23 grudnia 2016

19-22 grudnia # kalendarz adwentowy

19 grudnia
"Przygotuj z szarego papieru i stempelków papier do pakowania prezentów."

20 grudnia
"Poczytajcie o tradycjach świątecznych w innych krajach."

21 grudnia
"Odkurzcie z niebytu gry planszowe." /zamienione na o wiele przyjemniejsze "Goszczenie miłych gości."

22 grudnia
"Przygotujcie wspólnie upominki dla dziadków. Może to będzie laurka, albo jakieś łakocie ... ?"

Górkowa Matka pragnie wytłumaczyć swą tutejszą nieobecność, tudzież zaniedbanie kalendarza adwentowego. A tłumaczyć to będzie (zgodnie z faktem rzeczywistym) swym zapracowaniem. W poniedziałek bowiem Matka wstała skoro świt (punkt 5.00 zadzwonił budzik), aby udać się ze swą starszą córką do kościoła, na roraty. Młodszego dziecięcia pomimo usilnych prób nie udało się zwlec z łóżka, o szanownym małżonku nawet Matka nie wspomni. W bożym przybytku, w blasku adwentowych lampionów, skosztowały duchowej uczty. Po tak zacnym rozpoczęciu nowego tygodnia, wyprawiła Matka swe dzieci do szkoły,  po czym bez reszty oddała się porządkom. Jednym ciągiem umyła 10 okien. Wcale nie łazienkowych i malutkich, ino wieloskrzydłowych, balkonowych, a nawet okien podwójnych, takich co to teraz w dobie "plastików", w mało którym domu uświadczysz, takich co to trzeba rozkręcić by umyć podwójną szybę od środka (Matka zawsze łokcie urobi sobie przy tych eksponatach). Więc jakby tak dobrze przeliczyć na zwykłe okna, to  umytych sztuk wyszłoby nie 10, a z 15! 



Na tym myciu upłynął jej dzień cały. A w międzyczasie oczywiście doraźna pomoc w przydomowej firmie, obiad, powierzchowne mycie podłóg, wieszanie firanek (na szczęście nie w liczbie odpowiadającej liczebności okien), prace domowe, kolacja ... Suma summarum - istny maraton. To i gdy dzieci (utyskujące na zaniedbanie zadań adwentowych - zupełnie jakby już sama Matka nie miała z tego powodu wyrzutów sumienia) w końcu zagnała do łóżek, to i sama zaraz zaległa w pościeli. Film świąteczny zapuściła na komputerze, tylko po to, by już po 20 minutach spać snem sprawiedliwego. Dobrze, że czujny małżonek ostrożnie (by jej snu nie przerywać) pozbył jej uszy słuchawek, a brzucha zaś ciężaru komputerowego. 

Więc dla równowagi, dnia następnego matka leniła się świętując po czasie swe kolejne urodziny. Gościła jedną taką, co to prezenty robi najcudowniejsze (choć po prawdzie nic nie przebije prezentów od Górkowych córek), ciasto słodkie kawą zapijając i zahaczając o tematy niezwykle ważne i podniosłe.
Wieczorem dokończyła z zeszłego dnia filmu oglądanie.



W środę zaś Matka gościła tych dwoje. Sympatią podobną to chyba cała Górkowa rodzina nikogo nie darzy. Gdyby miała wybierać z kim na wakacje, do kogo na kawę, z kim "konie kraść", to wybór prosty - tylko Oni ... Znów żal było się z nimi rozstawać. Byle do następnego ... Niebawem :)

W  czwartek Matka łatwiła sprawy urzędowe. Dopomniał się o nią Urząd Pracy. Oferta pracy! Toż ci zaskoczenie ostatniego dziesięciolecia! Czyżby modlitwy Matki zostały w tak szybkim tempie wysłuchane ... ? Znak Boży? Świąteczny prezent? Nie wie Matka - cieszyć się, czy płakać? W chorym kraju żyć jej przyszło, gdzie "bezrobotny" półtora etatu bez żadnego urlopu wypracowuje, bojąc się o niepewne jutro, gubiąc po drodze swe marzenia i cele, a przede wszystkim wiarę w siebie.
Cóż przyniesie dla mnie nowy rok? - myśli Matka niczego już nie będąc pewną, pogubione marzenia nieśmiało na nowo odkopując.

Odczuwać zaczyna Matka grudniowe zmęczenie, to co to odbiera radość z świąt całych. Ostrzegawcze światło załączyło się razu pewnego w głowie. Na szczęście już jutro na Górkę zajeżdża pomoc w osobie Teściowej. Przywiezie ona ze sobą z pewnością dużo ciepła i świątecznego nastroju. Wspólnie z Matką odczarują tę nerwową atmosferę, przegonią czyjeś fochy do kąta, porządek swój zaprowadzą.
Matka obiecuje sobie w zbliżające się dni świąteczne stać przy garach tylko tyle ile to konieczne, nie forsować się czym nie musi, długo spać, śniadaniem kruszyć w łóżku (makowiec + kawka), w planszówki grać, głupie i mniej głupie filmy oglądać, na długi spacer pójść (a może nawet pobiec lasem), dokończyć weekendowe SPA (odbyło się! nie inaczej!) umalowawszy na czerwono swe niebywale krótkie pazury (ach! te porządki, i nerwy kończące się paznokcia przygryzaniem),  i wreszcie przyjmować miłych gości. Rozzzzzkosznie :)




2 komentarze:

  1. Życzę realizacji planów :) U mnie też zaczyna objawiać się zmęczenie zimą, której nie ma. Ciemności są zbyt długie, a światła za mało. Dlatego lubię to zapracowanie przed Świętami. Miłego odpoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zapomniałaś o rogalikach z makiem, pachnących pomarańczową skórką, o które będziesz prosić w ostatniej godzinie...

    OdpowiedzUsuń