Nie sprzątam, jedynie ogarniam.
Książki leżą nietknięte.
Powoli zapominam co to dobry film.
Do zajęć z gatunku koniecznych zmuszam się z największym trudem.
Dopadła mnie jesienna melancholia, niemoc i zrezygnowanie ... tak naprawdę nie mające nic wspólnego z jesienią ...
Mało czasu dla siebie ..., gdy w końcu uda się go troszkę ukraść dla nas ... jesiennie, leniwie spędzamy czas ... A przynajmniej staramy się. Bo pośpiech najtrudniej schować do ciemnej szafy. Niedziela to dla mnie dzień nadrabiania wszelkich rodzinnych zaległości, staram się być z dziewczynami tak inaczej, bardziej ... Spinam się by wszystko było jak należy. Czasem wychodzi lepiej, innym razem gorzej. Ale bardzo lubię ten nasz czas i tę radość w ich oczach.
Ugniatanie, wałkowanie, wycinanie, na nowo zlepianie i w mące się babranie :)) Do kawy podano ... nasze ulubione kruche ciasteczka. Takie jak kiedyś jadało się u mojej babci.
Broda w mące! Wyżeramy surowe ciasto, a co! Jako dziecko sama tak robiłam i uwielbiałam to. Poprawka - nadal uwielbiam :) Choć zabrakło zdjęć gotowych ciasteczek, wcale nie znaczy to, że wszystkie zostały zjedzone przed pójściem do piekarnika! Zapewniam, że tam trafiły i wyszły pyszne. O czym najlepiej świadczy fakt, że pochłonięta konsumpcją, kompletnie zapomniałam o kontynuowaniu fotorelacji. Wybaczcie :D
Dla niedowiarków i nie tylko:
Kruche ciasteczka
1,5 szkl. mąki
15 dag margaryny ("Kasia" najlepsza!- a co! zrobimy reklamę :)
5 łyżek cukru
2 żółtka
2 łyżki gęstej śmietany
cukier puder do posypania (jak kto woli lukier lub inne dekoracje - u nas różnie)
Proponuję potroić porcje składników, a co najmniej podwoić. W przeciwnym wypadku ciasteczek zabraknie na drugi dzień, a tego byśmy nie chcieli ;)
Wiadomo: posiekać mąkę z margaryną, dodać całą resztę, zagnieść szybko (bo kruche nie lubi ciepła naszych rączek) i schłodzić ok. 30 minut.
Na koniec pozostaje twórcze działanie. Chętne łapki i można wyczarować nie tylko zwykłe ciasteczka, ale np. ulepić kilka pierożków z jabłkiem w środku. Pycha!
Piec w temp. 180 stopni na jasnozłoty kolor, czyli ok. kilkunastu minut.
Bon appetit! :)
Skorzystałam z zaproszenia :) Apetytu mi narobiłaś teraz, kurcze. Dobrze, że zostało mi jeszcze ciasto z soboty ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńToś mi radość sprawiła swymi odwiedzinami ... :)) Uratowałaś ten marny wieczór. Niesamowite uczucie widzieć u siebie kogoś, kogo podczytuję od około dwóch lat. Z Twoim pierwszym blogiem zaczynałam swoją blogową przygodę; z tego co czytałam wtedy, zostałaś tylko Ty! To dzięki Twojemu drugiemu blogowi zapragnęłam stworzyć coś podobnego. I nie przesadzę pisząc, że gdyby nie Ty, to dziś mogłoby mnie tu nie być. Witaj i gość jak najczęściej. Pozdrawiam!
UsuńWierzę, że się udały. Poproszę o kilka, może być zdalnie byleby dotarły, pozdrawiam, Czytelniczka.
OdpowiedzUsuńJuż wysyłam ;))) A na wypadek gdyby jednak nie dotarły ... umieszczam przepis.
UsuńWszystko rozumiem... zdjęć mnóstwo... słusznie :) Tylko przepis gdzie????? :)
OdpowiedzUsuńOstatnio też tak mam. Przyjeżdżam po pracy do domu i choć mam mnóstwo do zrobienia to chodzę po mieszkaniu powłócząc nogami, nie wiedząc za bardzo co najpierw a co potem zrobić :) Totalny brak koncentracji i jakiejkolwiek organizacji. Biorąc pod uwagę fakt, że coraz więcej mam zajęć związanych z moją młodzieżą - dobrze byłoby rozpisać dzień a nawet tydzień na kartce :) Tyle że tego też mi się nie chce ;)
Buziaki :*
Ps. Poproszę przepis na priv ;)
Przydałby się dobry plan! Ale mnie też się nie chce go spisać :P Przepis umieszczam w poście, tyle tylko, że to zwykłe "kruche" jest :)
UsuńChyba mamy to wszystkie...
OdpowiedzUsuńPrzetrwamy :)
Ja też nie pamiętam co to dobry film!
Ty mi się tu Kochana nie wymigasz! Na którymś z blogów (bodajże u Sweet Pea) pisałaś, że jesteś świetna w organizacji. Pomóż w potrzebie! Razem z przedmówczynią chętnie skorzystamy ;)))
UsuńP.S.Przepraszam, ale naprawdę pocieszające jest to, że nie tylko ja jedna mam zaległości filmowe.
UsuńJakoś mi raźniej i lżej :)
Jesień to chyba taka pora roku, że czujemy się zmęczone, po szaleństwach i letnich wojażach. Nie jesteś sama, jest nas cała masa, a podobno w kupie siła:)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Lepiej mi z Waszymi komentarzami. I tak jak pisze Moaa - przetrwamy. Niecierpliwie czekam aż ten szalony pęd choć trochę się uspokoi, aż jakoś się w to wszystko wdrożę i ogarnę moją codzienność. Bo na razie jest NA WARIATA :))
UsuńTaki dziwny czas... Też mnie jakiś smutek goni...
OdpowiedzUsuńNa ciasteczka nabrałam ochoty:-)
"Smutek goni"- idealnie to ujęłaś ... Przy produkcji ciasteczek miło płynie czas,a tenże smutek idzie na chwilę w odstawkę ;) Witaj! Miło mi Cię gościć :))
UsuńJa chcę takie ciasteczka, tylko już gotowe :-).
OdpowiedzUsuńPod dzisiejszą śniegową aurę to raczej korzenne pierniczki :))
Usuń