15 lipca 2013

Selekcja

Pieprzony 2013. Pieprzony deszcz dudniący w szyby. Pieprzony obiad, który przecież trzeba ugotować. Pieprzony bałagan i pieprzone pranie. Pieprzona niechęć do pracy.
A od zeszłego tygodnia pełny etat. Gdyby to była praca moich marzeń ... Ale nie jest i nie ma się z czego cieszyć, tym bardziej, że ten cały etat, to tak naprawdę półtora etatu i zero czasu na cokolwiek poza nią! I jeszcze nawet nie mogę sobie ponarzekać, bo przecież tak trudno o "dobrą" pracę i zawsze może być gorzej, a życie jest piękne i trzeba się cieszyć każdą cudowną minutką! Phi! Sorry ale nie dziś.

Co to za życie bez czasu na jakąkolwiek kontemplację ... ? Nie mamy czasu by zatrzymać się na chwilę, by z podziwem spojrzeć na słońce skrzące się na tafli jeziora, na biedronkę drepczącą po źdźble trawy, na krople deszczu spływające po szybie, to kiedy mamy mieć czas na życiowe dywagacje, rozważania egzystencjalne czy wszelkie przemyślenia natury duchowej ...
Wczoraj był człowiek, dziś już go nie ma. Życie toczy się dalej jakby nigdy nic. Tak to. Właśnie tak zapominamy o słowach "spieszmy się kochać ludzi ..."... Jest dokładnie tak jak w komentarzu pod ostatnim postem, komentarzu od anonimowej Kasi. Dziś nie ma czasu na to co w życiu ważne, ani na rozczulanie się nad sobą. Trzeba być twardym, nie "miętkim"! I w tych idealnych, cieplarnianych warunkach rosną sobie zagorzali egoiści i ludzie ukryci w swych twardych skorupach ... Takim "twardzielem" być może stanę się i ja. Bo przecież życie hartuje bezbłędnie.

Dobija mnie ten rok. Mam dość tych wszystkich "niespodzianek". Selekcja na każdej linii. Ostre cięcia. Same duże zmiany. Zbyt dużo spraw skumulowało się w jednym czasie. Mam ochotę uszczypnąć się i sprawdzić czy to nie zły sen, ale boję się ...

Ograniczam otaczające nas przedmioty do absolutnego minimum. Wyrzucam, odkładam, pakuję. Staram się być bezlitosna w selekcji, ale z całego serca tego nie znoszę i wciąż się tego uczę! Wykańcza mnie to psychicznie i fizycznie. Bardzo pooooowoli wszystko przewozimy :((  Niby jest tego niewiele, ale jak przychodzi co do czego, to nie wiadomo od czego zacząć i końca nie widać. Już nawet nie liczę spakowanych kartonów. Nasza trzecia przeprowadzka. Zważywszy na kierunek każdej kolejnej - mamy bardzo pokrętne życie. Albo po prostu jesteśmy idiotami.




22 komentarze:

  1. Ja też na walizkach od ponad 10 lat. I na niepewności jak na bombie zegarowej. Wysyłam ciepłe myśli-nie wymiękaj mała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niepewność jak bomba zegarowa pasuje do mojej aktualnej sytuacji idealnie. Znasz ten ból ...
      Dziękuję za te ciepłe myśli :****

      Usuń
  2. Kamila... to był Twój wybór. Chcesz coś zyskać, rezygnujesz z czegoś innego. Wiem, że masz na względzie wyższe dobro, ale szczęśliwa matka to szczęśliwe dzieci/rodzina/życie i przeciwnie. Warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie był mój wybór. To była sytuacja bez wyjścia. I stąd cały problem - niepogodzenie się z tym.
      Nie warto, ale nie mam możliwości wyboru. W tym cały szkopuł.

      Usuń
    2. Pokochaj to, czego nie zmienisz. Wiem, brzmi sztampowo, ale chyba tak jest lepiej, przyjemniej, odporniej i lżej

      Usuń
    3. Kocham czytać takie komentarze ^^ Co z tego że sztampowo ... ? Gdy słyszę te słowa z ust kolejnej osoby, to jest mi właśnie lepiej, przyjemniej i lżej :) Naprawdę. I staram się pokochać te wszystkie zmiany, ale jest ciężko jak cholera ...
      Dziękuję kochana :*

      Usuń
  3. Na pewno nie może być aż tak źle. Muszą być jakieś pozytywy, być moze w tej chwili ich po prostu nie zauważasz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, ale ich nie ma. Jedynie dużo większy metraż. Ale wisi mi on, gdyż towarzyszy mu wiele niedogodności, o których nie chcę tu pisać. Nie jestem tu już zupełnie anonimowa.
      Mam nadzieję, że w końcu zacznę zauważać więcej plusów obecnej sytuacji, ale na chwilę obecną takowych naprawdę brak.
      Ale dziękuję Jagódko :*

      Usuń
  4. Musiałam opuścić jakiś post,bo niewiele z tego rozumiem....

