25 lipca 2013

W alternatywnym życiu ...

Coraz częściej prowadzę w mojej głowie alternatywne życie ... I z każdym miesiącem, z każdym dniem pragnę go coraz bardziej tu i teraz ...
Pojawiają się tam (w mojej głowie) także dialogi ... Planuję co mówię i jak mówię ... , planuję jak układam poduszki na kanapie w salonie, i to jak potem z lubością moszczę się wśród nich i czytam, piję mrożoną kawę i kruszę jagodowymi muffinami ... ;)

W alternatywnym życiu jestem kobietą wszechstronnie spełnioną ... Wiem czego chcę od życia i dostaję to. Śmiało sięgam po to co mi się należy od życia. Jestem zdecydowana i pewna siebie. Nie boję się wyzwań i ryzyka. Jestem szalona i wciąż się uśmiecham. Jest mi błogo. Mam upragniony spokój ... Duszy, sumienia, oraz ten fizyczny ..

W moich marzeniach mieszkam w wiejskim domu z drewnianym gankiem i z dużymi oknami ...
Skrzypią tu stare drewniane podłogi i leciwe okiennice ...
Wnętrze domu wypełnione jest przedmiotami z duszą, z widocznymi śladami upływającego czasu ... Nadgryzione zębem czasu ^^ Stoi tu dumnie zabytkowa toaletka, stary kredens pełen babcinej zastawy i duży okrągły stół nakryty szydełkowym obrusem, z krzesłami nie od kompletu ... A każde z tych krzeseł z zapisaną w nim własną historią ... Stara przepastna szafa pamięta dawne czasy ... Każda zdobiąca ją rysa jest jak pamiętnik znaleziony na strychu, kryje wiele tajemnic ...
Stare, odrestaurowane meble zdobią wszelakie bibeloty ... Wszędzie pełno aniołów i świeżych kwiatów ...
Jest przestronnie, jasno, z przewagą białych mebli i takich samych dodatków ...
W oknach wiszą koronkowe firanki, na szerokich parapetach tuż obok doniczek pełnych kwiatów i ziół piętrzą się książki czekające na przeczytanie ...
W salonie, w przeszklonych regałach książki piętrzą się w nierównych rzędach i stosikach ... Unosi się tu zapach książek i konwalii, które rosną tuż za oknem ...
W dużej kuchni wciąż pachnie domowym ciastem i chlebem ... Stoi tu stary drewniany stół, przy którym co rano zjadamy wspólnie śniadanie ... Półki kredensu uginają się pod ciężarem domowych konfitur ... Z sufitu zwisają warkocze czosnku, zasuszone bukiety ziół oraz upolowane na pchlim targu rondle i patelnie ...
Na tarasie, na tyłach domu do wypoczynku zapraszają wiklinowe meble wymoszczone miękkimi poduchami i duża drewniana huśtawka ...
Po jednej ścianie domu pnie się dorodne winogrono ...
Niski biały płotek wieńczy skrzypiąca furtka ... Za płotkiem gąszcz chwastów po kolana, który nikomu nie przeszkadza ...
Zapach róż pnących się po pergoli oszałamia swą intensywnością ...
Kot dachowiec leniwie wygrzewa się na kamiennych schodkach prowadzących do chłodnego wnętrza domostwa ...
W ogrodzie, w cieniu altanki delektuję się domowym kompotem z antonówek z własnego sadu ...
W popołudniowym słońcu, wyciągnięta w hamaku rozwieszonym między starymi jabłonkami, zatapiam się w przyjemnej lekturze ...
Chłód studni koi w upalne dni ... i służy za podręczną chłodnię ...
Krzaki porzeczek w ogrodzie kuszą kwaskowym smakiem z obietnicą słodkiej nutki ... , a krzaczki truskawek nawołują z dala swą intensywną czerwienią ...
Równe, wypielone grządki niezmiernie cieszą moje oczy, a po marchewkę i s-kę wcale nie muszę jechać do pobliskiego marketu ...
Rowerem wyposażonym w duży wiklinowy kosz jeżdżę do sąsiedniej wsi po swojskie jajka i sery ...^^
Krasula sąsiada ryczy za płotem ...
Wokoło unosi się zapach suszącego się na słońcu siana ... 
Na sznurku rozciągniętym pomiędzy drzewami suszy się furkoczące na wietrze pranie ...
Jak okiem sięgnął rozpościerają się rozłożyste łąki i lasy ...
Co rano budzi mnie śpiew ptaków, a wieczorem usypia rechot żab i koncert świerszczy ...
Na poranną kawę wychodzę na ganek i wdycham rześkie poranne powietrze siedząc w wiklinowym fotelu, otulona patchworkową narzutą. Spijając parujący napój leniwie spoglądam na roztaczający się dookoła dziki ogród pełen starych drzew i kwiatów ... W takim doborowym towarzystwie z lubością przyglądam się znikającej w porannym słońcu rosie ^^
Prawdziwie wiejska sielanka ... Proste życie ...
Może nie teraz. Może nie za kilka lat. Ale może kiedyś ...
Przecież marzenia są po to żeby je spełniać :-)
Ostatnie marzenie z listy. Do odhaczenia. Cała otoczka osobowościowa nie może dłużej czekać ... Musi się czym prędzej ujawnić ... ;-) W przeciwnym wypadku nici z tego ostatniego marzenia z listy ...
Trzymajcie mocno kciuki.



















