30 listopada 2016

Górkowej Matki luźne przemyślenia



Uchyliwszy nieco rąbka tajemnicy ...





Z okołoświątecznym szaleństwem jest jak z drugim porodem ;) Niby człowiek już wie, że nie będzie lekko ... , niby pamięta jak to było poprzednim razem i wydaje mu się że tym razem to już nie powinno go nic zaskoczyć ... "Teraz musi być łatwiej."- myśli.
A jednak za każdym razem - jakby go kto walnął obuchem.
Już wczesna konfrontacja uświadamia mu jak krótka i wybiórcza jest jego pamięć, i jak szybko zapomina się o tych mniej przyjemnych "okolicznościach" w jakich dokonuje się cud.
Dusza śpiewa.
Gorzej z ciałem.
Okazuje się, że jest ciężko. A najciężej - podążyć ciału za myślą.
Okołoświąteczne szaleństwo bowiem sieje w organizmie spustoszenie. A w całym tym galimatiasie nietrudno przegapić pierwsze symptomy przeciążenia.
Ostatnio takie zmęczenie Górkowa Matka odczuwała chyba ... ? No tak. Jakby nie patrzeć jakoś tak ...  rok temu. To w grudniu daje się Matce we znaki chroniczny brak snu, łupanie w krzyżu i zakwasy w najdziwniejszych częściach ciała. Nadgarstki na ten przykład przedwczoraj. I bóle stawowe kończyn górnych dzisiaj. Gorzej gdy kolejna noc z rzędu zarwana i powieka ciężka rankiem, albo jeszcze gorzej - piasek pod powiekami! Jejciu!
A tu trzeba szybko otrzepać się z resztek snu i rozpleniać szczęście dalej. Misja to misja. Nic tak nie napędza do działania, jak wizja czyjejś rychłej szczęśliwości.
W imię celów wyższych, piękna i magii chwili, wiele można znieść, pokonać granice własnej wytrzymałości i zmęczenia. A nawet jeśli nadejdzie czy to kryzysowy moment, czy chwilowa słabość, wykrzesać nie wiadomo skąd siły do dalszej "walki".
Skąd? Ano z magii, która jest naszym udziałem ... Z czyichś oczu blasku, z czyjejś bezbrzeżnej radości i rumianych z przejęcia policzków, z radosnych pisków, z tupotu stóp w ferworze gorączkowych poszukiwań ukrytych gdzieś tam niespodzianek/zagadek ... Dla tej jednej chwili człowiek zrobi wszystko. Będzie do późnych godzin nocnych wpisywał w Worda zadania adwentowe skryte w zabazgranych kartkach podręcznego kalendarza. A będzie przy tym kwadrans myślał nad idealnym (najbardziej Mikołajowym) kształtem czcionki. Będzie rymował trasę ze strzałek, wskazującą miejsce ukrycia pierwszych upominków - bo takie było Ich najważniejsze życzenie - nieważne czego szukać, ważne JAK. "Ale zrobisz mamusiu takie strzałki, jak ostatnio? I zagadki?" kilkakrotnie zapodane.
A jeszcze wcześniej będzie wycinał, kleił, docinał, podklejał, odklejał, na nowo doklejał ... Po czym z uśmiechem na twarzy uśnie skonany. Rano wciąż jeszcze będzie oddychał własną szczęśliwością - wszak większego szczęścia od uszczęśliwiania innych nie uświadczysz.
Takim szczęściem to można się tylko upić. Spijać czyjeś emocje już samym na nie czekaniem.
Toż to już jutro. Zdążyła Górkowa Matka! Zdążyła! :))
Odpocznie w późniejszym terminie.
W nagrodę jutro na kalendarzu adwentowym przetnie czerwoną wstęgę.


*** 

Górkowa Matka radzi*


Czyli
jak w tym zwariowanym czasie nie zwariować?
Ano dać sobie luz choćby w same weekendy.

