23 września 2012

Spotkanie z książką

Porządków w szafach oczywiście nie zrobiłam ... Remontu też nie było - fachowcy nie dojechali, cała akcja została przełożona na poniedziałek. Większość weekendu spędziłam przy garach, przyrządzając nasze ulubione smakołyki (czasem tak mnie najdzie ... ;) Na szczęście nie tylko na pichceniu minął mi czas.
Choć uwielbiam czytać, to sto lat nie byłam w bibliotece. Ostatnio jakoś za czasów studiów. Od tamtej pory korzystałam z zasobów domowej biblioteczki, wymiany rodzinno-koleżeńskiej i otrzymanych prezentów. Natomiast już od początku wakacji planowałam wycieczkę zapoznawczą dla moich dziewczyn. Oczywiście wyleciało z głowy! Wczoraj to nadrobiłyśmy. Zapisałyśmy się do biblioteki :). Starsza potrzebowała lektury, której w bibliotece szkolnej zabrakło, więc wybraliśmy się do nowo otwartej niedaleko nas. Dziewczynom bardzo spodobało się nowe miejsce, każda wybrała coś dla siebie. Starsza już troszkę obeznana z tematem ciekawie przeglądała półki. Młodsza jakby wyczuwając powagę sytuacji, początkowo z przejęciem i prawie że z wypiekami na twarzyczce, nie mogła zdecydować się co do wyboru książki. Potrzebna była moja mała pomoc. Już po chwili śmielej i odważniej wertowała biblioteczne zbiory. A mnie przypomniało się jak przyjemnie jest w takich miejscach :)) Ten specyficzny klimat i zapach starych książek ... Miejsce z duszą. Na pewno będziemy zaglądać tu regularnie. Mam chrapkę na "Prawidła życia" Janusza Korczaka.











6 komentarzy:

  1. Biblioteka to miejsce z duszą. Mimo, że moje półki uginają się od nowych, jak dotąd nieprzeczytanych książek to i tak wolę te wypożyczone :)
    Czyżbym w rękach córci widziała książeczkę Grzegorza Kasdepke "Co to znaczy"? Mamy ją w swoich zasobach. Kupowałam moim dzieciom niektóre lektury, ze względu na ich brak w bibliotece. No i na tę okoliczność moja młodzież ma dziś w posiadaniu niezłą kolekcję ciekawych książek dla dzieci :) I powstał pomysł na wystawienie ich na allegro celem zarobienia odrobiny grosza :) Żal sprzedać niektóre pozycje, dlatego też Kasia zostawiła sobie kilka :) Będą dla pokoleń. A co ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest ... Inaczej czyta się wypożyczoną książkę. Jakoś tak magiczniej :)) Nie wiemy kto przed nami miał ją w rękach, nie znamy jej historii ...
      Tak, to Grzegorz Kasdepke :)-uwielbiamy pana, prawdziwy majstersztyk.
      Mnie również byłoby żal oddać nasze zbiory (choćby nie wiem w jak dobre ręce). Pomysł zostawienia ich ku potomności jest genialny. W naszej biblioteczce jest mnóstwo książek z mojego dzieciństwa i cieszy mnie bardzo, gdy dziewczyny właśnie po nie sięgają. Niektóre już mocno sfatygowane przez moje panny, ale może jakoś doczekają kolejnego pokolenia ... :)) Byłoby miło.

      Usuń
  2. też tak mam, że jak mam wenę, to z kuchni nie wychodzę. Mimo całej mojej miłości do książek nie chodzę do biblioteki, bo uwielbiam książki mieć. Na własność.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również kocham MIEĆ książki, jednak mamy mało miejsca na nie (przepastne regały już nic więcej nie pomieszczą ;). I tak ciągle ich przybywa, ale nie kupuję ich tyle ile bym chciała, właśnie z powodu ograniczonej przestrzeni. Dlatego wybawieniem dla mnie są wszelkie wymiany i biblioteki. Bardzo cieszę się, że na nowo je odkryłam. Mój mąż ma takie samo podejście do książek jak Ty - chce coś przeczytać, to kupuje, a biblioteki traktuje jako ostateczność :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ja tam, korzystam z biblioteki, szkoda tylko, że przeważnie nie ma książek, na przeczytanie których mam ochotę. Zawsze mnie ktoś uprzedzi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. To jest ten ból i zarazem jedyny minus biblioteki :)

      Usuń