    OdpowiedzUsuń
  5. Możesz mnie jakoś nakierowac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo :/ U mnie nigdy nie ma czarno na białym co autor miał na myśli ;P W Marzeniach do spełnienia najistotniejsze treści kryją się między jednym, a drugim zdaniem.
      Może pomocna będzie informacja, że wszystkie zdołowane treści z tego roku traktują o tym samym - zła passa.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Tyle to ja zrozumiałam i doczytałam się między wierszami...chodzi mi o to,że nie wiem tylko czy nie wiedzie się w kwestii zawodowej,finansowej,uczuciowej? Może przyszłość którą zapiszesz przyniesie odpowiedz...Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby przyszłość przyniosła happy end :)
      Dziękuję Simero :*

      Usuń
  7. W szczegóły się nie zagłębiam i nie dopytuję. Co do przeprowadzki to przypuszczam, że mogę Cię pocieszyć - przynajmniej w takim celu piszę ten komentarz :-). Otóż, mam kuzyna ktory jest w wieku 38 lat a przeprowadzał się ..... 29 razy. Tak moja droga, to nie błąd. Gdy pokazałam mu Twojego posta z wpisem ..."Nasza trzecia przeprowadzka"... stwierdził z bananem od ucha do ucha cytuję: "co Ona wie o przeprowadzkach". Jeżeli chodzi o sytuacje zyciowe, całą otoczkę dnia codziennego też przytoczę powiedzonko Tomka (kuzyn na imie ma Tomek) "Nieważne dokad w życiu zajdziesz, co osiągniesz, ile będziesz posiadał lub przeprowadzał się, ważne z kim". Pozdrawiam i zyczę konstruktywnego optymizmu. Marzena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie liczba przeprowadzek mnie boli, tylko ich kierunek, a dokładniej powrót do korzeni. Ponoć nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki ... Ja wchodzę już na starcie wiedząc na jak silne tu trafię prądy.
      A żeby było śmieszniej cytat z Twojego komentarza zdobi drzwi mojej lodówki od jakichś dwóch lat :) Nie ma w nim jedynie wzmianki o przeprowadzkach ;) Znam go na pamięć, jest mi baaaaaaaaaaardzo bliski, ale gdy jest mi bardzo źle, to po prostu o nim zapominam.

      P.S. Liczba przeprowadzek kuzyna faktycznie imponująca! Jakby nie patrzeć trochę to pokrzepiające ;) Nie tylko ja błądzę.

      Pozdrawiam serdecznie. Dziękuję :)

      Usuń
    2. No tak... chciałam żeby ktoś znany kiedyś mi odpowiedział i proszę. Czasami to czego chcemy się spełnia. To co piszesz jest prawdą, znam to powiedzenie i jego sens. Spójrz na to z innej strony, znasz rzekę i jej chimery, wiesz co potrafi i jak się zabezpieczyć, obronić. To chyba lepsze niż nieznane wody. Silne prądy mogą być, to inna forma walki. Znowu zaistnieje Tomek, mawia on że z prądem każde gó..... popłynie, pod prąd tylko wyjątkowa ryba. Bądź wyjątkową rybą :) Nie daj się ponieść prądowi, walcz. Przegrasz bitwę walcz dalej, miej własne zdanie, jeśli wysłuchałaś argumentów a mimo to wiesz że masz rację to nie poddawaj się. Fajna historia z tym cytatem, wiem że kuzyn podchwycił go z jakiej gazety i przekształcil do wlasnych potrzeb. Chwilę temu dzwoniłam do niego powiedzieć, że mi odpisałaś, choć nie tylko. Na szczęście go nie obudziłam, choć to bez znaczenia :-). Napisałaś, że nie tylko Ty błądzisz, zapytałam go czy te jego przeprowadzki to efekt blądzenia. Zupełnie poważnie odpowiedział że NIE. On tak nie uważa, stwierdził iż tak musiało po prostu być zanim trafił na tzw: swoje miejsce. Osiadł na swoim, gdyż rodzice pobudowali mu dom. To jednak dobrze, zasłużył na ten kawałek kąta. Powiedział, mi że wiekszość przeprowadzek spowodowana była nieuczciwością osób od których wynajmował mieszkania a nie jego zagubieniem lub tym podobnymi historiami zyciowymi. Może Ty również nie bładzisz. Dziękuję za odpisanie, pozdrawiam. Marzena.

