24 czerwca 2014

Życie.

Miał być wesolutki post o molach książkowych (spokojnie, będzie :).
W międzyczasie pojawił się ciężki weekend. Taki gdy to nic się człowiekowi nie chce ... Nie chce się wygrzebać nosa spod kołdry, wciągnąć papci i iść zrobić sobie kawy, gdy wszystko jak okiem sięgnąć drażni jak jasna cholera ... Gdy nie ma za grosz cierpliwości, dla tych których najmocniej kochamy ... Gdy chce się wyć z bezsilności, gryźć, drapać i krzyczeć do zdartego gardła ... Bez większego powodu i bez PMS.
I miało być o tym.
Jednak wieczorem przeczytałam TEN [klik] post u Iwony i stwierdziłam, że cokolwiek napiszę, nie będzie to miało najmniejszego sensu. Nie z moim nastawieniem.
I jeszcze ten mój komentarz pod jej postem ... Jego negatywny wydźwięk dotarł do mnie dopiero następnego dnia, gdy to ponownie do Niej zajrzałam.
Dotarło do mnie iż ostatnio bezustannie, zupełnie nieświadomie i niechcący leje się ze mnie żal, gorycz, zgorzknienie, bywa że nawet jad. Zero radości z życia. Krótkie chwile szczęścia, o których zapominam nim zdążą porządnie rozwinąć swe kruche skrzydła.
Przeczytałam u Iwony mnóstwo komentarzy od ludzi wdzięcznych losowi, ludzi szczęśliwych, spełnionych ...
Zawstydziłam się.
Jaki jest sens ciągłego rozkładania na czynniki pierwsze problemów, które przecież zawsze będą obecne w naszym życiu ... ?
Jaki jest sens karmienia się swym osobistym jadem ... ?
Po co pisać że znów zero radości z codzienności ... ? Że proza życia, znudzenie, bezsilność i niemoc totalna. To już było.
Po co pisać że znów nie chciało mi się zwlec z łóżka ... ?
Że znów zostawiłam niedzielne śniadanie na Jego głowie, a On znów miał o to fochy (i wcale się nie dziwię)... A przecież jeszcze nie tak dawno uwielbiałam to nasze wspólne niedzielne niespieszne krzątanie ... A teraz? Nie cieszy przecież nic.
Że znów za mało czasu poświęconego Im ... Że zakurzone "Grzybobranie" i smutne "Scrabble" w ciemnym kącie ... Że to co wspólne to troszkę z rozpędu odbębnione ... Kocham, więc zwlekam cztery litery i idę, rysuję, ukochane kluseczki wałkuję ... Bez większych chęci, nikłej z mojej strony radości ... Bo  ja w tych rzadkich chwilach "niepracy",  to najchętniej koc, książka i nicnierobienie.
Że znów ledwo tknięta książka ... , że "Wysokie obcasy" jak co tydzień jedynie przekartkowane tworzą przy łóżku coraz bardziej chybotliwy stosik ... Że już nie jeden, a trzy filmy dołączone do TS czekają na niespieszną projekcję ... Ze wstydu nie wspomnę o innych.
Że złość, bo znów (!) trzeba iść do znienawidzonej pracy, bo trzeba zrobić obiad, a później  jeszcze po tym obiedzie pozmywać, że chwilę temu zlew był pusty, a gdy spuściłam go na moment z oczu, w magiczny sposób znów się zapełnił, że stosy prania czekają na upchanie w za ciasnych przecież (no szlag po prostu!) szafach, a w tych szafach ciągły bałagan oczywiście, że znów wszędzie syf jak cholera, choć chwilę temu jak okiem sięgnął pięknie błyszczało, że ktoś wszedł na czystą podłogę w ubłoconych buciorach, że ktoś porozrzucał zabawki i niegrzecznie się odezwał, że od rana do wieczora darcie kotów w dziecięcym rewirze, że On się nie domyślił i nie zareagował odpowiednio, gdy przecież powinien ... i że brak rodzicielskiej konsekwencji, a tylko ja dostrzegam tego skutki ...
Jednak najbardziej niszcząca jest złość o to, że znów tak bezmyślnie zmarnowało się kolejny dany nam dzień. 

Wszystko!, podkreślam WSZYSTKO, rośnie do rangi życiowej tragedii, gdy nie ma się w sobie ani krzty woli walki.
Tragikomedia.