  







20 lipca 2013

Minął rok

Minął rok odkąd umieściłam tu pierwszego posta. Bilans: 204  opublikowane posty,  2332  komentarzy, 27 634 wyświetleń. Dla mnie to bardzo dużo. Zaczynając swoją przygodę z Bloggerem nie liczyłam na taki odbiór. Pamiętam jak dopiero raczkując w blogosferze, cieszyłam się z zaledwie kilku odwiedzin bloga w ciągu dnia. Radość z każdego komentarza trwa nieprzerwanie. Nowi obserwujący to prawdziwe wyróżnienie, a stali bywalcy to powód do dumy.
Całe 12 miesięcy. Zleciało ... Pochłaniające, pasjonujące i rozwijające zajęcie ... Minęła mi na nim niejedna nieprzespana nocka.
Kocham to! Mogłabym z tego żyć ... Tylko niestety nie jestem córką premiera! ;)
Taki mały, wredny żarcik, bo temat niezwykle świeży i drażliwy ;)


źródło



Dziękuję Wszystkim, którzy tu zaglądają ... , tym, którzy trwają przy mnie nieprzerwanie ... , tym, którzy pamiętają każdego dnia ... , tym, którzy odwiedzają mnie sporadycznie i tym, którzy zaczynają ze mną każdy dzień ... ,  a szczególnie tym, którzy  po cichu, anonimowo podczytują i niecierpliwie wyglądają nowych wieści ...
Bez Was, moich czytelników, nie byłoby Marzeń Do Spełnienia!
Dzięki!
:***


17 lipca 2013

Bez mojej zgody

Dobrze, że są takie książki ... Choć to smutne, że potrzebuję tego rodzaju lektury, by na nowo docenić wszystko co posiadam ... i dziękować Temu w niebie za każdy kolejny, zwykły dzień ...


 


Nie lubię niespodzianek. Nie lubię być zaskakiwana. Zakończeniem książki również. 
Lubię wiedzieć co mnie czeka, lubię spodziewać się czegoś i być na to przygotowaną. 
Tu autorce udało się wyprowadzić mnie w pole. 
Naturalnie nie liczyłam na żaden happy end ... Takowy wręcz popsułby całą powieść. Ale są pewne czytelnicze granice ;) Takich zakończeń nie lubię ... I za ten niespodziewany, okupiony autentycznym bólem koniec historii... mały minus dla książki. Choć dla statystycznego czytelnika, na pewno będzie on plusem.
POLECAM.

15 lipca 2013

Selekcja

Pieprzony 2013. Pieprzony deszcz dudniący w szyby. Pieprzony obiad, który przecież trzeba ugotować. Pieprzony bałagan i pieprzone pranie. Pieprzona niechęć do pracy.
A od zeszłego tygodnia pełny etat. Gdyby to była praca moich marzeń ... Ale nie jest i nie ma się z czego cieszyć, tym bardziej, że ten cały etat, to tak naprawdę półtora etatu i zero czasu na cokolwiek poza nią! I jeszcze nawet nie mogę sobie ponarzekać, bo przecież tak trudno o "dobrą" pracę i zawsze może być gorzej, a życie jest piękne i trzeba się cieszyć każdą cudowną minutką! Phi! Sorry ale nie dziś.

Co to za życie bez czasu na jakąkolwiek kontemplację ... ? Nie mamy czasu by zatrzymać się na chwilę, by z podziwem spojrzeć na słońce skrzące się na tafli jeziora, na biedronkę drepczącą po źdźble trawy, na krople deszczu spływające po szybie, to kiedy mamy mieć czas na życiowe dywagacje, rozważania egzystencjalne czy wszelkie przemyślenia natury duchowej ...
Wczoraj był człowiek, dziś już go nie ma. Życie toczy się dalej jakby nigdy nic. Tak to. Właśnie tak zapominamy o słowach "spieszmy się kochać ludzi ..."... Jest dokładnie tak jak w komentarzu pod ostatnim postem, komentarzu od anonimowej Kasi. Dziś nie ma czasu na to co w życiu ważne, ani na rozczulanie się nad sobą. Trzeba być twardym, nie "miętkim"! I w tych idealnych, cieplarnianych warunkach rosną sobie zagorzali egoiści i ludzie ukryci w swych twardych skorupach ... Takim "twardzielem" być może stanę się i ja. Bo przecież życie hartuje bezbłędnie.

