6 kwietnia 2013

Terapia

Podcięłam włosy. Ciut krócej niż ostatnio. Zmieniłam ich kolor na o ton jaśniejszy.
Brwi jak zwykle poddałam profesjonalnej obróbce (oddałam je w dobre ręce :).
Paznokcie pomalowałam na pastelowy kolor.
Zrobiłam delikatny makijaż.
Założyłam ulubione kolczyki.
I ciepły, miły w dotyku sweter.
Na zmarznięte stopy wciągnęłam grube, kolorowe skarpety.
Pomogło. Na chwilę.

Dopadła mnie niemoc ... Cierpię na brak energii i optymizmu. Nic mnie nie cieszy lub cieszy tylko przez chwilę. W niczym nie widzę celu. Mimo najszczerszych chęci w niczym nie dopatrzę się żadnego sensu. Totalny bezsens egzystencji. Brakuje też sił i cierpliwości. Na wszystko. Źle ze mną. Oj! Źle! Słońce potrzebne od zaraz! (Poważnie rozważam włączenie do terapii wizyty w solarium ;)
Próbując trochę rozruszać uśpione ciało, zapuszczam energetyczną muzykę (głównie stare, odgrzewane kawałki - Pink, Gwen Stefanii, ukochaną Jessie J, Michaela Jacksona i inne takie), zwlekam się z tego, co akurat okupuję i zmuszam się do podstawowych czynności.

Niestety wszystko sprzymierza się przeciwko mnie. Nawet ład i porządek. To przede wszystkim! Kurzowe koty nie mają litości. Staram się ogarniać chaos, który wygląda na mnie z każdego kąta. Bałagan robi się sam, i nawet nie wiem kiedy. Mam podstawy sądzić, że wypełza spod podłogi, gdy tylko odwracam wzrok.
Me chaotyczne ruchy niewiele pomagają. Nieporządek wciąż narasta, a ja nie widzę sensu mej syzyfowej pracy. Pranie samo się nie poskłada, a na dodatek coraz to nowe porcje proszą się o kąpiel w pralce. O prasowaniu nie myślę nawet gdy tryskam energią - nie cierpię!!! - tu nic się nie zmieniło! Uff! Przynajmniej jeden stały element ;D Gotowanie ostatnio wcale nie cieszy i stało się przykrym obowiązkiem.
Te zwykłe codzienne czynności zupełnie mnie przerastają, a wizja przymusu i nieuniknionego (samo się nie zrobi!) dobija niemiłosiernie. Deprecha jak nic!

Piekę chleb z Watykanu. Zważywszy na mój aktualny stan fizyczny i psychiczny, to nie lada wyczyn! Piecze się go cały tydzień - codziennie dorzuca się tylko jeden składnik, nawet nie mieszając zawartości michy (mieszamy jedynie raz - czwartego dnia). Jutro finisz - upieczemy nasz chlebek, który tak naprawdę jest słodkim, pysznym ciachem ^^ Jak starczy chęci, to rozszerzę ten temat.

Czytanie to również forma terapii. Więc czytam. A raczej próbuję. Wstyd się przyznać, ale dopiero wczoraj skończyłam Wiśniewskiego. Głód czytelniczy ssie, ale w ciągu dnia nie mam czasu dla książek, w pracy zapierdziel, a późnym wieczorem powieki same opadają w najmniej oczekiwanym momencie. Więc stosik nie zmalał ani trochę. Wręcz przeciwnie. Justin dołożyła do niego dwie nowe lektury (jak zwykle sama przytachała i wepchnęła mi je do rąk :). Niezwykle kuszące okazy! A jak ona potrafi nimi kusić!!! Jest bezbłędna :) I tak pięknie potrafi pocieszać ... :* Mądre słowa padające z jej ust powinnam wytatuować sobie na przedramionach i już nigdy nie zakładać nic z długim rękawem :)))

W ramach rodzinnej "depresji" złączyliśmy się z Poślubionym w bólu i otworzyliśmy jedenastoletnie Carlo Rossi, czekające na odpowiedni moment. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że oto nadszedł ...  Kiepski mamy czas.  A wiosny ani widu, ani słychu ... Jeśli coś się nie zmieni, to chyba zwariuję! Wrrrrrrr.... Więc kochani - byle do lata! Do żaru z nieba, rozgrzanego piasku pod bosymi stopami, chłodnych fal obmywających opalone łydki i zimnego piwa prosto "z kija" ... :D





