25 marca 2014

O tym dlaczego znikam z blogosfery *

Miało być o zielonych portkach, w które ostatnimi czasy namiętnie wciskam swoje wychudzone cztery litery ...  O zimowej wełnianej biżuterii od zdolnej Martyshki ... Miało być o nowym trafionym odcieniu blondu na głowie ... Miało być o "żarówiastych" neonach na paznokciach ... Miało być o lumpeksach w Mniejszym Mieście i łupach stamtąd wyniesionych ...  W tym o wymarzonej wełnianej narzucie na łóżko za całe 14 zł (!) ... Miało być o wiosennych porządkach i przemeblowaniach ... O tym że odnowiony mebel to jak perełka z second handu - cieszy bardziej aniżeli nowość prosto ze sklepu.. Miało być o zajęciach aerobiku, którym to udało się rozruszać moje zaspane ciało ...
Miało być o książkach przeczytanych i tych, które zamieszkały w naszym domku. Wreszcie miało być o obejrzanych filmach i zapowiedziane wcześniej recenzje ...

Miało być.

Tymczasem będzie o  tym co mnie gryzie ... Muszę wylać z siebie całą tę gorycz, by oczyścić gęstą atmosferę blogowej niesłowności ;) , by móc na nowo pisać o rzeczach fajnych ... Bo NIE! Jeszcze stąd nie znikam na dobre :))

I tak będzie o tym, że dopadło mnie jakieś przesilenie, że wieczorem zasypiam nim krem zdąży się wchłonąć w dłonie, nim zdążę przetrawić kolejny odchodzący w niepamięć dzień ... Że doba dziwnie się kurczy i nie starcza w niej czasu na to co moje ... Mam wrażenie, że każdy tydzień składa się z wlokącego się niemiłosiernie poniedziałku, rozpędzającego trybiki wtorku, końcówki piątku i doklejonego do nich z doskoku intensywnego i błyskawicznego weekendu.
Praca-dom. Praca-dom.
Ostatnio nie ma w moim słowniku terminu odpoczynek ...  Dla dobra sprawy rezygnuję (wbrew sobie) z rzeczy mniej ważnych z szerszej perspektywy (czyt. blog i in. takie tam ;) ... By było miło i przyjemnie. Innym. Wciąż intensywnie ułatwiam życie wszystkim dookoła. O sobie myślę na samym końcu, gdy energii na działanie ... brak.
Głęboko zakopałam swoje ambicje i plany. Nie mam sił działać. Nie starcza doby. Potępicie mnie. Wiem to. Ba! Zrozumiem. Jednak inaczej nie potrafię. Mam spaczoną wizję świata. Sama robię z siebie Matkę Teresę.
I mimo że dupnie się z tym czuję, to nie potrafię nic z tym zrobić. I niestety odbija się to na moim życiu rodzinnym.

Mam w sobie małe pokłady cierpliwości. Więc miewam rodzicielskie chwile słabości. Dopada mnie niemoc, bezsilność totalna. Mam wtedy ochotę trzasnąć drzwiami, wydrzeć się na całe gardło, wypić z dobrym kompanem butelkę dobrego wina, zaciągnąć się mocno papierosem, po czym jak zawsze zatęsknić, wrócić z podkulonym ogonem i uśmiechem na ustach do centrum dowodzenia. Niestety mało mam sposobności do odreagowania. Więc bywa, że buzuje we mnie niczym w wielkim kotle, zgrzytam zębami, uskuteczniam szczękościsk, by nie wyszły z mych ust te wszystkie paskudne okropieństwa, których najpewniej później bym rzewnie żałowała, i walczę by głos nie podniósł się do nieprzyjemnych dla uszu decybeli ...
Bywa że lawiny słów nie da się powstrzymać. Najgorzej jest gdy emocje opadną. Kosmiczne wyrzuty sumienia zatruwają duszę, gorzkie łzy zalewają rozpalone policzki ... Bywa. Ludzkie choć tak niemile widziane.

