25 lipca 2014

Five minutes of heaven (z mocnym przytupem)

Magiczne pięć minut.
Wykradzione w środku dnia.
Tylko dla mnie.
Sierpniowe wydanie "Mojego mieszkania" (i towarzyszący kontemplacji błogostan ^^) w połączeniu ze smaczną i koniecznie słodką przekąską (wariacja kubków smakowych).
Na stół wjechało ... ciasto na maślance w towarzystwie soczystej śliwki i chrupiącej kruszonki.
Choć wizualnie do złudzenia przypomina drożdżowca, łamie serce wilgocią sprężysto-mięsistą i delikatnym maślanym smakiem ... Mmmm... Pycha.
Tak pyszne (i niezawodne), że dziś z rozpędu poczyniłam je ponownie. Tym razem z dodatkiem rabarbaru*. Na bogato :))

Ciasto na maślance z owocami

Składniki:

Ciasto:
- 1 szklanka maślanki
- 2,5 szklanki mąki pszennej
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 (nie)pełna szklanka cukru - w zależności co kto lubi ... Osobiście bojąc się, że ciasto będzie za mało słodkie, nagminnie je ... przesładzam ;D Wedle mojej oceny im mniej w placku z maślanką cukru, tym lepiej.
- 1 cukier waniliowy (1 duże opakowanie - 30 g) - tu nie żałujemy, sypiemy szczodrze :)
- 3 jajka
- 1/2 szkl. oleju

 Dodatkowo:
- ulubione owoce - (świeże bądź mrożone) - jako że sezon w pełni, aktualnie rządzą u nas śliwki i rabarbar, naprzemiennie lub w słodko-kwaśnym połączeniu :)

Kruszonka:
- 125 g masła
- 125 g cukru (niepełna szklanka)
- 1 mały cukier waniliowy (15 g) - no ba! ;) I tu nie może go zabraknąć ^^
- 250 g mąki pszennej (2 pełne szklanki)

Przygotowanie:

Ciasto:
Ponieważ gotowa masa jest dość gęsta, wyrabiam ją mikserem. Całe jajka ubijam najpierw z szczyptą soli (siła przyzwyczajenia ;), pod koniec ubijania dodaję cukier i cukier waniliowy. Gdy masa cukrowo-jajeczna stanie się puszysta, wlewam maślankę (cały czas miksując już na zmniejszonych obrotach) i olej. Mąkę mieszam z proszkiem do pieczenia (przesiewam) i powoli dodaję do ciasta (cały czas miksując). Gdy składniki połączą się, a ciasto zacznie puszczać pęcherzyki powietrza, wyłączam mikser ;)
Gotową masę przelewam do blaszki o wymiarach 25 x 35 cm (duża blaszka) wyłożonej papierem do pieczenia i sięgam po wcześniej przygotowane owoce.

Owoce wcześniej myję i oczyszczam. Rabarbar kroję na 1 cm kawałki, śliwki w połówki (ułożone na placku skórką do dołu! , w "łódeczki").

Kruszonka:
W małej misce skubię (ręcznie) masło z cukrem. Następnie dodaję mąkę tak, by powstały grudki.
Rozkruszam na owocach.

Tak przygotowane ciasto wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temp. 180 stopni i pieczemy ok. 35 minut - czas pieczenia zależy od wymiaru blaszki jakiej użyjemy oraz od ilości ciasta (ja ją za każdym razem podwoiłam, czas pieczenia wydłuża się wtedy do godziny.).
Głównym kryterium oceny czy ciasto nadaje się już do spożycia, nie jest "suchy patyczek" (to rzadko przeze mnie praktykowany zwyczaj kaleczenia wypieku ;) , gdyż chcąc zapobiec opadaniu ciasta, nie zaglądam do piekarnika w trakcie pieczenia), tylko po prostu stopień zrumienienia kruszonki. Gdy jest lekko zarumieniona, wyłączam piekarnik i po krótkiej chwili uchylam delikatnie drzwiczki piekarnika, żeby nadmiar pary (spowodowany użyciem sporej ilości owoców) uleciał i nie popsuł tego, na co tak ciężko i w pocie czoła pracowałam (przesiewanie mąki, itd. ;).
Nie ma zakalca, nie ma zbyt wysuszonego spodu (jaki to często zdarza się w drożdżowcu) ...
Gdy ciasto ociupinkę przestygnie, odkrawam jego wielki kawał, posypuję szczodrze cukrem pudrem i przeprowadzam konieczną degustację :))

