31 maja 2013

Blogging every day - Day 5 - My May

Najgorszy miesiąc w moim życiu. 31 koszmarnych dni. Bo każdy jeden miał w sobie coś z koszmaru i tragedii ... Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z upływającego czasu ... Naprawdę wierzę, że czerwiec zakończy tę złą passę ...






A buzia uśmiecha się tylko na widok zdjęć z  Nimi ^

Prezenty spakowane! Czekają aż rano ktoś niecierpliwy je odnajdzie, rozpakuje i zacznie się nimi cieszyć ... :)


30 maja 2013

Blogging every day - Day 4, part 2 - Łamiąc zasady Inicjatywy ;)

Wyrzuciwszy z siebie co wyrzucić musiałam (czasami człowiek musi, inaczej się udusi ... ;), teraz skrobnę z innej szufladki w mojej pojemnej główce :) Łamię tym samym założenie, że piszemy przez tydzień jeden post dziennie. Ale z drugiej strony nigdzie żadnego regulaminu nie widziałam, a od przybytku głowa nie boli :P A że czuję, że znów zbyt się uzewnętrzniłam i puściłam wodze smęcenia, tak więc czuję się poniekąd zobowiązana rozweselić Was nieco :) i donieść, że u mnie wszystko w porządku (w sensie "nie ryczę po kątach", bo oczywiście dobrze, to nie jest :/) - owszem udaję się zaraz do łazienki, ale nie zabieram tam ze sobą żadnych niebezpiecznych przedmiotów ;) Maszynka do golenia się nie liczy!

Teraz będzie inspiracyjnie ... :)

Jedyna zaleta Facebooka? To, że dzięki niemu trafiłam na stylowi.pl :P

Zostawiając Was z moimi inspiracjami i adresem będącym prawdziwą kopalnią pomysłów, sama uciekam do mojego sanktuarium ;-) Peeling, maseczka, wspomniana maszynka i aromatyczna piana czekają ^^ Wraz z nimi moje błagające o ogolenie nogi i zmęczona, poszarzała cera. Wszak dziś znów nie dane mi było się wyspać! Po opuszczeniu łazienki czekać mnie będzie już tylko masło do ciała, lakier do paznokci i czytanie w łóżku do bardzo późnych godzin nocnych. Mam też fajny film do dokończenia, ale o nim kiedy indziej :) Wyśpię się również w innym terminie - najpewniej na emeryturze!
I tak oto zamierzam spędzić ostatnie godziny mojej nieodpowiedzialności. Od jutra dorosłość pełną gębą!

Trzymajcie kciuki!!! 
:*















źródło

To co mi w duszy gra oraz to czego mi brak ^^ Łazi mi po głowie tabun maxi kiecek i wiele wiele innych! Ehhh ... ;)


Blogging every day - Day 4 - Ku pamięci

Odkąd sięgam pamięcią co roku w dniu Bożego Ciała wciąż ta sama pogoda. Do południa ciepło i słonecznie, tuż po procesji - wietrznie i deszczowo, i powietrze przesiąknięte dziwnym lękiem i pewnością nieuniknionego ...





 






A jutro do pracy rodacy i ciężki dzień wraz z przykrą konfrontacją. Się nawarzyło piwa, to trzeba je wypić. Dawno nie było mi tak wstyd. Dawno nie czułam się tak głupio. Obiecuję sobie, że ostatni raz byłam tak nieodpowiedzialna i zabieram się za naprawianie wszystkich błędów. Dumę chowam do kieszeni. Tak bardzo mi z tym nie do twarzy. Ale zaraz przypominam sobie "Ołówek" - Tak Kasiu. Życie uczy pokory. Stanowczo. Brutalnie. Dobitnie. 
I odliczam dni do końca maja. Wierzę, że wraz z jego ostatnim dniem, mój pech zniknie, a po złym, pozostaną jedynie rozmyte wspomnienia ... Bo tak zupełnie, to szybko o nim nie zapomnę.


