30 kwietnia 2013

My April

Nasz kwiecień to śpiew ptaków, pąki na drzewach i kolory rozgaszczające się dookoła. Kwiecień to promienie słońca i ich widoczne ślady pod postacią brązowych plamek na policzkach i nosie :) To słońce błądzące po ścianach i podłogach naszej oazy spokoju. To krótki rękaw i zbyt ciepła bluza omotana wokół bioder. To smak croissanta i porannej niedzielnej kawy.
To prośba o pieska i króliczka ... Zlituj się Panie ;) To pożerane w ogromnych ilościach lody. To wybrudzone kredą dłonie. To huśtanie się "aż do nieba!" na huśtawce i niezmordowane atakowanie zjeżdżalni - góra i dół, góra i dół :)) A źródłem największej radości niekonwencjonalne z niej korzystanie, czyli wdrapywanie się na nią pod prąd ;) To przywitanie się z piaskownicą, na którą nigdy nie jest się zbyt dużym ;) To zbieranie polnych kwiatków i suszenie ich pomiędzy kartkami aktualnie czytanej książki.
To drobne przekąski zjadane na świeżym powietrzu i frajda jaka z tego wynika :D To nasza radość z każdego dnia wypełnionego słońcem.
To pranie schnące na balkonie. I zatrzymany w nim zapach wiatru ^^ To pierwszy domowy chleb w moim wykonaniu. To roznoszący się po domu zapach ciasta z Watykanu, który wbrew "łańcuszkowym" zasadom i ku swojej ogromnej radości upiekłam parokrotnie (tak często, aż znudził się wszystkim dookoła i nie było już komu rozdawać zaczynu ;) . To leniwa domowa krzątanina.
To częstsze niż zwykle błogie lenistwo z książką w ręku - ciągłe chwile z książką tu i tam.
Kwiecień to buszowanie w na nowo odkrytym szmateksie. I kilka upolowanych w nim perełek. I ulubiona biżuteria, rejestrująca każdy, nawet najdelikatniejszy ruch ręki swym przyjemnym pobrzękiwaniem. To wyciągnięte z szafy baleriny i optymistyczne żółte szpilki. To wiosenny płaszczyk i lekkie jak mgiełka apaszki delikatnie otulające szyję. Kwiecień to schowane w czeluściach szafy zimowe kurtki, czapki, szaliki ... Uff!
Kwiecień to kolory na talerzu. To słodkości zjadane w miłym towarzystwie. I miłe prezenty, którym wbrew wcześniejszym zapewnieniom nie pozwoliłam czekać na "nadchodzące" i już zdobią nasze domostwo. I cieszą oko nieustannie. Sprawiają, że milej (i ciut niecierpliwiej) czeka się na zmiany :)
Kwiecień to wreszcie kilka przemiłych rozmów telefonicznych, które otworzyły mi oczy i pokazały z goła inny obraz rzeczywistości.
Kwiecień. Minął równie szybko jak każdy poprzedzający go miesiąc. Przed nami niezwykle emocjonujący i jakże istotny maj :)








26 kwietnia 2013

Detektor szczęścia czyli łapacz chwil ulotnych

Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.*

Szczęście. Dla każdego ma ono inną definicję. Każdy ma swoją własną miarę szczęścia. Dla jednego szczęściem będzie wygrana w grze liczbowej, dla drugiego zapach ulubionej kawy wypitej w miłym towarzystwie ... ^^