1. Zaplanować na te dni zadania adwentowe mniejszego kalibru.
2. Czas rodzinnie spędzić. 
3. Przygotowywania obiadów wielogarnkowych w ten czas unikać.
4. Do ludzi wyjść. - najlepiej do Centrum po brakujące podarki (to poprawia stan ducha najlepiej - w fazach testów ta rada wypadła najkorzystniej). W chwilach nadciągającego kryzysu zaglądnąć na pawlacz tudzież w inną skryjdę, i  lustrować okiem zgromadzone tam towary i radować się nimi, aż nastąpi poprawa.
5. Film jaki krzepiący obejrzeć. O, taki na ten przykład. Lub ten poniżej.
6. Wyjść na spacer, tudzież pobiec szerokim lasem.
7. Książki jednak trochę przeczytać. Nieładnie by leżała tak długo odłogiem.
8. Poziom cukru w organizmie podnieść - to nieprawda że słodkości tuczą - NIE TUCZĄ. Jeśli tylko później spali się trochę kalorii.
Jeśli by kto powziął za postanowienie adwentowe unikanie słodyczy - donoszę z dobrego źródła iż nie o taki Adwent Bogu chodzi. Uprasza się o pracę nad duchową sferą.


Dobrze spędzony weekend potrafi zdziałać cuda, naładować akumulatory, tak, że człowiek czuje jakby unosił się ponad ziemią, łagodnie płynął przez poniedziałek, wtorek, a w środę z niedowierzaniem patrzył, że to już środek tygodnia.
Dobry był to weekend dla Górkowej rodziny. Dobrze wykorzystany czas. Weekend tak inny od poprzednika, gdy to połowa familii zaniemogła powalona wstrętnym wirusem pustoszącym układ trawienny. Po takich zdrowotnych anomaliach człowiek po stokroć docenia choćby najbardziej szarą codzienność. Po stokroć.
Sporo zadań odhaczono z grudniowej listy. Większość podarków wylądowało w tajemnej skrytce. Kalendarz adwentowy, który spędzał sen z powiek Górkowej Matki, w weekend właśnie w końcu ruszył pełną parą.
Pracowitą sobotę (porządki! porządki! ukochane przez Górkową Matkę porządki!) zrównoważyła leniwa niedziela. Taka z wczesną pobudką, by przed wyjazdem do kościoła zdążyć z aromatycznym rosołem. Z kawą znów pitą na raty, niespiesznym makijażem, mszą wprowadzającą w czas adwentu co łzą wzruszenia zrosiła oko (im starsza Gókowa Matka, tym więcej spraw chwyta ją za serce - niechybnie to starość), z Młodszą biegnącą odważnie pod ołtarz (podczas gdy jeszcze miesiąc temu można by wołami wyciągać ją z ławki bez skutku), z szybkim biegiem przez CH (bo prezenty już dawno przecież obmyślone w głowie) i z kinem. Tylko Górkowa Matka wraz z starszą córką. Tylko ich czas. Ramię w ramię. Ręka przy ręce we wspólnym kuble popcornu. "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć". Jak na prawdziwe fanki J. K. Rowling nie mogły sobie odmówić tej przyjemności. Przyjemności przez ogromne "P". Nie zawiedzie się żaden wielbiciel Pottera i świata magii. Mądra opowieść dla wszystkich wrażliwców spragnionych magii w swej codzienności.
Oczarowała Górkową widownię ta produkcja. Obrazem, efektami, muzyką, dialogami i wybitnymi cytatami, które wychwyciło czujne ucho. W trakcie projekcji szeptano w matczyne ucho, że ten cytat to z tej części opowieści o Hogwarcie i padł z ust tego, a tamten z tamtej części i wypłynął z ust tego i tego. Co zerknęła matka na lico swej córy, to na jej twarzy jaśniał ten sam uśmiech. Ten sam co to maluje się w grudniu na twarzy Górkowej Matki, gdy zasypia w locie nim dotknie twarzą poduszki. 






"Każdy z nas ma w sobie tyle samo dobra, co zła. Tylko od nas zależy, którą drogą pójdziemy."

" Obawa tylko podwaja cierpienie."

J.K. Rowling




* Wszystkie rady Górkowa Matka przetestowała osobiście i śmie twierdzić iż są niezawodne.
   Radzi ochoczo z nich korzystać. Ich nadmiar bynajmniej nie jest szkodliwy.

1 komentarz:

  1. Rady przednie - będę do nich wracała! "im starsza Gókowa Matka, tym więcej spraw chwyta ją za serce" - o tak, podpisuję się pod tym! Kalendarz przepiękny i wielkie brawa dla Ciebie:) "wszak większego szczęścia od uszczęśliwiania innych nie uświadczysz" - Ciebie to tylko cytować!

    OdpowiedzUsuń