29 maja 2013

Blogging every day - Day 3 - Idąc na łatwiznę

O stopniu mojego przemęczenia świadczy fakt, że zapaliłam wczoraj papierosa, "zaciągnęłam" się nim kilka razy, zastanawiając się przy tym, co takiego jest z nim nie tak, po czym zauważyłam, że filtr znajduje się nie po tej stronie co powinien :D *


 



Idąc na łatwiznę dzisiejszy wpis będzie o tym jak rodzic po czterech godzinach snu i po dziesięciu godzinach pracy, wraca do domu i pomaga tworzyć szkolne wypracowanie ;)

Zadanie domowe
Wyobraź sobie, że masz siedmiomilowe buty i dzięki nim udało Ci się przeżyć fantastyczną przygodę.

"Różowe lakierki"

Ta historia zaczęła się bardzo zwyczajnie ...
Pewnego dnia mama wróciła do domu z dużym różowym pudełkiem. Powiedziała, że ma dla mnie niespodziankę. Byłam strasznie ciekawa co znajduje się w tajemniczym pudełku. Okazało się, że były w nim śliczne, różowe, błyszczące lakierki, które postanowiłam ubrać następnego dnia do szkoły. Rano szybciej niż zwykle zjadłam śniadanie  i czym prędzej wskoczyłam w nowe buty. A wtedy stało się coś niesamowitego. Nagle w tajemniczy sposób znalazłam się w samochodzie. Zdziwiony tata powiedział:
- O! Już jesteś.
Gdy wysiadłam z samochodu pod szkołą i zrobiłam kilka kroków, okazało się, że jestem w zoo w Poznaniu i stoję na wybiegu dla krokodyla. Wystraszona zaczęłam szybko uciekać. Po chwili okazało się, że jestem w smoczej grocie w Krakowie. Nagle zauważyłam, że zbliża się do mnie ogromny zielony smok. Gdy był już blisko, wyciągnął zza pazuchy nóż i widelec, a pod szyją zaczął wiązać kolorowy śliniaczek. Po czym zabrał się za pałaszowanie wielkiego hot-doga ociekającego musztardą. Przerażona sięgnęłam do kieszeni po iphona. Na GPS-ie sprawdziłam gdzie dokładnie się znajduję i zadzwoniłam do rodziców. Przez telefon mama nakazała mi bym szybko zdjęła magiczne buty. W tej samej chwili zauważyłam stojącego tuż obok mnie smoka. Smok zainteresował się moim telefonem i próbował wyrwać mi go z ręki. 
-J.! Wstawaj do szkoły! - usłyszałam głos mamy, delikatnie ciągnącej mnie za rękę.
Gdy otworzyłam oczy i zrozumiałam, że to wszystko tylko mi się przyśniło, strasznie się ucieszyłam. I wtedy to zauważyłam stojące obok łóżka duże, różowe pudełko ...

THE END
:)))


Tak wygląda wypracowanie XXI wieku! Starsza postanowiła podejść do tematu z przymrużeniem oka. Wyobraźnia dzisiejszego drugoklasisty wprost musi (!) zahaczyć o technikę! Uwierzcie mi, musiałam hamować jej techniczne zapędy ;)

Najchętniej udusiłabym nauczyciela, który zadaje takie wypracowanie z dnia na dzień, z góry nie zakładając, że w ten sposób rodzic będzie zmuszony włożyć swój wkład w takie wypracowanie (a przecież nie o to w tym chodzi) i zupełnie nie licząc się z tym, że rodzic też człowiek i chciałby mieć dla siebie choćby namiastkę wolnego wieczoru ;) Wrrrr.... :/

Dziękuję za wszystkie komentarze do poprzedniego posta :* Na każdy odpowiem tak szybko jak tylko się da. Proszę o wyrozumiałość :) , gdyż mam dziś very very very bad day :(

*Pragnę zaznaczyć, że nie jestem nałogowym palaczem. Jestem popalającym przeciwnikiem palenia :/. PALENIE ZABIJA ZDROWIE.