Na pierwszym planie mój prywatny detektor szczęścia. Respirator chwil ulotnych. Podpatrzony tutaj. Świetny pomysł - zdecydowanie wart opcji "podaj dalej". Prosty sposób na rozmnożenie szczęścia. Lądują w nim karteczki z zapisanymi na nich szczęśliwymi chwilami, miłymi zdarzeniami.  Jest tu uśmiech przygodnego przechodnia, wspomnienie przyjemnej rozmowy z panią z warzywniaka, komplement od leciwego pana, pełne zrozumienia spojrzenie kogoś kto wcale nie musi, a dostrzega to, czego nie widzi ktoś inny ... , jakiś mały czy duży sukces, zapach pieczonego ciasta roznoszący się po domu, chwila wytchnienia z książką na ławce w parku, uśmiech dziecka ... Ale nie tylko. I tak znajduje się tu znaleziony na spacerze kamyk, zasuszony kwiatek (prezent od Młodszej :), kapsel z dobrą wróżbą, paragon przypominający o kupnie upragnionej książki, ...  Lądują w nim wspomnienia, o których w codziennym ferworze walki, w codziennej gonitwie po prostu zapominamy. Małe szczęścia, które ulatniają się zbyt szybko. Chwile, które rejestrujemy (ciesząc się nimi przez krótki moment), by zaraz po tym o nich zapomnieć i szukać swego szczęścia dalej. Tymczasem szczęście jest tuż obok. Trzeba tylko je dostrzec i pozwolić mu się rozgościć.
Więc zamykam je tu i teraz. I kolejny raz uzmysławiam sobie, że na nasze życie składa się milion radosnych chwil.  I dociera do mnie, że potrafię cieszyć się z małych rzeczy. Nawet tych całkiem maluczkich :) Tak. Życie jest piękne ^^
Łapcie swe chwile nim ulotnią się jak kamfora :)








*Wikipedia

23 kwietnia 2013

Mimo wszystko

Bywają takie dni ... "Nagle coś, drobiażdżek wręcz na manowce złości wywiódł mnie (...). Czasem coś, tyci czort, zdania szyk przestawi mi ... ". A później na dokładkę magiczne słowo na literę P nie chce przejść przez gardło i robi się tak nieprzyjemnie, i cicho ... Tak bardzo, że nawet głośna muzyka nie przekrzyczy tej ciszy. Ważne by wtedy mimo wszystko ... No właśnie :)




Uwielbiam Nosowską w takim wydaniu ^^ Słucham niezmiennie od ... uuuuu... baaaardzo dawna :) Niekoniecznie potrzebując do tego odpowiedniego nastroju ;)

18 kwietnia 2013

Wiosna, ach to ty!!!

Ostatnio mam "anty" nastawienie do komputera. W ogóle to do mnie niepodobne. Jednak wcale mnie to nie martwi. Wręcz przeciwnie. Wykorzystuję ten fakt póki jest aktualny ;) i wypełniam wolny czas samymi przyjemnościami. Kieruję twarz w stronę słońca, mrużę oczy i uśmiecham się do tego, co przyniosą nowe dni. Tkwię w moim ulubionym stanie, stanie zaczytania ^^ Błogo mi tak. I nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam książkę na świeżym powietrzu. Choć zdaje się, że było to zaledwie ubiegłorocznej jesieni. Dłużyła się strasznie ta zima, więc moje postrzeganie czasu jest nierzeczywiste :)
Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, to ze znacznym opóźnieniem informuję - wiosna przyszła!!!! Od wczoraj mamy wręcz lato! Dowody?
Wygrzane w pierwszych ostrych promieniach słonecznych ciała. Pierwsza opalenizna i nowe piegi :) Wciąż szeroko otwarte okna i słońce wdzierające się w każdy kąt mieszkania. Złociste plamy na podłodze, na których z lubością można grzać stópki :)
Bose stopy pierwszy raz zwiedzające balkonowe rejony :) Premiera krótkiego rękawa na wczorajszym spacerze. Bolące nogi po pierwszym po zimie tak długim "łażeniu", które koniecznie już w samochodzie trzeba było uwolnić od ciążących butów ;)
Znudzenie domowymi pieleszami. Zaczęło się zwiedzanie wszystkich okolicznych placów zabaw, częstsze wycieczki do ulubionego parku i okupywanie balkonu :)
Rolki i hulajnogi odkurzone. Teraz czas na rowery.
I ten specyficzny zapach powietrza ^^
I gwar budzącego się do życia miasta. 
Tętniące życiem miasto ... Będzie mi go brakowało. Bo mnie właśnie to wiosna i lato w mieście podobają się najbardziej. To co kiedyś tak mnie drażniło i było takie "nie moje", teraz jest powodem mojej przedwczesnej nostalgii.
Rozważam dwie opcje, albo nacieszyć się nim ile tylko się da, albo obrzydzić je sobie, by znienawidzić już na zawsze ... ;)

Migawki ze skąpanego w słońcu placu zabaw  :) Było wręcz wakacyjnie. Pierwsza opalenizna zaliczona :)










A tu migawki weekendowe. Te bardziej wiosenne :)































12 kwietnia 2013

Gdyby nie Ty ...