Bon appétit!






A teraz spróbuję usnąć po jeszcze gorącej projekcji "Chrztu" Marcina Wrony (dramat obyczajowy z 2010 roku - Srebrne Lwy na festiwalu w Gdyni).
Za mocne to dla mnie kino ...
Stanowczo za mocne na moje słabe nerwy.
Że też zawsze muszę włączyć telewizor w najmniej odpowiednim momencie (!).
I cóż z tego, że specyficznego kina staram unikać się ... ?
Choćbym w planach żadnego nie miała, trafię na takie to to, a później oderwać się od tego nie mogę, choć na kilometr wyczuwam, czym pachnie ...
I kończy się bólem brzucha, skubaniem pazurów, wreszcie w ostateczności przejętym pytaniem rzuconym w moje prawo: "Obejrzysz ze mną ... ?"...
A Prawo odpowie krótką ciszą, zbada materiał krótkim, aczkolwiek uważnym spojrzeniem ... A że nieobca mu moja wrażliwość ...
 "Po co Ty to oglądasz ... ?" - spyta wreszcie w odpowiedzi.
W zamian jeno ciszę usłyszy i tętent przejętych myśli.
I dojrzy jeszcze dłonie spocone niespokojnie błądzące po kołdrze,  może ruch ciała moszczącego się nerwowo w łóżku zarejestruje ... Jeszcze kilka razy na niestosowność repertuaru uwagę zwróci, dalsze oglądanie odradzi, po czym zniechęcony brakiem posłuchu do swej gry* wróci ...
I tak aż do napisów końcowych.
Tym o mocnych nerwach, polecam.
Pozostałym zaś sugeruję znalezienie odpowiedniego (czyt. chętnego) kompana ;)





*rabarbar od sąsiadki zza płota - pozdrawiamy!!! :)
*Empire Four Kingdom - gra strategiczna, phi!

8 komentarzy:

  1. A mozesz podzielic sie tym przepisem, chetnie zrobilabym na weekend:) Filmem mnie zaintrygowalas, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem ... Nie wiem czy mogę podzielić się z Wami tą tajemną recepturą ;))
      Przepis na ciasto z maślanką wyskakuje po wpisaniu w Google, gdzie sama go znalazłam. Te same proporcje składników we wszystkich przepisach od góry do dołu. Ale wieczorem pokuszę się o stworzenie własnego przepisu, z stosownymi i cennymi uwagami, które w sumie powinny się tu znaleźć.
      Choć z filmu żaden thriller, to trzyma w napięciu w sposób dla mnie wyniszczający. Nie lubię się bać : /
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Dziekuje, zapraszam do mnie na Candy:)

      Usuń
  2. rajuśku jakie ciasto :D uwielbiam!
    a ja lubię się bać, chętnie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widziałam tego filmu, chętnie zobaczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie celebrowanie chwil, z dobrą gazetą/książką i czymś słodkim na talerzu :)
    Film mocny, bardzo dobry.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sąsiadka również pozdrawia!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam takie magiczne chwile, gdzie coś dla ciała i ducha... .Film wciąż przede mną - mam podobnie jeśli chodzi o takie mocne kino. Dziś szykuję się na "Idę" na vod. Namawiam męża na wspólny seans, a i czuję, że zasnąć będzie trudno.

    OdpowiedzUsuń