28 maja 2013

Blogging every day - Day 2 - Ostudzony zapał i trochę książek, czyli groch z kapustą ;)

Z serii "Z życia wzięte"- dialogi samochodowe:
-Wiesz? Biorę udział w wyzwaniu blogowym ... - jeden post dziennie! - chwalę się Poślubionemu dumna z siebie licząc na jakiś doping.
-Ty lepiej weź udział w wyzwaniu "Jeden pokój dziennie"! - :D Poślubiony brutalnie studzi mój zapał pijąc do chaosu, który ostatnimi czasy zapanował w naszym królestwie :D

I pojechałam posprzątać ... do mamusi :D Nie żebym była złośliwa i chciała w ten sposób zemścić się na Poślubionym! Po prostu wcześniej umówiłam się tak z własną rodzicielką. Wszak wiadomo ... Boże Ciało ... Mała miejscowość ... Niechby się kto wychylił i nie umył okien ... Od razu obraza Boga i Kościoła! A huczałoby o tej zniewadze jak w ulu ;D i przez tydzień co najmniej!
Namachałam się więc skrzydełkami przy myciu ...nastu skrzydeł okiennych i nabiegałam po schodach niezliczoną ilość razów. Wieczorem planowałam rozruszać się przy zumbie, ale w takich okolicznościach odpuściłam sobie ... I tak nie wiem czy jutro będę w stanie ruszyć ręką czy nogą ;) Ogólnie po powrocie do domu nie miałam już sił na nic. Szybkie naleśniki, sprawdzenie lekcji, kąpiel, do łóżek, zbiorowe czytanie i spać. A później już tylko chwila dla siebie, która najprawdopodobniej znów skończy się uśnięciem po przeczytaniu dwóch stron książki :/
Dobrze że chociaż dziewczyny mają codzienną porcję literek ^^ Jeśli Ktoś z Was szuka prezentu na zbliżający się wielkimi krokami Dzień Dziecka, gorąco polecam "Czarownicę piętro niżej" Marcina Szczygielskiego - niesamowity świat magii podrasowany świetnym humorem! - podczas dzisiejszego czytania dosłownie zrywałam boki :))) Co i rusz parskałam gromkim śmiechem, a razem ze mną Starsza. Młodsza w tym czasie była już w krainie Morfeusza ;)
Ale wracając do książki - jest to mój dotychczasowy absolutny nr 1 wśród dziecięcych książek! Po skończeniu lektury bardzo (!) chciałabym napisać o niej ciut więcej. 

A tu książkowe propozycje dla dużych dziewczynek ;) (dla panów w innym terminie)
Bo każdy z nas ma w sobie coś z dziecka ^^  Dlaczego więc nie mielibyśmy świętować i my, i zrobić sobie sami prezentu ... ?
Absolutne minimum dla makijażowych maniaczek!







Tu nie trzeba zachwalać. Tu fakty mówią same za siebie. Te z Was, które nie znają KatOsu, odsyłam na jej kanał makijażowy na YouTube. Jej instruktażowe filmiki mogłabym oglądać całymi dniami (na co niestety nie mogę sobie pozwolić!). Chapeau bas! 
A o dwóch pozostałych książkach już kiedyś pisałam tutaj .

Oczywiście w domu bałagan jak był, tak jest. Okien umyć na pewno nie zdążę - co to będzie ...?!! Co to będzie? Brudno będzie! :) Ale co ja poradzę na to, że dzień jest zbyt krótki, rzeczy do zrobienia tysiąc, a na stoliku leżą takie ciekawe lektury ... ? :))) Bałagan nie zając ... ;)

Miłego wtorku! :))))



27 maja 2013

Blogging every day - Day 1 - Zacofanie ;)

Patrząc na otaczający mnie świat, dochodzę do jednego wniosku - odstaję od ogółu. I jako osoba wielce zacofana technicznie, pewnych rzeczy uczę się od własnych dzieci. Nie nadążam za postępem techniki. Powód - jestem tradycjonalistką. Wiem, że trzeba iść z duchem czasu i takie tam ... , ale nie ciąży mi moja niewiedza, a wspólny czas wolę spędzać na Memory, Grzybobraniu czy układaniu puzzli. Unikam więc wszelkich nowinek technicznych i bez najmniejszych prób poznawczych z góry nastawiam się na NIE. Taka jestem i stąd moje zacofanie. Zwalam wszystko na zbyt szybki rozwój techniki i inne pokolenie ;P , a z drugiej strony trochę mi wstyd ... I po raz pierwszy czuję się staro ... A jednak! "Zawsze musi być ten pierwszy raz" jest tutaj marnym pocieszeniem ;)






Matka niby ze mnie ogarnięta, ale technicznie to słabiutko. Gdyby nie zdolny technicznie Poślubiony i jego gadżeciarskie umiłowanie, pewnie nasza rodzinka tkwiłaby w średniowieczu, a ja wcale nie narzekałabym na taki stan. W końcu przekonam się do nowego, ale jak zwykle będę potrzebować na to ciutkę więcej czasu ;) Liczę, że Zumba pomoże mi w tej kwestii ;) Jak znam życie, zassie mnie i nie puści na długo! Ale póki co omijam gada szerokim łukiem!
P.S. Omówienie funkcji joysticka mam już za sobą ;D Choć w sumie "już" nie jest tu odpowiednim określeniem - gdyż owy joystick znajduje się w naszym domu już od jakiegoś czasu ... :/ Jak już pisałam - oporna na nowe!