Dobija mnie ten rok. Mam dość tych wszystkich "niespodzianek". Selekcja na każdej linii. Ostre cięcia. Same duże zmiany. Zbyt dużo spraw skumulowało się w jednym czasie. Mam ochotę uszczypnąć się i sprawdzić czy to nie zły sen, ale boję się ...

Ograniczam otaczające nas przedmioty do absolutnego minimum. Wyrzucam, odkładam, pakuję. Staram się być bezlitosna w selekcji, ale z całego serca tego nie znoszę i wciąż się tego uczę! Wykańcza mnie to psychicznie i fizycznie. Bardzo pooooowoli wszystko przewozimy :((  Niby jest tego niewiele, ale jak przychodzi co do czego, to nie wiadomo od czego zacząć i końca nie widać. Już nawet nie liczę spakowanych kartonów. Nasza trzecia przeprowadzka. Zważywszy na kierunek każdej kolejnej - mamy bardzo pokrętne życie. Albo po prostu jesteśmy idiotami.




11 lipca 2013

Memento mori

9 lipca odszedł z tego świata Ktoś dla mnie bardzo ważny :(((
Choć sama prosiłam Boga by już zabrał ją do siebie, by nie cierpiała ani minuty dłużej ... , to jednak łzy płyną strużkami po policzkach, gdy tylko pomyślę, że już nigdy więcej jej nie odwiedzę, nie przytulę, już nigdy nie poczuję ciepła bijącego od niej, nie wtulę się w ten zapamiętany z dzieciństwa zapach, od lat wciąż ten sam ... , że już nigdy się do mnie nie uśmiechnie i nie powie do mnie "moja kochana Kamilka", nie spyta co u Nas ...  ^^
I nigdy nie zapomnę naszego ostatniego pożegnania ... Powiedziała wtedy, żebym o niej pamiętała ... Choć zamierzałam jeszcze zdążyć ją odwiedzić, to Ona musiała czuć, że to nasz ostatni raz ...
Nigdy o Tobie nie zapomnę. NIGDY.
Bo moich cudownych wspomnień nie zabierze mi nikt.
Ukochana babcia ...
Dziś razem z nami żegnało ją całe niebo. Przez całą mszę żałobną świeciło słońce, a zaraz po naszym wyjściu z kościoła, niebo zasnuły chmury, zaczęło kropić, z każdą minutą deszcz szalał coraz bardziej i padał już aż do końca ceremonii ... Uspokoił się wraz z rozejściem się żałobników ...

W takich momentach zawsze zarzucamy sobie, że za rzadko Kogoś odwiedzaliśmy, że zbyt mało z nim rozmawialiśmy, że nie byliśmy z tym Kimś wystarczająco blisko ... Jak to jest, że tylko w takich chwilach przypominamy sobie wiersz ks.Twardowskiego ... i obiecujemy sobie przewartościowanie spraw, a jednak po krótkim czasie na nowo pogrążamy się w zbytnim dążeniu ku sprawom przyziemnym, które przemijają wraz ze śmiercią, znów nie znajdujemy czasu dla bliskich, znów stajemy się trybikami samonapędzającej się machiny i zapominamy, że nic nie jest wieczne ... ?
Spieszmy się kochać ludzi ...






Egoizm

To ile jesteśmy w stanie znieść, a to ile chcemy poświęcić to dwie różne sprawy ... Z wiekiem robi się ze mnie coraz większa egoistka. Dobrze mi z tym. Nadchodzi Mój Czas.




9 lipca 2013

A mogło być tak pięknie ...

Czasem naprawdę niewiele brakuje do tego by mogło być idealnie ... W takich chwilach świadomość tej luki i to że jej zapełnienie jest niestety niemożliwe, wręcz niewykonalne boli jeszcze bardziej ...






Wakacje upływają w atmosferze pośpiechu, zdenerwowania i powietrza ciężkiego od niewypowiedzianych słów. Bo przychodzi czas, że szkoda strzępić języka ... Bo przychodzi ten moment, gdy zaczyna nam być już wszystko jedno ... Bo nagle dociera do nas, że to najgorsze rozwiązanie może być w rzeczywistości naszym wybawieniem ... I otula mnie dziwny spokój podszyty niepokojem. Jakkolwiek głupio i niedorzecznie by to nie brzmiało, tak jest to najprawdziwsza prawda ...


3 lipca 2013

Inspirations

Nawet nie sądziłam, że to co mam na głowie ma aż tak (!) duży wpływ na moje samopoczucie, na mnie ... Brakowało mi tego mojego pazura ;) Wraz z pazurem wróciła odwaga! 
I chcę ulepszeń! Wszelakich! Tych życiowych przede wszystkim! A zaczynam od zapuszczenia dłuższej grzywki ;)





1 lipca 2013

My heart can't stop it

Nie cierpię plucia jadem ... Nie cierpię być pouczana ... I tak wiadomo że zrobię po swojemu, choćby na przekór ...
Czasem przydałoby się wyłączyć głośność, zatkać uszy i zagłuszyć śpiewem la la la ... Wbrew pozorom wcale nie jest to proste ...