34 komentarze:

  1. Ooo, ten wpis nie mógł trafić na lepszego znawcę niechęci do bałaganu, bezowocnego sprzątania oraz tych innych prac domowych!!! Masz rację, TO musi wypełzać spod podłogi! Nie wiem, czy Cię pocieszę, ale wydaje mi się, że TO zostało u mnie ostatnio nieco ujarzmione. Żadnych rad dawać nie mogę, bo jako pogromca nie mam jeszcze ugruntowanej pozycji, ale wytrzymaj chwile przygnębienia i uwierz, że TO możecie pokonać. Odwagi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widzisz lubię większość prac domowych. Szczególnie sprzątanie :) Nawet mimo tego na pozór bezowocnego plonu ;) Tylko teraz mam taki kiepski okres :/ W myśl zasady, że "nieszczęścia chodzą parami", parę problemów nałożyło się na siebie i rozłożyło mnie na łopatki.
      Ale podniosę się i z tego upadku! I ujarzmię nie tylko moje kurzowe koty! , ale również wszelkie problemy i czarne myśli! Przegnam je w cholerę! :) Tylko byleby nie była potrzebna do tego skrzynka wina czy radykalne ścięcie włosów ;)
      Dziękuję za wsparcie Pogromco! ;) Szczerze życzę Ci tej ugruntowanej pozycji! :) A sobie wyjścia na prostą :)

      Usuń
  2. Znam ten stan niemocy... Myślę, że nie bez znaczenia jest przedłużająca się zima, podczas, gdy każdy marzy o słońcu i energii, która w raz z nim przyjdzie. Mi nieco pomagają ćwiczenia. Codziennie ćwiczę sobie w ramach dziennej dawki ruchu i pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! W moim przypadku przedłużająca się zima to był taki ostatni gwóźdź do trumny ;) Brak słońca na pewno nie ułatwił sprawy.
      Wiem, że i mnie by pomogły ćwiczenia. Ruch to najlepsze lekarstwo na każde zło. Tylko że najpierw trzeba by znaleźć na nie energię ... W tej chwili - niewykonalne. Nie chcę tu smęcić, ale ze mnie ostatnio prawdziwa "dętka" :/
      Ale widzę, że Ty jesteś konsekwentna do bólu :) Trwasz w ćwiczeniach. Brawo! Podziwiam. Szczególnie w takich "wiosennych" okolicznościach.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Wiesz... mam motywację. Muszę się w kieckę ślubną zmieścić. A raczej nie przytyć, bo wybrała, przymierzałam i zdecydowałam na suknie w rozm. 34/36 - jest idealna. A jak teraz odpuszczę to będzie lipa i tyle :)
      A tak poważnie, to ćwiczenia dają mi na prawdę pozytywnego kopa i nie wyobrażam już sobie dnia bez ćwiczeń czy innej formy ruchu (poza niedzielą, gdy zazwyczaj wrzucam na luz). Choć z czasem też różnie, staram się codziennie zrobić choć takie 10 minutowe zestawy po 2, 3 - więc w sumie każdego dnia choć przez 20-30 minut się poruszać.

      Usuń
    3. I właśnie dlatego Cię podziwiam :) Jakbym widziała siebie sprzed kilku miesięcy ;) Zazdroszczę motywacji, której u mnie jakoś ostatnio brak. I ja wezmę się za swoją formę! Ale jeszcze nie teraz ... ;)
      P.S. Rozmiar 34/36 - to z Ciebie okruszynka! :) Czy Ty aby nie przesadzasz z tymi ćwiczeniami ... ? ;)
      Powodzenia i wytrwałości!