Dzisiejsze dzieciaki, wychowywane w dobie komputerów, smartfonów i ipadów, nie potrafią pojąć, że kiedyś telewizor włączało się głównym przyciskiem UWAGA! znajdującym się w obudowie tego urządzenia (normalnie szok! ;), a o pilocie do telewizora nikt nawet nie marzył. I to dopiero były czasy! ^^ Jak tak dalej pójdzie, to nasze dzieci niebawem naprawdę nie będą wiedziały co ze sobą począć, gdy zabraknie prądu.




:)))
 
Udanego poniedziałku!

26 maja 2013

Blogging every day i olśnienie ;)

Olśniło mnie. Nareszcie. Oto hymn moich ostatnich dni ;)





Zacznę od wzięcia udziału w akcji "Inicjatywa". Myślę, że to dobry sposób na ruszenie z kopyta :)
Inicjatywa polega na pisaniu postów codziennie przez tydzień. Tematyka dowolna. 
Akcja ma na celu wspólne motywowanie się, bo jak to cudnie ujęła Moaa "blogosfera ostatnio żyje podtrzymywana przez respirator" ;-)
Nie wiem ile wytrwam. Ba! Nie wiem czy wytrwam ... !
Ale spróbuję!
Jeśli polegnę, proszę o wyrozumiałość - czyt. żadnych wyrzutów ze strony organizatorki ;)
Z góry przepraszam za prawdopodobnie żenujący poziom najbliższych wpisów :)
Obawiam się, że nie będzie czasu na  roztrząsanie w nich życiowych dylematów ;)
Pewnie bliżej im będzie do pamiętnikarskich smętów w stylu "jak minął dzień".
Mam nadzieję, że nikogo nimi nie zanudzę! :))
Rozpoczynamy zabawę!
Bawcie się razem ze mną :)
Enjoy!






Mamą być ...

Wszystkim mamom w dniu ich święta
samych pięknych chwil,
uśmiechu na twarzy każdego dnia,
nigdy nie kończących się pokładów stoickiego spokoju i anielskiej cierpliwości,
 odpowiednio wystopniowanej życiowej hierarchii,
wytrwałości i konsekwencji (czy to w wychowywaniu dzieci, czy w jakiejkolwiek innej dziedzinie życia),
kreatywnych pomysłów,
pozytywnej energii,
 częstych chwil wytchnienia,
 niezliczonych sukcesów wychowawczych,
wszechogarniającego uczucia spełnienia i samorealizacji,
dumy rozpierającej matczyne serce,
ale przede wszystkim
cudownych, kochających, wrażliwych (byle nie za bardzo! ;)) dzieci!
:*


 
I love it! ;)


Różnie wyglądają relacje matka-dziecko. A jeszcze inaczej wyglądają relacje matka-córka. Życie pokazuje, że to jedna z trudniejszych relacji. Często wiele jej brakuje do ideału. Często towarzyszy jej uczucie rozgoryczenia, zawodu, żalu ... Ciężko przemóc się, wybaczyć, zapomnieć. Często jest to po prostu niemożliwe. Często słowa "Kocham Cię mamo" nie mogą przejść przez gardło ... Często nie mają szans by ktoś je usłyszał. A często jest na to już za późno ...
Życzyłabym Wam i sobie byśmy znaleźli się jak najbliżej ideału, zarówno jednej jak i drugiej życiowej roli. Byśmy potrafili wyciągnąć rękę na zgodę pierwsi ... Byśmy potrafili przeprosić i wybaczyć ... Byśmy potrafili mądrze kochać i uczyć tego innych ...

:)))


24 maja 2013

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy ... ?

Wpadł mi dziś w ręce mój stary pamiętnik. Jedyny z wielu nieocalałych. TEN który wpaść w nie nie powinien. Ten, w którym czarno na białym widać czego robić nie powinnam, a co zrobić muszę. 
Kurza twarz! Że też musiało mnie najść na generalne porządki! Ich efekt miał być zgoła inny ... Oczyszczając swoje otoczenie, jednocześnie miałam zaprowadzić porządek w swoim życiu, w sercu ... A wyszło jak wyszło.
Stwierdzam, że lekko to ja w życiu nie miałam. Nie chcę pamiętać tamtych spraw. Postanowiłam! Pozbędę się zeszytu i złych wspomnień! Dojdą nowe - to pewne. Ale już nigdy więcej nie będę rozpamiętywać tego co złe. Nie w taki sposób. Dobrze pamiętać co wpłynęło na nas tak, a nie inaczej ... Co sprawiło, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy ...  Ale nigdy nie należy rozpatrywać tego w kontekście życiowej porażki. Dobrze wyciągnąć odpowiednie wnioski i szybko oczyścić atmosferę.
Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy ...  Zamierzam barwnie nakreślić resztę swoich dni :) Zabieram się za twórczą wizualizację ^^

Powoli budząc się z zimowego snu. Tak tak! To chyba już tak długo trwa. Owszem - zauważyłam wiosnę. Nie umknęła mej uwadze. Z namaszczeniem cieszyłam się każdym promykiem słońca, ale w środku, gdzieś tam głęboko wciąż tkwiłam w "żałobie".
Zaszyłam się w książkach. Stworzyłam tam sobie swój drugi świat. Będąc w nim, w tym właściwym byłam choć ciut nieobecna. Mogłam zapomnieć. Choć na chwilę.
Natrafiłam na "Ołówek". Dobrze się stało. Budzę się z tego letargu. Powoli przecieram oczy. Chwilowo słońce nie oślepia. Nie muszę ich mrużyć. Szkoda, bo bardzo to lubię. Ale nie płaczę nad tym, ani nad niczym innym.
Jestem.
A wkoło ...
Deszczowo. Chłodno. Nic to! :) W każdej sytuacji można dopatrzeć się plusów. Są więc i plusy deszczowej pogody. Kalosze i spółka.
Kałuże poznawane wzdłuż i wszerz ... i dzikie slalomy na rolkach dookoła nich. Wyciągnięcie z szafy ukochanej parki. Spacerowanie z wiatrem we włosach. Obserwowanie pędzących po niebie burzowych chmur. A na drugi dzień nagroda dla wytrwałych spacerowiczów - wyłaniające się zza chmur słońce. I mieniące się nim mokre chodnikowe plamy ^^




Nowość w naszej okolicy - mini-rondo dla małoletnich uczestników ruchu ^^ Świetny pomysł! Świetna zabawa!

Można i tak ... ;)













21 maja 2013

Najmniejszy okruszek życia + wywiad z Katarzyną Rosicką - Jaczyńską

"Jestem tylko ołówkiem w ręce Boga."
Matka Teresa z Kalkuty

Bardzo bałam się tej książki. Zostałam nią poniekąd nastraszona - że "ciężka", że może to nie odpowiedni moment na jej czytanie ... , że dużo w niej Kościoła ... Byłam więc znacznie uprzedzona do jej zawartości. Tak przygotowana do lektury bałam się efektu "zdołowania", oraz religijnych wątków, których tak bardzo nie lubię w literaturze. Spodziewałam się męczącego umoralniania i cytatów z Biblii. Nic bardziej mylnego.

"Ołówek" bardzo mile mnie zaskoczył. To lektura obowiązkowa zarówno dla zagorzałego katolika, jak również dla wątpiącego ateisty (i odwrotnie). To książka dla każdego. To pięknie napisana historia kobiety, która dopóki choroba nie zapukała do jej drzwi, ścigała się z życiem, każdym nerwem pragnąc adrenaliny. Co czuje tak głodny wrażeń człowiek słysząc taki wyrok ... ? Gdy w jednej chwili cały jego świat legnie w gruzach? Co czuje taki człowiek przykuty do łóżka przez chorobę i całkowicie zależny od innych? Jak bardzo zmienia się wtedy jego życiowa hierarchia? Czy możliwe jest wtedy bezbolesne przewartościowanie życia? Ile i jakich pytań zada sobie, Bogu ... ?