źródło


Dziś troszkę więcej prywaty, bo w takim dziś jestem na Wasze nieszczęście nastroju ;)
Ze skrajności w skrajność. Bo są rzeczy, które wyszły mi w życiu znakomicie!
On. Jedyna stała niezmienna w moim życiu. Jedenaście lat temu w dość dziwnych okolicznościach przedstawiono nas sobie ... Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Wciąż nie wierzę, że to zaszło tak daleko, jak wszystko w moim życiu wbrew jakiejkolwiek logice. Wciąż się zastanawiam, jak puste by było moje życie bez Ciebie. Wciąż dziękuję Komuś, że Cię mam. Nie znam drugiej osoby, która potrafiłaby tak szybko i skutecznie wyprowadzić mnie z równowagi ... Ale to dla mnie jedynie miara tego co nas łączy :) Mąż i przyjaciel w jednej osobie. Innego układu nie toleruję.
You're perfect. Nie wiem tylko dlaczego tak rzadko Ci to mówię. Zbyt rzadko ...





Dobra. To kto pochlipuje razem ze mną ... ? :)

10 kwietnia 2013

Tatuaż


"Pamiętaj, że wszystko co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz."
 Paulo Coelho

Każde zdarzenie jest jak ta­tuaż na naszym sercu.
Czy to nasz własny wybór, czy chwila uniesienia, czy zrządzenie losu ... , ślad po nim pozos­ta­nie już na zawsze.
Każde słowo jest jak igła wtłaczająca barwnik pod skórę ... Raz wypowiedzianych słów nie da się cofnąć.
Bywa że czas za­mienia ra­ny ser­ca w ta­tuaże zdo­biące naszą duszę.
To ile i w jaki sposób przeżyliśmy sprawia, że jesteśmy tym kim jesteśmy ...
Cierpienie uszlachetnia ... ?
Mam taką nadzieję.



źródło

9 kwietnia 2013

Cierpliwość

Słońce nieudolnie próbuje przedrzeć się przez chmury. Podobnie mój wrodzony optymizm ... Bezskutecznie próbuje pokonać gąszcz czarnych myśli w mojej głowie. Walczy, lecz znajduje się na z góry przegranej pozycji.

"Chciałabym mieć wszystko, ale bez cierpliwości nie osiągnę niczego."
Jadwiga Borzęcka



źródło


6 kwietnia 2013

Terapia

Podcięłam włosy. Ciut krócej niż ostatnio. Zmieniłam ich kolor na o ton jaśniejszy.
Brwi jak zwykle poddałam profesjonalnej obróbce (oddałam je w dobre ręce :).
Paznokcie pomalowałam na pastelowy kolor.
Zrobiłam delikatny makijaż.
Założyłam ulubione kolczyki.
I ciepły, miły w dotyku sweter.
Na zmarznięte stopy wciągnęłam grube, kolorowe skarpety.
Pomogło. Na chwilę.

Dopadła mnie niemoc ... Cierpię na brak energii i optymizmu. Nic mnie nie cieszy lub cieszy tylko przez chwilę. W niczym nie widzę celu. Mimo najszczerszych chęci w niczym nie dopatrzę się żadnego sensu. Totalny bezsens egzystencji. Brakuje też sił i cierpliwości. Na wszystko. Źle ze mną. Oj! Źle! Słońce potrzebne od zaraz! (Poważnie rozważam włączenie do terapii wizyty w solarium ;)
Próbując trochę rozruszać uśpione ciało, zapuszczam energetyczną muzykę (głównie stare, odgrzewane kawałki - Pink, Gwen Stefanii, ukochaną Jessie J, Michaela Jacksona i inne takie), zwlekam się z tego, co akurat okupuję i zmuszam się do podstawowych czynności.

Niestety wszystko sprzymierza się przeciwko mnie. Nawet ład i porządek. To przede wszystkim! Kurzowe koty nie mają litości. Staram się ogarniać chaos, który wygląda na mnie z każdego kąta. Bałagan robi się sam, i nawet nie wiem kiedy. Mam podstawy sądzić, że wypełza spod podłogi, gdy tylko odwracam wzrok.
Me chaotyczne ruchy niewiele pomagają. Nieporządek wciąż narasta, a ja nie widzę sensu mej syzyfowej pracy. Pranie samo się nie poskłada, a na dodatek coraz to nowe porcje proszą się o kąpiel w pralce. O prasowaniu nie myślę nawet gdy tryskam energią - nie cierpię!!! - tu nic się nie zmieniło! Uff! Przynajmniej jeden stały element ;D Gotowanie ostatnio wcale nie cieszy i stało się przykrym obowiązkiem.
Te zwykłe codzienne czynności zupełnie mnie przerastają, a wizja przymusu i nieuniknionego (samo się nie zrobi!) dobija niemiłosiernie. Deprecha jak nic!

Piekę chleb z Watykanu. Zważywszy na mój aktualny stan fizyczny i psychiczny, to nie lada wyczyn! Piecze się go cały tydzień - codziennie dorzuca się tylko jeden składnik, nawet nie mieszając zawartości michy (mieszamy jedynie raz - czwartego dnia). Jutro finisz - upieczemy nasz chlebek, który tak naprawdę jest słodkim, pysznym ciachem ^^ Jak starczy chęci, to rozszerzę ten temat.

Czytanie to również forma terapii. Więc czytam. A raczej próbuję. Wstyd się przyznać, ale dopiero wczoraj skończyłam Wiśniewskiego. Głód czytelniczy ssie, ale w ciągu dnia nie mam czasu dla książek, w pracy zapierdziel, a późnym wieczorem powieki same opadają w najmniej oczekiwanym momencie. Więc stosik nie zmalał ani trochę. Wręcz przeciwnie. Justin dołożyła do niego dwie nowe lektury (jak zwykle sama przytachała i wepchnęła mi je do rąk :). Niezwykle kuszące okazy! A jak ona potrafi nimi kusić!!! Jest bezbłędna :) I tak pięknie potrafi pocieszać ... :* Mądre słowa padające z jej ust powinnam wytatuować sobie na przedramionach i już nigdy nie zakładać nic z długim rękawem :)))

W ramach rodzinnej "depresji" złączyliśmy się z Poślubionym w bólu i otworzyliśmy jedenastoletnie Carlo Rossi, czekające na odpowiedni moment. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że oto nadszedł ...  Kiepski mamy czas.  A wiosny ani widu, ani słychu ... Jeśli coś się nie zmieni, to chyba zwariuję! Wrrrrrrr.... Więc kochani - byle do lata! Do żaru z nieba, rozgrzanego piasku pod bosymi stopami, chłodnych fal obmywających opalone łydki i zimnego piwa prosto "z kija" ... :D





Czekamy ...

Czekając aż ktoś przyklei do szyby wiosenny widok ...




... stronimy od zimy i lenimy się :)




Zrobiły się z nas straszne zmarzluchy. Spacery muszą zaczekać.
Najlepiej nam w domowych pieleszach, gdzie oddajemy się ulubionym zajęciom. I tak układamy ...



Układamy ...


... , układamy ...




... i układamy :)


Ćwiczymy skojarzenia ...

 

 ... i rączki :)








"Kisimy" się w domu i nie tylko ...






Młodsza ostatnio jest mistrzynią głupich min. Ilekroć biorę do ręki aparat, z miejsca jej twarz wykrzywia się w dziwnych małpich grymasach. Ze względów estetycznych (i nie tylko ;) nie umieszczę tu żadnego z nich :)




Starszej zauważalnie wyostrzył się dowcip ^^ To z pewnością po mamusi :D Uwielbia "klaunować" pod publiczkę, nieźle jej to wychodzi i co najważniejsze sama się przy tym świetnie bawi.  Bywa, że jest ubaw po pachy!






Dzieci to nieustające źródło dumy i radości. Nieważne co i jak robią ... Rodzic zawsze znajdzie w tym coś godnego pochwały i zachwytu. Coraz częściej łapię się na tym, że przyglądam się dziewczynom takim bezkrytycznym okiem :)) Każdy dzień dostarcza nowych doznań i radosnych wyników obserwacji.
Dobrze nam tak razem ^^