To był jeden z tych dni, gdy to nic nie idzie po mojej myśli. Mimo, że specjalnie wstałam wcześniej, by ze wszystkim zdążyć, to z niczym się nie wyrobiłam. Nienaganna fryzura Starszej do szkolnych zdjęć (prawie o nich zapomniałam) dziś jakoś nie chciała wyjść piękna spod moich rąk ... Młodszej nie mogłam dobudzić, choć zawsze sama wstaje przed czasem. W rezultacie Starsza spóźniła się do szkoły, a ja w pośpiechu zapomniałam jej dać naszego stałego kopniaka w tyłek na szczęście, a dziś ważny sprawdzian ... zapomniałam! Młodsza wchodziła dziś do przedszkola niemrawo ... , a jej pani zamiast zająć się nią, to zadawała mi kolejny raz to samo głupie pytanie. W pracy też do niczego. W domu lepiej nie gadać - wiercenie dziury, której nie chciałam; ale ja tylko wynajmuję, a właściciel ma takie życzenie ... Gruba warstwa kurzu pokrywa dosłownie wszystko. A miało być zgodnie z obietnicą bezproblemowo. Płakać mi się chce, jak patrzę na nasze książki, ciuchy, zabawki dziewczyn. Powoli zaczynam tego wszystkiego nie ogarniać, a to tylko wierzchołek góry lodowej... Aż chce się zaśpiewać "jak najdalej stąd, jak najdalej chcę biec, byle jak najdalej ...". Moje niespełnione marzenie ... To do niego chętnie bym dziś uciekła ...
* Starsza przyniosła 5 ze sprawdzianu :D, Młodsza wyszła z przedszkola szeroko uśmiechnięta, a cały syf jakoś wspólnie posprzątamy. Co nie zmienia faktu, że dzień był z gatunku tych "lepiej było nie wstawać z łóżka".