30 kwietnia 2014

Plastuś w kołderce

Czytaliście...? Jeżeli nie, tym bardziej jeżeli Was również ta sprawa dotyczy bezpośrednio, koniecznie przeczytajcie!




Powiedzieć, że jestem wkurzona, to jak przekazać w wersji soft, "dla maluszków", stan, który od wczorajszego zapoznania się z artykułem nie chce mnie opuścić.

Ponad STO uwag do rządowego podręcznika!!!! ŻE nie traktuje dzieci serio - to główny zarzut.
Pokusiłam się o przejrzenie podręcznika na stronie MEN-u i nie sposób nie zgodzić się z GW.

Jestem matką trzecioklasistki. Matką która na świeżo może ocenić poziom obecnych książek do nauczania początkowego. Jestem też matką sześciolatki, która od września ma obowiązek pójścia do szkoły. Doskonale więc orientuję się co dziecko w tym wieku już potrafi, czego wiedzieć nie musi, a co wiedzieć powinno. Bazując na tej wiedzy mogę stwierdzić tylko jedno - podręcznik proponowany przez rząd jest naprawdę słaby ...
Przede wszystkim ma znacząco zaniżony poziom nauczania (!) oraz jest po prostu ... brzydki (z koszmarną grafiką), przez co wedle mojej matczynej wiedzy również nieinteresujący dla dziecka.
Uwstecznianie dziecka, robienie z niego nierozumnej istoty, przedstawianie zakłamanego (niepotrzebnie uproszczonego) obrazu otaczającego go świata, a przede wszystkim, co za tym idzie zniechęcenie do dalszego go poznawania (!) - oto podstawowe "zalety" proponowanego elementarza.
A już takie drobne niuanse jak choćby "Tola ma tablet." rozłożyły mnie na łopatki. To już nie wystarczy stare poczciwe "Ala ma kota. Kot ma Alę."????

Już teraz łatwo można się domyślić do czego doprowadzi owa podręcznikowa rewolucja ... Nauka będzie polegać na ogromnej pracy rodzica z dzieckiem w domu(!). W przeciwnym wypadku - dno i beczka mułu.

Pewnie że znajdę czas na pracę z moim dzieckiem w i tak napiętym harmonogramie dnia, pewnie że to odbędzie się kosztem relaksu i wspólnej zabawy, której przecież dziecko w tym wieku jeszcze bardzo potrzebuje, pewnie że będzie to miało wymierne skutki ... Tylko kosztem czego!
Osobiście podołam. Nie mam innego wyjścia. Tylko w ten sposób mogę pomóc własnemu dziecku odnaleźć się w tym przedwczesnym starcie. Bo jeśli nie ja, to KTO??? Odnoszę wrażenie, że nikomu prócz rodziców tych dzieci nie zależy na powodzeniu "przedsięwzięcia".

Świetnie jeśli trafimy  na mądrego nauczyciela, który podejmie tę nierówną walkę, nie podda się bezmyślnie systemowi i zwyczajnie będzie mu się CHCIAŁO pracować z dzieciakami.
Pytanie, co z tymi maluchami, które nie będą miały tyle szczęścia, z którymi dodatkowo nie będzie miał kto pracować w domu ... ?
To szkoły zadaniem jest szeroko pojęta EDUKACJA! Zdaje się, że co niektórym należałoby o tym przypomnieć...











To co inne kraje wdrażały w życie przez długie lata, my chcemy mieć od zaraz.

Do czego doprowadzi bezpodstawne samozadowolenie Ministerstwa Edukacji ... ???

Mam nadzieję, że sprawa ruszy z kopyta i do podręcznika zostaną wprowadzone niezbędne poprawki. Choć osobiście byłabym za jego kompletnie nową wersją (!). W przeciwnym wypadku to ja już wolę ponieść koszty i zapłacić za wartościową oraz podaną w odpowiedni sposób wiedzę.
To od tego startu w dużej mierze zależeć będzie dalsza pomyślność edukacji naszych pociech. To od niego zależeć będzie czy polubią one szkołę, czy będą chodzić do niej chętnie ciekawe świata i nowej wiedzy, czy raczej z poczucia obowiązku i znudzone.

20 kwietnia 2014

Happy Easter


"Była to swawola powszechna w całym kraju tak między pospólstwem, jako też między dystyngowanym. W poniedziałek wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek i w inne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek, ale nie praktykując dłużej jak do kilku dni." 

Jędrzej Kitowicz "Opis zwyczajów za panowania Augusta  III"


Te baby to jednak od zawsze mściwe i zawzięte były  ... ;D
Lepiej z nimi nie zadzierać! ;)






Kochani!

Spokojnych, radosnych, spędzonych w gronie tych, których kochacie 

 Świąt Wielkiej Nocy!

Okraszonych staropolskim zwyczajem jednym i drugim, 

smacznym jadłem, 

 promieniem słońca,

 śmiechem dziecka wypatrującego

wielkanocnego zajączka, 

błogą chwilą wytchnienia i

 kontemplacji

...


