Choć mam wrażenie, że bawię się świetnie, to jednak czasami przychodzi taki dzień, gdy dociera gdzieś do mojej podświadomości myśl, że tak naprawdę to żyję gdzieś obok siebie, że życie przecieka mi przez palce i że zamiast posuwać się do przodu, dalej stoję w miejscu. Bilans zysków i strat wypada "chusteczkowo" :/
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na co dzień wisi mi to zupełnie. Zahartowałam się. Opanowała mnie jakaś znieczulica. Wiele spraw pieprzy się, a moje podejście do nich, to pełna olewka pod tytułem "jakoś to będzie". Zauważyłam, że coraz łatwiej z wszystkim się godzę, kolejne ciosy coraz dzielniej przyjmuję na klatę. Jestem pogodzona z sobą, z tym co daje mi los. Żyję dniem dzisiejszym, nie wiem co będzie za tydzień, a co dopiero za miesiąc. Wydaje mi się, że już na nic nie czekam, a jeśli czekam, to biernie ... (nijak ma się to do konwencji tego bloga i jego nazwy). Chyba nie tak to powinno wyglądać ... Ale jestem dziwnie spokojna. Wiem, że będzie dobrze. Musi być :)
Mąż śmieje się, że na blogu same moje nogi :)) No cóż! Twarzy nigdy nie pokażę (NIGDY nie mów NIGDY!), sama nie obfotografuję się sensownie z tyłu czy z boku, a chętnych do tego zajęcia jakoś brakuje. Więc ... dziś MOJE NOGI W DRODZE DO PRACY :D
Otworzyłam Marzenia.... a tu takie nogi!!!!! Kobieto!!!Cudowne zdjecie :) Powinnaś je dać jako znak rozpoznawczy Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńMnie też nie ma kto zrobić sensownego zdjęcia sensownym wypasionym aparatem, więc radzę sobie sama ;) Moja córka wczoraj o mały włos a posikałaby się ze śmiechu oglądając moje zdjecia w aucie zamieszczone na blogu ;) "Mamuśka zrobiła sobie sweet focie!!!" Śmiała się gówniara ;)
Ja też miewam takowe poczucie i takowe myśli... Coś nie idzie, coś nie wypala, coś umyka, wymyka się z rąk, czegoś nie mogę, jestem na coś za "dorosła", już za późno. Pocieszam się jednak, że mam blisko siebie kilka fajnych mordek i że one dają mi siłę i wiarę :) Ale i tak nic tak nie oczyszcza jak napisanie kilku słów tu na blogu.
Ściskam :*
Pisz mi tak codziennie!!! ;)))
UsuńCórci możesz powiedzieć, że ja lubię Twoje "sweet focie"!
Lubię też "pouzewnętrzniać" się na blogu ... Później często żałuję, mam wrażenie, że za dużo napisałam. Bardzo często nachodzą mnie myśli, że może blog, to nie był dobry pomysł ... i wtedy zawsze dziwnym trafem dostaję od Was jakiś miły komentarz :) I wtedy wiem, że tędy droga. Ściskam :*
Usuń
Pan Rafał Bryndal ma swoje codzienne 5 minut w Radio Zet - "Listy do B.". Ostatnio padło z jego ust stwierdzenie, że gdyby niektórzy piszący blogi czytali czasami to co piszą to przestaliby pisać ;) Oczywiście wszystko z przymrużeniem oka i żartem zarezerwowanym dla Pana R.B. :)
UsuńJa lubię swoje pisanie. Mój blog jest dla mnie miejscem, w którym łączę się z moimi ulubionymi koleżankami blogowymi i dzielę swoimi smutkami i radościami. A kiedy widzę tak śliczne zdjęcia i mam możliwość posłuchania fajnych życiowych kawałków to nikt mnie stąd nie wygoni :)
:*
Nie wyganiam! Wręcz przeciwnie! :))
UsuńUwielbiam poczucie humoru Bryndala :D Co do blogowania, to choć czasem brakuje na nie czasu, czasem chęci, to chyba nie dałabym już rady bez niego ... Uzależniłam się :) Lubię zaglądać do Was i zostawiać tam swój ślad, lubię czytać Wasze komentarze u mnie, lubię te nasze rozmowy, lubię całą tę otoczkę publikowania moich treści, niby anonimowych, a jednak bardzo osobistych. Zwątpienie ogarnia mnie, gdy piszę smutne posty - nie chciałabym ciągle smęcić ... Ale takie jest życie - nie zawsze kolorowe. A blog jest świetnym filtrem, oczyszcza mnie ze złych emocji :)
:*
zawsze musi być dooobrze! ;-)
OdpowiedzUsuńzapraszam Cię do mnie :)
Z przyjemnością skorzystam z zaproszenia :)
UsuńTeż miewam takie myśli, ale to w końcu mija i jest lepiej :)
OdpowiedzUsuńTe myśli choć czasami tak znienawidzone, to też są nam potrzebne ... właśnie po to, by zastanowić się nad sobą, nad swoimi celami, pragnieniami ... by było jeszcze lepiej :)
Usuń