      Usuń
  3. Ech witaj w klubie wyczekujących wiosny. Niby słońce jest, niby dzień dłuższy, ale ja też mam już dosyć ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem tylko teraz czy nadal czekamy ... czy może już nie ... Czy to już? :))
      U mnie od wczoraj słońce przygrzewa, wszystko sukcesywnie topi się, a ja jeszcze bardziej przybita :/ A najlepsza była moja ostatnia reakcja na moszczenie się w nagrzanym słońcem samochodzie ... Gdy wsiadłam do tak bardzo nagrzanego auta, to autentycznie zagotowało się we mnie ze wzburzenia! i powiedziałam do Poślubionego: "To ja już wolę zimę!" Znowu będę marudzić, ale nienawidzę tego okresu przejściowego, gdy na dworze jeszcze za zimno, by zmienić nakrycie wierzchnie na lżejsze, a w środkach transportu, ukrop jak cholera! I jakby się człowiek nie ubrał, to i tak zawsze jest źle! Albo za lekko, albo za grubo. I w porządku, wiem że można "na cebulkę", tyle że tachanie ze sobą tych wszystkich warstw też jest frustrujące! :D Kurde no! To moje przesilenie! Tak źle i tak niedobrze :D

      Usuń
  4. Marudo:P Czy pocieszy Cię to, że co druga osoba tak ma?! :) Głowa do góry!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maruda nie czuje się tym ani trochę pocieszona :(
      Ale dziękuję za tę próbę pocieszenia :)
      Głowa do góry! Tak jest! Już się robi! :))

      Usuń
  5. mam to samo..ale podobno od środy wiosna. I tego się trzymam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już pojutrze!!! :)))))))))
      Więc i ja trzymam się kurczowo tej myśli! Może wraz z nadejściem wiosny, wszystko co złe minie ...

      Usuń
  6. witam. jakbym o sobie czytała , do tego też upiekłam chlebek watykański, najgorsze, że nie miałam komu rozdać 3 pozostałych porcji i upiekłam z całości ciasta, dodając "na oko" mąki, oleju i jaj;, cukru już nie dałam i tak wyszedł słodki,nie dałam także jabłek, tylko stratą gorzką czekoladę. w sumie dobre wyszło. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, a ja bym chętnie wzięła :-)

      Usuń
    2. Klaudia, a bez jabłek nie wyszło za suche? Z rozdaniem ciasta nie miałam problemów, ba! nawet przydałoby się tego więcej :) Wyszedł boski. Wszystkim bardzo smakował :) Choć chlebek powinno piec się raz w życiu, to nie pierwszy raz złamię zasady, za tydzień biorę rozczyn od osoby przeze mnie obdarowanej i na nowo piekę chlebek :) Tyle że tym razem dodam do niego orzechy i rodzynki - bo jedząc chlebek, brakowało mi ich w nim.
      Sekretarko, jeśli jesteś z Wielkopolski ... chętnie się z tobą podzielę moim ciastem :)

      Usuń
  7. Mam wrażenie, że czytam samą siebie... Byle do lata!!! Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no! Mam nadzieję, że u Ciebie choć ciut lepiej ...
      Jak ja pragnę tego lata!
      Ściskam! :)

      Usuń
  8. Pocieszam się tym, że od wczoraj u nas jest słonecznie. Mam nadzieję, że tak już zostanie :)
    A co do kotów kurzowych to u mnie jest jakieś epicentrum mnożenia się tego świństwa :/ Potrafimy wyjechać z domu na 4 dni, a po powrocie już zalegają w kątach. Ja się pytam skąd to się bierze??? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze słońce coś kapryśne - co rusz chowa się za chmurami, a wtedy na nowo dokoła robi się tak ponuro i depresyjnie, jak w tanim horrorze ... ;)
      Przy mojej niemocy próbowałam zaprzyjaźnić się z kurzowymi kotami ;) , ale nie potrafię ... Może to i dobrze. Bo jazda na ścierze w moim wykonaniu jest skuteczniejsza od skalpela Chodakowskiej :)
      Ale nie mam pojęcia skąd się bierze to świństwo. Wyłazi spod podłogi! Jak nic! :D

      Usuń
  9. Też nie mam sił na nic... a raczej nie tyle, że nie mam, co gubię sens tego wszystkiego, tej powtarzalnej rzeczywistości, pełnej zabieganych ludzi, rzadko mających czas się ze sobą spotkać... jutro znów pon. i to mnie dołuje... ale mam nadz. ze i Tobie, i mi sie polepszy :) wszystkiego dobrego!! PS jestem bardzo ciekawa tego chlebka!! Skad ta nazwa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ogół lubię tę powtarzalność, łatwiej mi się w niej odnaleźć i ogarnąć całość. Ale ostatnio i ja zgubiłam gdzieś jej sens ... Dołuje mnie wszystko. Sama mam siebie dość i "myślę sobie, że ta zima kiedyś musi minąć. Zazieleni się, urośnie kilka drzew." :)))
      Życzę Tobie i sobie mocy! I odzyskania wiary w sens ...