Zdrowej osobie trudno ogarnąć ten temat ...

Autorka i zarazem główna bohaterka do ostatniej chwili nie poddała się i w niesamowity sposób zmagała się z chorobą. Zmagając się z wieloma utrudnieniami i przeciwnościami walczyła do końca. Nie mogąc współpracować z własnym ciałem, mając utrudnioną możliwość porozumiewania się z otoczeniem, napisała cudowną, poruszającą książkę. Mądrą, ciepłą, momentami żartobliwą lekturę - bo autorka potrafiła też śmiać się ze swojej choroby. Łzy wzruszania mieszają się tu z uśmiechem. Takie emocje towarzyszą poznawaniu historii Kasi.

Bez zbędnego pouczania, bez użalania się nad sobą i nad swym cierpieniem, Kasia w subtelny sposób pokazuje nam którędy droga. W swej książce opisuje niesamowitą miłość do życia i czerpanie radości z najmniejszych jego darów.

Z "Ołówka" bije zadziwiająca wola życia, która wielu z nas opuszcza z czasem tak błahych powodów. Szacunek do życia, wiara i siła - tego nam brakuje. Kasia swą postawą dopinguje nas do walki i daje nam wiarę, uczy pokory i szacunku do życia.

Książka dotykając tak bolesnej tematyki, nie barwi świata nurkującego w jej głębinach czytelnika na ciemne kolory. Wręcz przeciwnie ... Pokazuje światełko w tunelu. Daje wiarę, że nawet cierpienie ma sens.

W "Ołówku" odnalazłam swoje myśli i odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań.
To książka do której na pewno wrócę. Książka, której nie wyobrażam sobie nie mieć we własnej biblioteczce.
Napisać o niej, że chwyta za serce to za mało ...
Podjąć się jej charakterystyki, to jak porwać się z motyką na słońce ... Bo żadne skróty myślowe nie oddadzą tego, co przekazuje nam w "Ołówku" Kasia ... To po prostu trzeba przetrawić samemu. Słowo po słowie. Linijka po linijce. Pewnie wiele zależy od wrażliwości czytelnika ... Pewnie niewiele mniej od tego w jakim momencie życia akurat się on znajduje ... Nie mniej myślę, że to lektura obowiązkowa dla każdego. Nie wierzę, że można przejść obok tej książki obojętnie. Nie wierzę, że można nie dostrzec jej blasku. Uczmy się od tych, którzy mają nam coś do przekazania ... Szczególnie jeśli jest to tak wartościowa lekcja ...
Docenić najmniejszy okruszek podarowanego życia ... Najmniejszy ...








"Ołówek" Katarzyna Rosicka - Jaczyńska

Dodaję tu  znaleziony w Sieci wywiad z autorką.


19 maja 2013

Przegląd weekendowych przyjemności

By nie zwariować ... ;)
By już dłużej nie zadręczać Was moim wisielczym humorem ...
By zająć myśli czymś przyjemnym ^^
Zbieramy siły na nowy tydzień. A stary zakończył się niedopilnowaniem spraw urzędowych (przeze mnie!), które to niestety skutkuje wyjaśnianiem tychże spraw w najbliższych dniach. Peszek! Buuuu....
Nasze weekendowe migawki.
Był wspólny i indywidualny czas ;)
Były kłótnie o komputer ... (To dziewczyny.)
Było kolorowe pichcenie ...
Było wyciągnięcie z szafy ukochanej letniej sukienki ... Była premiera szmateksowych perełek i wakacyjny (dostosowany do cudownej pogody :) makijaż ...
Było dobre kino ... Po raz kolejny "Zeszłej nocy" oraz fuksem wypatrzone "Czarownice z Sallem Falls" na podstawie powieści Jodi Picoult. Uraczyłam się kinem że ho ho! Choć przy książce film zawsze wypada ... jak wypada ;)
Było książkowo. Było obcowanie z książką na ławce (to powoli standard :) i na balkonie (premiera!)...
Było cieszenie oczu niesamowicie soczyście zieloną trawą ... Był mikroskopijnej wielkości i ogromnej urody bukiecik od Młodszej ^^
Było tańczące po podłodze słońce ... Był poruszający sukienką wiatr ...
Było dobrze.