Całuję Was  mocno
:***



*Zajączki ze zdjęcia są hand made - to szeroko rozwinięte rzemiosło w Mniejszym Mieście :))))

18 kwietnia 2014

Brakujący element układanki

Zarzekałam się [TUTAJ], że już nigdy więcej ...
Nie sądziłam, że TO marzenie Starszej kiedykolwiek się ziści ... Tym bardziej nie brałam pod uwagę, że to już, teraz ...
Wciąż mając przed oczami same minusy i konsekwencje (niestety nie wszyscy mieszkańcy naszego domku kochają zwierzęta :/ ), nie potrafiłam dostrzec żadnych plusów przemawiających na korzyść nowej sytuacji ... Jednak jak wiadomo, życie przewrotne jest. I wciąż samo pisze nam scenariusze. Nigdy nie wiadomo dokąd zaprowadzi nas dana droga. Nigdy też nie należy mówić NIGDY.


Rebus by Starsza :)))








Początkowo sceptycznie podchodząc do tematu adopcji, mówiłam troszkę asekuracyjnie stanowczo NIE.
Przepadłam po pierwszej wizycie w schronisku.
Pokochałam go od pierwszego spojrzenia mądrych ślipek, od pierwszego zamerdania ogonem, od pierwszego podsunięcia łepka do pogłaskania ...

Boję się psów, a przy nim strach znika, robiąc miejsce ogromnej miłości, czułości, radości, trosce ... Nigdy nie sądziłam, że można aż tak (!) dostać fisia na punkcie zwierzaka :)) Świnka morska to nie to samo. Ona nie zamerda radośnie ogonem na Twój widok, nie poliże pocieszająco po ciężkim dniu w pracy, nie wtuli się w Ciebie prosząc o chwilę uwagi ...

Ostatnio dotarło do mnie, że ten psiak jest brakującym elementem naszej układanki. Dotąd brakującym puzzlem. Swą obecnością zapełnił bardzo istotną lukę. Okazuje się, że nawet nie wiemy jak duże mamy w sobie pokłady miłości ... , miłości, która daje nam samym ogromną radość ... , która procentuje, mnoży dobroć ... , miłości, której ktoś może bardzo potrzebować ...

Maniek. W myślach wciąż nazywam go PUZZLEM ^^






Nasz lisek-rudasek. Pogromca wszelkich trosk i smutków. Pieszczoch nad pieszczochami. Wulkan miłości. Ufny i jednocześnie wciąż ostrożny.
Zwierzę po przejściach ...  "Pokopane" przez życie jak my sami ...
Jednak cztery lata spędzone w murach schroniska nie zniszczyły w nim tego co najcenniejsze, tego czym teraz tak hojnie nas obarza, tego co tak chłonnie i łakomie czerpie od nas ...

A zaczęło się od niewinnego  zerknięcia Starszej na stronę internetową schroniska ... ;) To tam dowiedzieliśmy się o Mańku. Już wtedy stał się ulubieńcem :) Później już była Starsza w roli wolontariuszki i my dzielnie jej towarzyszący, coraz częstsze odwiedziny Mańka, aż wreszcie zapadła decyzja, ta jedyna z możliwych.






"Pochwała psa: Jedynym całkowicie pozbawionym egoizmu przyjacielem, na jakiego człowiek może liczyć w tym samolubnym świecie, jaki go nigdy nie opuści, nie okaże niewdzięczności bądź zdrady, jest jego pies (...) Całować będzie dłoń, która nie zdoła zapewnić mu pożywienia, lizać będzie rany i sińce, powstałe w zetknięciu z brutalnością świata (...)"
Georg Vest, 1870

"Jest Twoim przyjacielem, partnerem, obrońcą, Twoim psem. Jesteś jego życiem, miłością, przewodnikiem. Będzie Twój, wierny i oddany do ostatniego uderzenia serca. Winien mu jesteś zasłużyć na to oddanie."
Anonim

Schroniska pełne są zwierzaków, które pokaleczone przez życie, tylko czekają aż ktoś je pokocha. Jeśli ktoś z czytających ma jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, niech szybciutko przegoni je precz!!! Gorąco zapewniam, że warto!







 P.S. Z zupełnie innej beczki ... Na innych blogach iście świątecznie. Sama póki co celowo unikam tego mimo wszystko (co wierniejsi czytelnicy znają powody i pobudki) nielubianego i drażliwego tematu.
Choć z życzeniami dla Was zamierzam się jeszcze tutaj zjawić ... :)))) 
Mam nadzieję, że zdążę ...
Póki co  ściskam Was mocno

:***

Kamila


7 kwietnia 2014

Ulubiony odcień wyciszenia

Niezwykle udany był to weekend.
Takiego oderwania od rzeczywistości było mi trzeba.
Błogo. Spokojnie. Kojąco. Dobrze mi we własnym towarzystwie. Bywa, że tak lubię najbardziej.