      Co do ciasta ...
      http://atrapa.net/chains/chleb.htm
      To taka sympatyczna (i bardzo smaczna!) forma łańcuszka szczęścia :) Dość pomocna w zwolnieniu tempa, znalezieniu czasu na spotkanie z innymi zabieganymi ludźmi - bo przecież trzeba się tym chlebkiem z nimi podzielić :) Polecam.
      I nie mam pojęcia skąd ta nazwa :/ Bo to ani nie jest chlebek, ani z tego co wiem nie ma swego źródła w Watykanie ... Taka ideologia dopisana dla potrzeb masy ;)

      Usuń
  10. Wiesz, ja miałam w piątek takiego doła, dolinę w zasadzie. Odkryłam, ze muszę wyjść z domu raz na jakiś czas. Tak po prostu zostawić towarzystwo, bałagan, niedogotowany obiad umówić się z ludźmi i wyjść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak czasem trzeba! I basta! :))) I niech się wali ... Żeby nie zwariować, czasem trzeba sobie odpuścić.

      Usuń
  11. Chciałabym zaproponować, a może raczej zaprezentować Wam dwa ciekawe konkursy. W jednym z nich do wygrania są dwie gry edukacyjne dla dzieci "Akademia umysłu Junior", w drugim natomiast fantastyczna książka pt."Spojrzenie Elfa".

    W żadnym wypadku nie namawiam, po prostu chciałabym aby wiadomość o tych konkursach trafiła do wielu ludzi :) Jeżeli więc jesteście zainteresowani wzięciem udziału to zapraszam na mój profil, znajdziecie tam blogi "Babylandia" oraz "Książeczki synka i córeczki" gdzie dostępne są te konkursy. Jeżeli jednak nie interesują Was one to z góry przepraszam za spam...

    Pozdrawiam serdecznie
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam! Od razu spam :) Jeśli dotyczy książek i innych wyższych celów, to wybaczę wszystko ;)
      Dziękuję za zaproszenie :) W wolnej chwili na pewno zajrzę :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Wyjrzyj przez okno....WIOSNA!!!!
    przynajmniej u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie coś niezdecydowana ta wiosna ... Niby już wychyla się z bagażami, a zaraz potem biegnie po last minute ;)

      Usuń
  13. Przesyłam trochę tego co u mnie za oknem - słońce kochana pora podnosić uszy do góry :) Ale masz tu piękne zdjęcia kąciki ust same się podnoszą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci pięknie za to słońce i Twoje pochwały :)) Na ten komplement i moje kąciki znacznie się uniosły :))))

      Usuń
  14. Pamiętam, gdy moja mama też piekła takie chlebki:) Taki łańcuszek szczęścia. Większość z nas czuje taką niemoc, przyjdzie wiosna, słońce i będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chlebek przepyszny Żółwinko :) Są różne przepisy. Mój jest z jabłkami i tartą czekoladą ^^ Można samemu zrobić rozczyn, wcale nie bawiąc się w łańcuszek szczęścia - co niektórych może odstraszać :)
      A niemoc minie :) Będzie lepiej :)

      Usuń
  15. Gdzieś mi umknął ten post... Wiesz, niestety ale przybijam piątkę. W dodatku u nas dzisiaj znowu pada śnieg... :-/
    Ale plus jest taki, żeście się ładnie z mężem winkiem uraczyli! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi że i Ty ... To teraz taki trudny czas. U mnie niestety to nie tylko wiosenne przesilenie :/ A tak bardzo chciałabym móc wszystko na nie zegnać ...
      Ale zawsze można znaleźć jakieś pozytywy :) Jak na przykład to winko! Co prawda było trzymane na innego rodzaju świętowanie, ale skoro terapia, to muszą być podjęte odpowiednie działania i środki ;)

      Usuń
  16. Napewno nic nie dzieje się bez przyczyny. Skoro dotykają nas jakieś problemy,smutki to znaczy ,że tak ma być.Uważam , że jest to jakiś pasujący puzel do układanki. Często z takich sytuacji rodzi się coś pozytywnego ,tylko musimy się na to otworzyć.Mi takie myślenie pomaga.Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń