Jesieni chłodem zawiało. Tylko patrzeć jak brzózka pokryje się szeleszczącą żółcią.
W szafie zapach świeżej lawendy od Martyshki. (Czy to już pora by pochować w głąb szaf letnie ubrania?)
Ciepłe papcie przy łóżku.
Na łóżku zaś dodatkowe grube pledy.
Włochate szlafroki przeproszone.
Najgrubsze z piżam upychane co rano pod poduszkami.
Wzmożone spożycie herbaty zabajonej gęstym miodem.
Pierwsze zdrowotne kryzysy szybko zażegnane. Tfu! Tfu!
Na stoliku nocnym wreszcie ruszone lektury. Tuż obok mocno aromatycznych maseł do ciała. I na nie wreszcie nastała pora.
Pukle i kosmyki utracone.
A wraz z nimi długie warkocze i kłosy, koki i końskie ogony. W nie czesać to już tylko lalki ...
Pierwsze "dorosłe" fryzury na (wciąż w moich oczach i myślach) małych główkach.
A wraz z nimi jakby kończące się ich dzieciństwo, kolejny zamknięty etap za nami.
Przejmujące uczucie, że oto znów coś się kończy, a coś się zaczyna.
Gorzki smutek panoszący się w myślach.
Ściskający gardło i serducho żal za utraconym.
Długo matka nie mogła sprawy przetrawić.
Jeszcze dłużej w palcach obracała stracone pukle.
ale fajne zdjęcie :), czas zmian...
OdpowiedzUsuńDokładnie. Czas zmian. Dla nich (szczególnie dla Starszej) zmian upragnionych. Dla mnie prawie że traumatycznych ; ) Bo szczególnie trudno pogodzić się ze stratą młodszych pukli, którymi przecież nawet nie zdążyłam się nacieszyć. Za wcześnie dorastają dzieci ...
UsuńU nas wciąż warkocze, koki, końskie ogony - rozumiem Cię doskonale, na razie nie mogłabym się jeszcze ich pozbyć, choć pewnie przyjdzie taki czas... .Ciekawe jest to, że jak jedna, tak i druga;) Autorytet starszej siostry.
OdpowiedzUsuńTak, to właśnie autorytet wszystkiemu winien. Jak Ona, to i ja. I nie ma zmiłuj. Nie przetłumaczysz. Błagalne spojrzenia, przekupne laurki, ciągłe upraszanie ... aż odpuściłam. To "tylko" włosy. Odrosną. Mam nadzieję, że bardzo szybko ;)
Usuń