      Usuń
    3. Rozweseliłaś moje lica wzmianką o "kimś znanym" ;)) To miłe, że tak o mnie myślisz. Sama nigdy nie pomyślałabym o sobie w ten sposób; ale faktycznie trochę Was tu do mnie zagląda i jestem poniekąd medialna ;))) Staram się odpisywać na wszystkie komentarze, bo to właśnie kontakt z czytelnikami jest tu najfajniejszy i najważniejszy. Informacja zwrotna jest dla mnie bardzo istotna. Dlatego to ja dziękuję Ci za Twoje komentarze, bo to strasznie miłe, że Ktoś poświęca swój czas by czytać to co tu zamieszczam, a gdy jeszcze przy tym komentuje, to już w ogóle pełnia szczęścia :) A o tym że kocham Anonimy trąbię nie od dziś :)

      Napisałaś:"Czasami to czego chcemy się spełnia" ... Podoba mi się :) Pasuje do tego bloga idealnie. Chcę na nowo w to uwierzyć.

      Fragmentem o chimerach zwaliłaś mnie z nóg. Czasem jedno zdanie, od zupełnie obcej osoby ukazuje świat z zupełnie innej strony ... Moja chimera choć zmutowana, teraz wydaje mi się mniej straszna ... , bo faktycznie znana. Nie patrzyłam tak na to. A masz tu dużo racji. Mam szansę obronić się, lub przynajmniej przygotować się na atak, tak by obrażenia były jak najlżejsze.

      Co do błądzenia ... Spoglądając za siebie widzę jedno ... Zawsze były to przemyślane decyzje, może niezbyt rozsądne, ale na tamtą chwilę konieczne. I nie powinnam ich żałować.

      Czuję, że zarówno z Tobą, jak i z Tomkiem mielibyśmy o czym gadać :))

      Ślę pozdrowienia dla obojga!

      Usuń
    4. Cieszę się, że choć troche poprawiłam Tobie humor. Co do wiary, sądzę że mozesz ją w sobie z powodzeniem odnalezć. Czasem wystarczy na początek przestać się martwić, skupiać wokół siebie złe myśli.
      Z chimerą walcz i stosuj uniki, nie pozwól się ranić, wierzę że dasz radę. Trzymam za Ciebie kciuki.
      Co do Tomka to jest jak ogień, szybciej dziala niż mysli. Dziś jednak mnie zaskoczył, sądziłam że mnie pokrzyczy za telefon i za pytanie, które mu zadałam. Normalnie palnąłby coś durnego a dziś usłyszałam przez chwile ciszę, zanim odpowiedział zastanawiał się. Przynajmniej wiem, że odpowiedział szczerze.
      Dziękujemy za pozdrowienia, przekaże mu. Tymczasem będę w tle, to w końcu nie gg. Skoro cieszą Cię komentarze to będę czasem pisać. Pozdrawiam. Marzena.

      Usuń
    5. Marzeno, cała przyjemność po mojej stronie ^^ Bardzo cieszy mnie takie "tło" ;) Dziękuję za wsparcie i przesyłanie pozytywnej energii.

      Komentuj jak najczęściej. Będzie mi bardzo miło móc poznać Twoje zdanie na dany temat.

      Pozdrawiam jeszcze raz, Kamila :)

