3 kwietnia 2015

W przedświątecznym amoku

Górkowej matce opadły skrzydła.
Dotąd uzbrojona w olbrzymie pokłady dobrych chęci, chęci wszelkiej szeroko pojętej pomocy, teraz nijak nie potrafi odnaleźć się w przedświątecznych przygotowaniach.
Matka o lwim sercu ulitowała się bowiem nad swą własną rodzicielką. Pobudki były różne ... - od lwiego serca właśnie, po bardziej przyziemną chęć uniknięcia oskarżeń odnośnie swego domniemanego nieróbstwa tudzież bałaganiarstwa.
Tu pragnę zaznaczyć wszem i wobec że dla Górkowej matki porządek nie jest synonimem święta Wielkiej Nocy, ani też żadnego innego święta. (Porządek zawsze musi być!) Jednak jej własne przemyślenia w tym temacie nijak mają się do tego jak wyglądają przygotowania świąteczne w domu na górce.

Tak więc jeszcze parę dni temu biegała po domu ze ścierą i drabiną. Skrzydła okien aż furkotały, a ich szyby biły oślepiającym blaskiem, firanki z zimowego kurzu wyżymała pralka, po to by zaraz potem czyjeś sprawne paluszki zapinały je (koniecznie jeszcze wilgotne) w karniszowe żabki tworząc misterne fałdki i kontrafałdki, żyrandole zalśniły, lustra przejrzały, kurz pochłonęły miękkie ściereczki, stosy prania uprały się, rozwiesiły na sznurach, później z nich pozbierały i znalazły swe miejsce w szafach ...
Dobrze że w górkowym domu nie ma ani jednego dywanu (!) - tego byłoby już za wiele dla kręgosłupa Górkowej matki.
Bo przecie w tym wszystkim Górkowa matka tkwi sama. Zakopana w domowych obowiązkach po uszy. Znikąd pomocy.
Może to zaważyło na opadnięciu jej skrzydeł utkanych w misterną mgiełkę z dobrych chęci ... ? Ten brak współpracy w wielopokoleniowym (czyt. sporych rozmiarów)  domu. Może to tylko napiętrzenie się wszelkiej maści obowiązków ... ? A może brak słownej zapłaty ("dziękuję"?) tudzież pochwały, zamiast rzuconego w powietrze "idźno posprzątać"...
Dobrze że Górkowy ojciec spłodził dwie córy (miast synów) - może za rok, dwa,  Górkowa matka będzie w nich miała pomoc i oparcie. Jest nadzieja. Już nawet trochę się garną - niestety z rzadka ochoczo, raczej niechętnie, pod groźbą kary tudzież zakazu jakiego.

Nie ma więc co się dziwić, że sił starczyło Górkowej matce jeno na ogarnięcie parteru.
Nie było mowy o choćby lekkim uprzątnięciu Górkowego pięterka.
Górkowa matka bowiem od dni kilku do późna tkwi w pracy, a wieczorem zasypia wraz z kurami* i odespać swego zmęczenia nijak nie może.
Niemoc totalna. Przemęczenie.
Dobrze że nim dopadł ją kryzys zdążyła pomyśleć o wielkanocnym zajączku - zamówić u niego to i owo dla swej dziatwy ukochanej. (Cieszy się teraz jak szczerbaty na suchary i niecierpliwie wygląda momentu obdarowania.)
A tu kryzys i jeszcze ciąg dalszy świątecznego galimatiasu.
Gdyż dziś w końcu ruszyła taśma produkcyjna w górkowej kuchni.
Na szybko wymyśla się stosowne ciasta, mięsa, sałatki. I śmierdzi bigosem, którego nawet nie można tknąć z racji postu absolutnego. Phi!

Tak więc i w związku z powyższym, wszystkie świąteczne ozdobniki (zajączki, jajeczka, i inne duperele), które powyskakiwały dziś z pudeł prosto na pięterko, zamieszkały w otoczeniu kurzowych kotów.
Dobrze im razem. Górkowej matce jakby trochę mniej ...



PhotoRetrica by Starsza



A teraz tylko ciekawi Górkową matkę ile to osób tu zajrzy i przeczyta co słychać w domu na górce. I liczy ona że jak co roku w okolicy świat będzie to zauważalnie mniejsza liczba czytaczy, co cieszyć ją będzie strasznie, bo znaczyć będzie tylko jedno ... - że nie tylko ona jedna jest urobiona po pachy!!!



Tulę pokrzepiająco wszystkich urobionych po pachy ;D
Zwolnijmy wspólnie, co ... ?
Na trzy, czte-ry ...

*z kurami - wcześnie

2 komentarze:

  1. Nie martw się, zaraz będzie po świętach... tez ostatnio przysypiam zamiast szydełkować;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozbroiłaś mnie jak tę bombę co już miała w planach wybuchnąć ^^
    Toś mi otuchy dodała! Aż nawet lekko drgnęły ku górze me skrzydła!
    Tyle zachodu o nic, a przecie zaraz będzie po wszystkim :D
    No i cieszy mnie, że nie ja jedna "marnuję" czas na odsypianie ;P

    OdpowiedzUsuń