6 lutego 2015

Upadek dobrego chrześcijanina*

Zwykły dzień z życia pewnej klasy.
Czwartkowa lekcja religii.
Katecheta (bardzo przykładnie i poważnie traktujący swoje obowiązki)  przez całą godzinę lekcyjną próbuje w jak najciekawszy sposób przekazać młodym ludziom jak ważne jest bycie dobrym chrześcijaninem. (Z racji własnych obserwacji z szerszym potraktowaniem tematu nie używania wulgaryzmów.)
IVa niestety do grzecznych nie należy.
Aniołków w niej niewiele. Diabełków natomiast co niemiara.
Trudno tu o posłuch.
Warunki do prowadzenia lekcji spartańskie (bynajmniej nie ze względów lokalowych).
Uczniowie jak zwykle pochłonięci są rozmowami, ci dyskretniejsi zaś pisaniem i rzucaniem do siebie liścików.
Klasowy błazen skutecznie skupia na sobie uwagę wszystkich. A to co w tym celu wyczynia nie nadaje się na tutejszą publikację.
W pewnym momencie między chłopcami wybucha bójka. (W sumie nic nowego. Dzień jak co dzień i nie powinno to już nikogo dziwić.)
Hałas, harmider, głowa boli.
Jakże magiczna cisza musiała nastać w klasie po niekontrolowanym krzyku wydobywającym się z gardła katechety:

-K..wa! Mam was już wszystkich dosyć!





 * Przy całej sympatii i współczuciu należnemu poległemu katechecie, całe zdarzenie śmieszy mnie okrutnie :)))

6 komentarzy:

  1. Biedny dobry chrześcijanin :) przydałaby się lekcja cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, że osławiony katecheta do tej pory był twardy jak skała i trzymał się nadzwyczaj dzielnie, bowiem IVa nawet świętego doprowadzi do szewskiej pasji.

      Usuń
  2. Mnie ta historia zupełnie nie dziwi. Przerabiamy temat dyscypliny na lekcjach religii co zebranie. No, może puenty katechetki nie są aż tak dosadne;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta klasa ma problem z dyscypliną niestety nie tylko na lekcjach religii.
      To do czego są zdolni, to mały pikuś przy puencie katechety ;)
      Z wypiekami na twarzy słucham kolejnych rewelacji z ust zniesmaczonej/rozbawionej Starszej. Do tej pory była to jedna z grzeczniejszych klas. Jednak odkąd we wrześniu dołączył do niej nowy uczeń, wszystko odmieniło się o 180 stopni. Prowadzenie lekcji w takich warunkach to prawdziwa szkoła przetrwania dla najbardziej wytrwałych. Szczerze współczuję wszystkim nauczycielom.

      Usuń
  3. buhaahha ale się uśmiałam :))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba było mnie widzieć, gdy usłyszałam pierwszy raz anegdotkę :))

      Usuń