Czekamy. Podobnie niecierpliwie jak rok temu.
Część ozdób świątecznych już od kilku tygodni przyozdabia
górkowe pięterko. Jak Młodsza się uprze, to koniec. Nie ma mocnych. (Ma to po mamusi. Zła
maniera - stwierdzam mimowolonie z perspektywy czasu i niesprzyjających
okoliczności. Jak tego dobrze nie rozegra to dostanie kiedyś od życia po
dupie.)
Nieważne że wczesny listopad, że za oknem słońce, a na brzozie jeszcze sporo liści ... Aniołki, migotliwe światełka i śniegowe kule zdążyły się już u nas zadomowić.
Zamysł kalendarza adwentowego natomiast wciąż ewoluował w naszych głowach.
A z myślą o nim wielka gałąź zalegała w rogu pokoju od dobrych dwóch tygodni.
Plan był taki, że powoli, bez pośpiechu powstanie kalendarz naszych marzeń.
Jedynie chciejstwa nam było brak.
Poprawka - wciąż nam go brakuje. A wolnego czasu to już kupimy chętnie z trzy tony.
Więc wyszło jak zawsze.
Na łapu capu, w ostatniej chwili (czyt. dzisiaj).
A radość wyszła z tego większa niż by się kto mógł spodziewać.
:)))
Nieważne że wczesny listopad, że za oknem słońce, a na brzozie jeszcze sporo liści ... Aniołki, migotliwe światełka i śniegowe kule zdążyły się już u nas zadomowić.
Zamysł kalendarza adwentowego natomiast wciąż ewoluował w naszych głowach.
A z myślą o nim wielka gałąź zalegała w rogu pokoju od dobrych dwóch tygodni.
Plan był taki, że powoli, bez pośpiechu powstanie kalendarz naszych marzeń.
Jedynie chciejstwa nam było brak.
Poprawka - wciąż nam go brakuje. A wolnego czasu to już kupimy chętnie z trzy tony.
Więc wyszło jak zawsze.
Na łapu capu, w ostatniej chwili (czyt. dzisiaj).
A radość wyszła z tego większa niż by się kto mógł spodziewać.
:)))
Najlepszy czas! Miłego dla Was- z dziećmi adwent ma inny wymiar ;)
OdpowiedzUsuńświadomie nie zrobiłam w tym roku kalendarza, bo mamy dla siebie co drugie popołudnie, a w "nasze" dni walczymy z ćwiczeniami korekcyjnymi i tak schodzi...
OdpowiedzUsuń