Zawstydziłam się tych myśli okrutnie.
Czy na pewno  nie mam za co dziękować życiu ... ?

Nie jestem idealna. Nie jestem idealną matką, żoną, córką, siostrą, pewnie nawet przyjaciółką ... 
Moje życie. Bywa, że mi z nim źle.
Zagalopowałam w nim się.
Kolejny raz spróbuję Cię ŻYCIE wziąć na rogi.
I wiesz co, ŻYCIE ... ?
Wbrew temu co myślisz ... kocham Cię.











Od dziś CODZIENNIE chwytam MOJE chwile w obiektyw
i dzielę się nimi z Wami tutaj
CODZIENNIE
By nie pozwolić szczęściu przejść niezauważonym
...
Od jutra ruszam z projektem

JEDEN dzień - JEDNO zdjęcie

I wybaczcie jeśli mimo to czasem uleje mi się tu trochę goryczy ... ;)
To w końcu życie. Niepewne i nieprzewidywalne. 
Jeśli jednak koniec końców uleje się, by dojść do podobnie optymistycznych wniosków ... , 
niechby i częściej!
:)))

Kamila
:*

14 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc znalazłaś bardzo odpowiednią formę by upuścić emocje. Czy nie lepiej tak, niż prychać na świat bez słowa wyjaśnienia? Nie wszystkie blogi na każdym kroku muszą opiewać szczęście, ważny jest autentyzm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Cię za tą szczerość i brak lukru :)
      Nie wiem czy lepiej ... Wciąż błądzę i szukam najbardziej przyjaznej formy przekazu.
      I pewnie, że nie wszystkie blogi ... Tylko że mnie samą męczy już mój nabyty pesymizm.
      Chętnie oddam go w dobre ręce :) Niechaj nie wraca!

      Usuń
  2. Kamila, czego tu się wstydzić? Samo życie. Prawdopodobnie gdzieś Cię to wszystko prowadzi (do zmian jakichś) i trzeba chwilę zaczekać.

    O bałaganie nawet nie wspominaj (chyba nic innego mnie tak nie denerwuje - mam post na ten temat w głowie, chetnie poznam też Twoją analizę :).

    Co do bycia idealną - standard życia znacznie się podnosi, gdy człowiek zapomni o tym słowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstydzę się każdej swojej słabości. A że jestem ostatnio kobietą słabej formy ... :/
      Chciałabym być silniejszą ... Chciałabym nie bać się, nie zapominać o priorytetach i małych szczęściach, tych co pomiędzy jedną, a drugą złą życia chwilą ...

      Bałagan doprowadza mnie do rozpaczy. Czarnej rozpaczy. Bo porządek wielbię ponad wszystko. Choć aktualnie wcale tego po moim domostwie nie widać ... :/ No i masz babo placek! - codzienna frustracja gotowa.

      O byciu idealną nawet nie marzę. Męcząca to profesja i najlepiej o niej raz na zawsze zapomnieć. Szkoda tylko, że niektórzy tej idealności ode mnie oczekują. I to właśnie bywa najbardziej frustrujące.

      Pędzę szukać u Ciebie tego posta o bałaganie! Może Ty znajdziesz na niego jakiś sposób ;)

      Usuń
  3. Kamila, ja celowo nie napisałam niczego u Iwony...
    Bo widzisz, każdy z nas ma prawo do szczęścia i do smutków. Jedni mają idealnie, drudzy mniej perfekcyjnie. Jedni umieją poukładać sobie sprawy szybciej, innym to pochłania mnóstwo czasu.
    Jedni muszą żyć za 1500 pln miesięcznie, inni mają funduszy na tyle, ze mogą odłożyć i w ciepłe tudzież zimne kraje pojechać razem z rodziną, zwiedzać i cieszyć się pięknem krajobrazów.
    Owszem, dobrze jest mieć kontakt z optymistami, ludźmi zarażającymi energią i dobrem, brać z nich przykład i takie tam :)
    Nie masz się czego wstydzić kochana. Są sprawy, które Cię męczą i już. Mnie też męczy wiele i więcej smucę niż się cieszę ;)
    Rób zdjęcia, mniej będziesz myśleć o smutkach, znienawidzonej pracy i pełnym zlewie. Fajnie jest znaleźć coś co odwraca naszą uwagę :)
    Tak właśnie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstydzę się jednak ... Bo wydaje mi się, że w największym smutku nie powinno się zapominać o szczęściu obok, o wdzięczności za najmniejszy uśmiech losu ... A tymczasem wszyscy chcemy cytując najnowszą Masłowską "wciąż więcej, więcej i więcej" ... Choć w moim przypadku to WIĘCEJ, to w zupełnie innym kontekście. Bo wciąż bym chciała by było milej, przyjaźniej, spokojniej ... Tylko tyle, a dla mnie aż tyle.
      I wkurza, że poukładanie tych i tamtych spraw pochłania więcej czasu niż innym.
      Więc garnę się do tych pałających szczęściem licząc, że z tego szczęścia uszczknę coś dla siebie ... Może jakąś receptę na pewne i niczym niezmącone szczęście ... ?
      I robię zdjęcia. I lżej na sercu jest. Ten blog bardzo mi pomaga w tych trudnych chwilach. To moje wybawienie. Odwraca uwagę najbardziej skutecznie.
      Tak właśnie ... :)