      Usuń
  8. Troszkę przesadziłaś. Nie zgadzam się z Tobą że powinniśmy być twardzi, egoistyczni itp. Wiem, że już tacy jesteśmy i wiem też, że to dlatego życie wygląda tak a nie inaczej - czytaj źle, obłudnie, samolubnie. Powinniśmy być mili, uśmiechnięci, uprzejmi .... i mogłabym tak wymnieniać jeszcze długo. Jadąc kiedyś do Gdańska popsuł mi się samochód. Nie znam się na motoryzacji więc nie wiedziałam jak go naprawić. Stałam na poboczu prawie trzy godziny machając aby ktoś się zatrzymał i spróbował chociaż mi pomóc. Wiesz jaki był koniec??? Powiem Ci, zatrzymał się radiowóz policyjny i wrąbał mi mandat za to że stworzyłam jakieś tam zagrożenie na drodze, ich zdaniem powinnam przepchnąć auto dalej. Pomóc też mi nie pomogli, ponoć nie są od tego. Teraz opowieść z innego świata. Podobną historię mąż miał w Nowej Zelandii, z ta tylko różnicą, że autem stojącym na poboczy drogi krajowej policja zainteresowała się po około 10 minutach. Jeden z funkcjonariuszy wiedział co mogło być powodem problemu więc mężowi pomógł. Jako zapłata wystarczyło zwykłe dziękuję - mandatów nie było :-). Będąc w Nowej Zelandii uważałam, że to my tworzymy świat, to co nas otacza, nasze życie - za uśmiech dostawałam uśmiech, za dobre słowo też słyszałam coś miłego. Mój pogląd uległ "urozmaiceniu" gdy przyjechałam do Polski. Tutaj gdy mąż pomógł teściowi to nowy Tato zaraz przyleciał z jakimś podarkiem. Gdy kuzyn pomógł mężowi to z kolei mąż wyciągał kasę żeby nie mieć czegoś co ponoć nazywa się długiem wdzięczności. Dziwne to wszystko, jakby zwykłe "dziękuję" nie miało żadnej wartości. Większość tu oczekuje pomocy za pieniądze lub inne wartości materialne a przecież pomoc powinna być bezinteresowna, pomagam bo chcę. Nie chcę to nie pomagam i nie kwękam, że coś na tym straciłam. Za pieniądze to chyba się pracuje a nie pomaga??? Kiedyś w trudniejszych chwilach potrzebowaliśmy gotówki, pomoc zaoferowali zarówno moi rodzice jak i męża,też miała miejsce ta dziwna sytuacja. Moi rodzice przesłali pieniądze i koniec tematu, teściowie przyjechali z pieniędzmi ale po kilku miesiącach poprosili o ich zwrot. Pominę fakt jak to teraz obnoszą się że nam pomogli. Skoro pomoc miała polegać na wsparciu finansowym to to chyba nie jest to samo co pożyczka?! Uczę się tego kraju ale czasem mam dość tej nauki. Mimo tego, jednak dalej uważam, że nie możemy sobie pozwolić na egoizm, samolubność itp. To przez tego typu cechy tutaj żyje się po prostu ciężko i nieznośnie. Na początku było to dla mnie wręcz męczące, przytłaczające, nie dawałam sobie z tym rady. Dziś, to dostrzegam i nie pochwalam. Dalej zmieniam swoje otoczenie, uważam że to jedyne słuszne wyjście. Nadzieja musi umrzeć jako ostatnia, Ty też zmieniaj swój świat - będziemy we dwie :-). Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Kasiu,

      nie sposób nie zgodzić się z Tobą. Polska jest dość specyficznym krajem ... Nigdy nie brałam pod uwagę emigracji, ale ostatnimi czasy zdarza mi się o niej pomyśleć. To mało prawdopodobne bym kiedykolwiek zdecydowała się na nią, ale doskonale wiem, że tam życie płynie w zupełnie innym stylu, z uśmiechem na ustach, z dobrocią z czystego serca ... Na swojej drodze napotykam same życzliwe duszyczki ^^ , ale temat egoizmu w pewien sposób nie jest mi obcy.
      Podsumowując - nie namawiam do egoizmu(!). Nie pochwalam go. Ale nie zmienia to faktu, że czasami sama chciałabym go posmakować. Uwierz mi - nie przesadzam. Gdybym dokładnie tu opisała jaki scenariusz napisało mi życie, płakałabyś razem ze mną. Wszyscy, którzy znają mnie od podszewki, pukają się w czoło widząc na co się "decyduję". A w cudzysłowie, bo nie miałam nic do gadania - życie podjęło za mnie najważniejsze decyzje. W pionie trzyma mnie jedynie świadomość, że zawsze może być gorzej. Bo może być ...

      Nigdy nie pragnęłam być egoistką, ale to życie tak mnie zmienia. I nie napisałam nigdzie, że powinniśmy być twardzi i egoistyczni (!). Napisałam tylko, że przebywając we wspomnianych "cieplarnianych warunkach" mam szansę stać się taką egoistką. A w jednym z komentarzy pod poprzednim postem napisałam, że czasem chciałabym nią być.
      Wiem że świat pełen jest egoistów i to dlatego wygląda on tak, a nie inaczej, ale czasem staję się egoistką i chciałabym wtedy, żeby w tej danej chwili było dobrze tylko mnie. Tylko i wyłącznie mnie. W takich krótkich chwilach, ulotnych przebłyskach świadomości ;) mam w czterech literach cały świat i wszystko poza nim. I to wtedy właśnie powstają takie rozemocjonowane posty :)

      Bardzo podoba mi się koniec Twojego komentarza - fragment o zmienianiu świata ^^ Zmieniam go ... Mimo wszystko. Staram się ze wszystkich sił. Walczę, bo tak naprawdę nigdy nie będę egoistką. Nie potrafię nią być. Nie potrafię być wredna i mieć na uwadze jedynie swój interes. I pewnie zawsze będę tego żałować ... ;P

      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń