17 marca 2016

Niedzielny kadr / niedzielna nuta / Kortez

Z niedowierzaniem rejestruję jak bardzo zmienił się mój gust muzyczny w przeciągu ostatniego roku. Co inne wzrusza, co inne chwyta za serce. Diametralnie zmienił się też mój stosunek do samej muzyki, do jej obecności w moim życiu. Już nie wyobrażam sobie piątku bez trójkowej listy :) Powoli staję się też zwierzęciem koncertowym.
Genialnie odnajduję się w klimacie takich nostalgicznych koncertów.
Do Korteza mam słabość odkąd pierwszy raz usłyszałam w radiowej Trójce "Zostań". Teraz nie ma na płycie piosenki, która nie skradłaby mego serca.
Marzeniem moim było ujrzeć i usłyszeć Korteza na żywo. (Tylko ja wiem jak bardzo byłam na siebie wściekła, gdy bilety na ten koncert prawie przeszły mi koło nosa.) Udało się.  Z początkiem marca zawitał do Większego Miasta, a wraz z nim emocje i wrażenia nie do opisania. Jeszcze długo po koncercie unosiłam się kilka metrów nad ziemią :)
Pierwszy prawdziwy koncert Starszej. Cieszy nasza podobna wrażliwość. Wymiana spojrzeń na utworach ulubionych, znaczący kuksaniec na genialnej solówce perkusisty, stopy bezwiednie wybijające takt o podłogę i płynny tańczący ruch ramion.
Klimat koncertu niebywały. 
Bardzo ciepłe przyjęcie artysty, owacje na stojąco, niezapomniane bisy ...
Kortez na scenie pomiędzy utworami oszczędny w słowach, sprawiający wrażenie nieśmiałego, w osobistym kontakcie już pod sceną wyzbywa się wcześniejszego skrępowania. Nie unika kontaktu wzrokowego, wręcz przeciwnie, szuka go, a później peszy głębią uważnego spojrzenia. Speszona kompletnie zapomniałam o kindersztubie. Nie dowiedział się więc artysta, że koncertu wysłuchałam z gęsią skórką i szklistymi oczami, z błogim uśmiechem na ustach, totalnie rozanielona.
Długo będę się ogrzewać w cieple tamtych wspomnień.
Autograf, wspólne zdjęcie i płyta, której na Górce nie dane będzie się zakurzyć. Słuchamy całą czwóreczką. Bo Kortezem zaraziłam całą Górkową familię. Poślubiony wielkodusznie odstąpił bilet Starszej córce, za co został nagrodzony stosownym autografem na płycie.
Wspaniały był to wieczór ...
I utwór który mną dosłownie szarpnął, utwór którego wcześniej nie znałam, prosto z nowego "Minialbumu".
Dla mnie najpiękniejsze i najmocniejsze wykonanie tego koncertu ...













Dzięki Kortez!



3 komentarze:

  1. Korteza odkryłam niedawno i przepadłam w jego prostocie.
    właściwie nawet nie wiem, w czym tkwi jego fenomen. głos w sumie przeciętny... chyba o muzykę tu chodzi, o klimat spokojny, przymglony, jakiś taki zdystansowany. najbardziej lubię jego "Dla mamy".
    zazdroszczę obcowania na żywo. poluję na koncert na Dolnym Śląsku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że jestem na takim etapie uwielbienia Korteza, że cokolwiek mi nie zaserwuje, to będę na tak :) Pod warunkiem że nie będzie to rap, pop czy disco polo ;) Nie przeszkodzi nawet żadna fałszywa nuta, czy zbyt chrapliwy wers ... Nie wiem w czym tkwi jego fenomen. Wiem natomiast, że kupuję jego muzykę w całości. To mój przelot (ukłon w stronę artysty nakreślony jego własnymi słowami), to mój stopień wrażliwości.
      "Wracaj do domu", "Co myślisz?", "Dla mamy", "Pocztówka z kosmosu", "Ludzie z lodu", "Niby nic", "Joe", "Z imbirem", "Kominy", "Od dawna już wiem" ... nie potrafię wybrać. Dla mnie wszystkie jednakowo ulubione :) Dopiero w wersji koncertowej, w nowych aranżacjach, z instrumentami wybijającymi się na prowadzenie, z głosem głębokim, poruszonym - łatwiej dokonać wyboru.
      Choć każda(!) minuta koncertu zapisała się w pamięci bezbrzeżnym uczuciem satysfakcji.
      Poluj na koncert! Ko-nie-cznie! :)
      Na Śląsk to ja najchętniej w lipcu :) na Rodrigueza :) Tylko bilety trochę drogie. Buuuu...
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Wiem, że post trochę starszy ale mam pytanie. Czy Kortez po swoim koncercie wyszedł do wszystkich rozdawać autografy? Wybieram się niedługo na koncert i bardzo mnie to ciekawi. Dziękuję za odpowiedź <3

    OdpowiedzUsuń