      Usuń
  4. Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co ci się trafi
    moj M zawsze mi powtarza,ze pesymisci zyja krocej...przestalam juz przejmowac sie tylko ta ciemna strona zycia...ciesze sie kazdym nawet najmniejszym drobiazgiem...
    to lapanie chwil to super pomysl :) pamietaj,ze po burzy zawsze swieci slonce...duzo usmiec hu zycze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam wciąż trafiają się te anyżkowe, których nie cierpię ... ;)

      Że pesymiści żyją dłużej wcale mnie nie dziwi - nic tak nie niszczy, jak życie w ciągłym stresie. Wiem coś o tym.
      Najważniejsze by cieszyć się tymi choćby najmniejszymi chwilami szczęścia, a ja co i rusz gubię listę priorytetów. Odtwarzam ją później z mozołem ... Wracam na właściwe tory ... , po to tylko by znów zboczyć z trasy ...
      Łapanie chwil póki co pozwala trzymać mi pion. Jestem zadowolona z efektów i ich skutków.
      Zdecydowanie częściej się uśmiecham :))

      Usuń
  5. Zabawna rzecz, ale ostatnio czułam się dokładnie tak samo i wylądowałam znowu tam, gdzie wylądowałam... już lepiej, szkoda że nie możesz odwiedzić mnie jutro - właśnie wstawiłam do piekarnika crumble z truskawkami, tak spontanicznie, przerzuciwszy wcześniej wściekle szafkę w poszukiwaniu mąki ziemniaczanej, która przecież gdzieś tam musi być... gdybyś jednak zmieniła zdanie, będę po osiemnastej;) podelektujemy się chwilami razem patrząc na kwitnącą lawendę i wąchając maciejkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SIĘ nie udało ... Ale co się odwlecze ... Bylebyś znów poczyniła crumble i nie musiała wściekle przerzucać zawartości szafki kuchennej :)
      Mamy wakacje ... Wiesz co to znaczy ... :)
      Mam dla nas plan ... Musisz tylko wygnać gdzieś swoich panów w którąś tam słoneczną niedzielę, ja pozbędę się własnego "balastu" i hulaj dusza :D Przybędę i nadrobimy wszystko, co wymaga tegoż nadrobienia ^^ Patrząc na pewnie wtedy już przekwitającą lawendę i wąchając maciejkę oczywiście!

      :)))))))))

      Usuń
  6. Podpisuje się pod wszystkim co napisałaś. To scenariusz mojego życia. Nie potrafię się otrząsnąć a największy lęk mam przed tym, że to za chwilę sie skończy a ja nie zdąże sie nacieszyć życiem...
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smuci świadomość czyichś zwerbalizowanych podobnych bolączek :(
      Jeszcze bardziej smucą słowa "że to za chwilę się skończy" z jeszcze smutniejszym ciągiem dalszym ...
      Aż boję się pytać cóż to wszystko znaczy ...
      Gdybyś, jednak, kiedyś ... wypłakać się zapragnęła ... napisz do mnie na marzeniado@gmail.com
      Może pomoże, gdy ktoś "wysłucha" ... Może posmęcimy sobie razem ... Może będę potrafiła pomóc ... Na pewno spróbuję.

      Tulę mocno do serca,
      ciepłym słowem chętnie się podzielę,
      Kamila

      Usuń