Tydzień zaczął się tak, że gorzej już chyba nie mógł. Morze wylanych łez Starszej i naszych uronionych ukradkiem :( Po atmosferze żałoby nastał okres dziwnego niepokoju i podniecenia ... Wszystko wskazuje na to, że tydzień będzie miał mimo wszystko milsze zakończenie.
Przeprowadzka. Nie mogę doczekać się malowania ścian i tego momentu rozkładania wszystkiego na nowym miejscu. W myślach cały czas planuję co i gdzie postawię :)
W końcu będzie bardziej po mojemu. Marzy mi się parapet pełen książek ...
Małe i duże aranżacje i wizualizacje odgrywające się w mojej głowie, nie pozwalają ani na chwilę skupić myśli na czym innym. To dlatego mało mnie tutaj i u Was. Staram się zaglądać, ale moja doba ostatnio dziwnie się kurczy. Brak czasu na podstawowe obowiązki. Nie mam głowy do gotowania, sprzątania - obecne miejsce zamieszkania powoli zaczyna przypominać zapuszczoną norę :O Kłóci się to bardzo z obrazem porządnickiej mnie :/ Książki znów poszły w odstawkę i smutno patrzą na mnie ze stolika przy łóżku, wywołując dodatkowe wyrzuty sumienia. A tydzień szalony i oprócz przeprowadzki, poważnych decyzji, mnóstwo innych spraw do załatwienia. I święta tuż tuż ... To będą zdecydowanie inne święta :)))
W całej tej gonitwie musiał się znaleźć czas na szkolną imprezę andrzejkową Starszej. Zaliczyłyśmy ją wczoraj razem z Młodszą na doczepkę ;) Nawet mamusia popląsała :) A co!