Jestem typową kwoką, która (ZNÓW!) nie myśląc o sobie (a może właśnie myśląc ... ?) dba o swoje maleńkie kurczaki, robi wszystko by przygotować je jak najlepiej do życia na gwarnym i tłocznym podwórku. Która paradoksalnie pomimo wszystkich minusów kocha w sobie tę swoją kwokowatość i nie traktuje jej jako poświęcenia. To moja ulubiona pasja. Chwilowo oddaje się jej spychając na bok własną samorealizację. I chyba nie muszę pisać gdzie mam te wszystkie mądre artykuły bijące na alarm, że to niedopuszczalne, by zapominając o sobie oddawać się dziecku, że krzywdzę w ten sposób nie tylko siebie... Gówno prawda! Szczęśliwa matka to szczęśliwe dzieci. A ja nie będę szczęśliwa lawirując między pracą, studiami i domem, odbębniając każdą z tych kwestii na pół gwizdka. Taka jestem. Postępuję tak jak dyktuje mi serce. Nie zamierzam popełnić życiowych błędów własnej matki, z którą oprócz wspólnego domu i więzów krwi nie łączy mnie kompletnie nic ... Praca nigdy nie będzie dla mnie na pierwszym miejscu. Choćby nie wiem jakie dobra finansowe gwarantowała. I niech diabeł wiedzie mnie na pokuszenie... Nic nie wskóra. Najważniejszą życiową rolą jest dla mnie rola matki ... To temu pragnę oddać się całą sobą i PRZEDE WSZYSTKIM.
Pewnie, że bywa ciężko. Pewnie, że mam ochotę tupnąć nóżką. Jednak nigdy w życiu nie cofnęłabym żadnej z moich decyzji. Mój świat to ONE, z całym majdanem wad i zalet, plusów i minusów macierzyństwa.
Nigdy nie pomyślałam, że mogłoby być inaczej. Boję się pomyśleć, że mogłabym ich nie mieć. I ciągle uświadamiam sobie jak puste było moje życie bez nich.
A marzenia? - spytacie.
To właśnie są moje marzenia. Mimo nierzadkich chwil słabości. Pomimo wszystko.
Pozostałe marzenia zaczekają ... Ruszę z kopyta, gdy tylko życie zwolni bieg, gdy tylko poczuję, że to jest TEN moment, TEN czas. Wciąż czekam na jakiś znak. A tymczasem wciąż budująca się więź rodzic-dziecko (tkana niczym misterna pajęcza sieć) nie poczeka ...
Posługując się kwestią Nicolasa Cage'a z ulubionego filmu (" Family Man") ... WYBIERAM NAS.






Doniczka pełna tulipanów - prezent od Młodszej z okazji pierwszego dnia wiosny ^^
Szyszki to pierwsze skarby z pionierskich wiosennych eskapad (rowery i rolki odkurzone), intensywnie upychane po moich kieszeniach przez M.
Za oknem szaro-buro, deszczowo, a u nas kolorowo!!!
Dla takich chwil i takich bukietów warto :))))))


*Czytajcie szybciutko, bo najpewniej po głębszym zastanowieniu usunę powyższą notkę :P

38 komentarzy:

  1. Życzę sobie takich samych priorytetów :-) I już się nie mogę doczekac kiedy zacznę je wdrażac w życie.Powodzenia w spełnianiu rodzinnych marzeń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzyłabym wszystkim takich priorytetów :)) , z bonusem w postaci troszkę większej szczypty zdrowego egoizmu ;) i ogromnych pokładów energii do działania!
      Powodzenia!
      Dziękuję :)

      Usuń
  2. aaaa widzisz....ja od kiedy mam dzieci wiem, że mi tylko bycie mamą nie wystarczy i z kazdym dniem jest mi z tym coraz trudniej, szukam rozwiązania, wiem, ze do pracy z Kurnika nie wrócę ale dłużej nie wytrzymym, muszę mieć jeszcze to coś....wtedy wiem, że byłaby happy mum heh na całego....czekam na Ciebie, wypij to wino to pomaga :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę to wszystko bardziej skomplikowane u mnie ... I mnie bycie mamą nie wystarcza do pełni szczęścia. Dlatego między innymi nie znikam stąd na amen i dalej pracuję nad swoim rrozwojem; a że nie w takim stopniu jak bym sobie tego życzyła...? Trudno. Nie można mieć wszystkiego naraz. Póki co nie mogę ani rzucić obecnej pracy, ani zmienić jej na inną. To tutaj chwilowo pogrzebałam swoje ambicje. Teraz muszę skupić się na dziewczynach. Dać im z siebie jak najwięcej, bo to one są dla mnie najważniejsze. Cenniejsze aniżeli najpiękniejszy awans.
      Troszkę to wszystko zagmatwane. Dodatkowo nie widzę co piszę-widoczność ograniczają mi oczy pełne łez, gdyż nasza kochana Sun przysłała mi właśnie bardzo klimatycznego (jak na Monikę-klimatycznie przystało ^^) sms-a.
      Buziaki!
      P.S.Ty kochana organizuj jakieś koło gospodyń wiejskich! :D Osobiście uważam pomysł za godzien uwagi :))

      Usuń
    2. Nie wiem jak się robi emotikon z przytuleniem, więc całusa przesyłam :*

      Usuń
    3. Wiecie dziewczyny, że i ja do tego Koła Gospodyń..
      Kami, pokrzepiający uścisk ślę!

      Usuń
    4. Dziękuję dziewuszki! :))))))) Przechyliłamu nieco wypełnioną po brzegi czarę goryczy, odlałam troszkę złych emocji i od razu mi lżej ;)

      Usuń
  3. Bardzo dobry wybór! Trwaj w nim nieprzerwanie, a chwile słabości i tupnięć nóżką zdarzają się wszystkim, więc tup, jeśli potrzebujesz, a potem tul i rozpieszczaj:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiecham się do Twoich literek :)))
      W ramach tupania nóżką pędzę dziś do biblioteki po Hannę Kowalewską ^^ Intuicyjnie wyczuwam, że będzie to doskonała odskocznia od tego całego zgiełku.

      Usuń
  4. Nie usuwaj, mądrze napisałaś! A chwile słabości to norma, taka pora roku chyba. W tamtym roku można było zwalić winę na śnieg a w tym to sama już nie wiem. Może na jego brak ;). Ja nie mam dzieci, ale mam "tylko" pracę i remont w domu rozgrzebany i też wracam do domu i padam na pysk.
    A co do dzieciaczków to bardzo Ci się chwali, że poświęcaj im czas, że nie jest to tylko włączenie bajki w tv albo gry na ps. Ilekroć oglądam Twoje zdjęcia to buzia mi się uśmiecha i serce raduje jak widzę laski z książkami, bo dzięki takim rodzicom jak Ty jest nadzieja, że za kilka pokoleń książki nie pójdą na rozpałkę do pieca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak dobrze zrobiłam wypuszczając z siebie tę gorycz ... :) Choć nie ukrywam, że nadal troszkę tego żałuję. Ten blog nigdy nie miał być miejscem osobistych wynurzeń. W ogóle od jakiegoś już czasu zbieram się do usunięcia stąd notek, które odkrywają zbyt wiele.
      Choć niewątpliwie takie "wypisanie" często pomaga. Dziś pozwoliło mi uświadomić sobie jak bardzo potrzebowałam pokrzepiających słów od Was.
      Dziękuję za nie! :)

      Usuń
    2. Wyżalenie się bardzo pomaga. Bynajmniej mi. Mi tez nie raz uleje się na moim blogu a po jakimś czasie usuwam, żeby ktoś nie skojarzył, a też nie chcę żeby było że tylko się żalę.

      Usuń
  5. kochana to trzymam kciuki....odpoczywaj realizuj się i spełniaj swoje marzenia...bądź szczęśliwa...a kiedyś wróć do nas :) pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Sissi :)
      Coś mi mówi, że długo bez Was nie pociągnę :)

      Usuń
  6. Przesilenie wiosenne, ja ci mówię. :-)
    Ja z kolei jestem nasycona domem i małymi dziećmi, opita pieleszami jak kot śmietanką. I już nie mogę się doczekać, co dalej. Wracam za pięć miesięcy do pracy i bardzo się cieszę.
    Życzę ci spokoju umysłu. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesilenie wiosenne skutkujące obniżoną odpornością na stres oraz skokami nastrojów ;/ Dziś wyjrzało zza chmur słońce i z miejsca pojawiło się inne nastawienie :)

      Uśmiałam się z kota opitego śmietanką :)) Swojego czasu i ja poczułam przesyt ...
      Dlatego w pełni rozumiem Twoją radość :)))
      Dzięki!

      Usuń
  7. Ja właśnie korzystam z blogowego urlopu i układam sobie w głowie wszystko od nowa. I wiesz co? Wczoraj napisałam posta, żeby nie zwariować. Teraz wiem, że naprawdę czasem tego potrzebuję.
    Porzadki w glowie trwają, post czeka w poczekalni - Ty też odpoczywaj i wracaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brakuje mi blogowania ... Jednak i mnie przyda się mały urlop :) Coby tu nie za dużo użalać się nad sobą, smęcić w kółko i przenosić złe emocje na innych, postanowiłam usunąć się na boczek i również przemyśleć to i owo, pozwolić sobie na złapanie oddechu. A żeby było śmieszniej w myślach non stop piszę posty dla Was ;) Wciąż się na tym łapię. Ja nawet myślę blogowymi torami. Patrzę na coś interesującego, czytam coś fajnego, usłyszę coś zabawnego i z miejsca myślę "podaj dalej". Lubię bardzo ten nasz blogowy świat, wsiąknęłam w niego bardzo mocno. Wierzę w to, że jak już się ogarnę, to ruszę z nową siłą (wodospadu ;P). U mnie z nastrojami jak w kalejdoskopie, więc być może nawet nikt nie zdąży tu za mną zatęsknić ^^

      Jarecka, życzę nam wysprzątanych głów, pełnych świeżych i poukładanych myśli, spokoju sumienia i częstszych chwil wytchnienia!
      Będzie dobrze :)

      Usuń
  8. Spokoju i wypoczynku, mam nadzieję, że niedługo będzie lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mądre to co napisałaś , bo my mamy wiemy że gazety piszą swoje a my wiemy swoje i nasze dzieci są dla nas najważniejsze często ważniejsze od samych siebie , ale co zrobić jak ja np. pracuję od 9 do 17 potem szybko do domu i takiego domowego czasu nim mała położy się spać zostaje 3-4 godziny więc wtedy wiadomo dziecko na pierwszym planie, potem obiad na jutro, pranie, posprzątania itp a często inne rzeczy zostają w dalszym planie, Ale staram się codziennie przynajmniej godzinkę w łóżku poświęcić na książkę. teraz czytam Alibi na szczęście i jest to tak napisana książka że pomimo swoich 650 stron czysta się ją bardzo szybko i ciężko się od niej oderwać , taka lekka lektura po długim dniu. Ale się rozpisałam.:) pozdrawiam serdecznie i liczę na częstsze wpisy mimo wszystko :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Aniu!
      Słowami "dzieci są dla nas najważniejsze, często ważniejsze od nas samych" podsumowałaś tego posta idealnie. Otóż to. Mój dzień nie wygląda lepiej od Twojego, przy czym naszpikowany jest do granic możliwości podłymi emocjami w pracy; pracy, która ostatnimi czasy wysysa ze mnie wszystko co najlepsze, tak że mało co zostaje na resztę życia. Każda chwila na wagę złota. Ale powoli wracam do sił. Dużo rozmyślam, czytam, spaceruję, i jestem z dziewczynami, wsłuchuję się w nie. I choć pod wieloma względami jest trudno, to jednak pięknie jest ^^
      Jeszcze to dzisiejsze słońce i powietrze pachnące budzącą się do życia przyrodą! :))

      Dziękuję, że czekasz :)
      Uśmiechy ślę!

      Usuń
  10. Kochana Kamilo, każda z nas wie co dobre a co złe, co trzeba, co wolno, czego nie trzeba, czego nie wolno. Znamy zasady, zakazy, nakazy. I choć wszystkie są takie same dla wszystkich to życie weryfikuje co dla kogo, między kim a kim, jak oraz kiedy. Bo każda z nas jest inna. Choć każda piękna i mądra to mamy różną odporność na stres, różne sprawy są dla nas ważne i mniej ważne i różnie życie nam kształtuje drogi. Otóż to :)

    Ostatnio jest tak, ze ledwo chodzę, ledwo myślę i ledwo wytrzymuję. Ale spojrzę tylko na dwie głowy - jedną blond a drugą ciemną i od razu się pionizuję. Bo moje Młode są tym, co daje mi siłę. Jak woda dla młyny, jak miłość dla serca jak... itd. etc :)

    Ściskam Cię mocno,
    Monia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Co dla kogo, między kim a kim, jak oraz kiedy"- jestem w ciemnym zaułku. Wciąż naiwnie czekam aż szczęście samo zapuka do moich drzwi. I pogrążam się w tym czekaniu coraz bardziej.
      Ci, którzy mnie słabo znają, mają mnie za silną babę. Maska. A w środku mięciutka kaczuszka ...

      Dobrze że mam moje dwie złotowłose i jednego takiego szatyna ... :) To oni są podporą, tyczką, po której wspinam się co dzień zmierzając ku słońcu. Ich uśmiech to prywatna ładowarka ... Ich szczęście to balsam dla duszy ... Masz rację, to dla nich musimy trzymać pion! Choćby nie wiem jak trudna i ciężka była to droga ...

      Ściskam mocno, mocniej, najmocniej!
      :*

      Usuń
  11. I znów czytam o sobie mimo, że to Twój blog i Twoje zdania... Dziwne uczucie.. Ściskam!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Anka, my to się musimy w końcu na kawę umówić! I bynajmniej nie w alternatywnym świecie (!).
      Ściskam mocno!

      Usuń
  12. Podoba mi się , co napisałaś. Nic tak jak bycie świadomym rodzicem nie otwiera nas na tu i teraz. Za to świadomym podziwiam cie najbardziej. Ja czynie ku temu male kroki czasemteż tupiąc i zloszcząc się, by po chwili utulić sie w spojrzeniu mego dziecka , w zachwycie nad biedronką. która jakimś cudem dostala sie do domu.
    A z blogowaniem mam odwieczne rozterki, chyba do końca nie wierzę ,że stwarza coś trwałego.
    Moc pozdrowień przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywają dni (przebłyski świadomości ;)) gdy przeklinam mą kwokowatość. Wściekam się wtedy, że nie ma we mnie ani grama egoizmu, że mało w tym wszystkim mnie samej, że to właśnie przez tą kwokowatość dalej męczę się w teraz już znienawidzonej pracy, że nic nie robię w kierunku wszelkich osobistych ulepszeń ... Ale zaraz potem uświadamiam uświadamiam, że to przecież One są dla mnie najważniejsze i że nie mogę inaczej, jeszcze nie teraz ...
      A blogowanie jest dla mnie najmilszą formą odskoczni od zwyczajnej niezwykłości dnia codziennego, oraz swojego rodzaju realizowaniem się ... Myślę, że lepiej tu niż do szuflady ;)
      Dziękuję Ci za ten komentarz. Dał mi kopa wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałam.
      Ściskam!

      Usuń
  13. Czasami warto sobie odpuścić. Znam to z autopsji, choć ciężko mi tego dokonać. Chcemy za wiele, być we wszystkim dobre, rozpraszamy uwagę na milion różnych spraw, a wszystkie wydają się ważne. A same wiemy co jest najważniejsze ;-) "Tylko" wyłączając komputer popołudniu zyskujemy bardzo wiele czasu, który możemy poświęcić naszym priorytetom. Twoje są mi bliskie, nic, nigdy nie będzie ważniejsze od rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt wiele bierzemy na swe barki, uważamy się za niezastąpione i samowystarczalne, a gdy dochodzi do nieuniknionego kryzysu, z bezsilności aż mamy ochotę mocno tupać.
      Zrezygnować z czegoś najtrudniej. Jednak priorytety ZAWSZE górą!

      Komputer to najskuteczniejszy złodziej czasu ze wszystkich mi znanych. Dlatego to od jakiegoś już czasu ograniczam kontakt z nim nie tylko dziewczynom ... Wymagając sama muszę być konsekwentna i dawać dobry przykład. Więc najczęściej bloguję nocami, gdy niestety weny twórczej tyle co kot napłakał. Cierpi na tym moje blogowanie, zyskują inne sfery życia. Odwieczny dylemat "trudnych" wyborów, coś kosztem czegoś ... Życie. Ale niech no tylko naładuję bateryjki ...! ;)

      Usuń
  14. Piękny post napisałaś...i wg.mnie postępujesz właściwie, prowadzenie bloga, a zwłaszcza dobrego bloga pochłania sporo czasu i bardzo wciąga, ale nie warto przekładać tego nad czas poświęcony dziecku :)) Ja spełniam marzenia od kiedy syn jest na studiach, ale Ty nie musisz tak długo czekać :)) Pozdrawiam Serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wydaje mi się, że blog nigdy nie pochłonął mnie do tego stopnia, by traciło na tym moje rodzicielstwo. W moim przypadku na blogowaniu cierpi przede wszystkim moje czytelnictwo ;) ; gdyż niestety odkąd bloguję, dużo mniej czytam. Gdy dopada mnie wena, zdarza mi się również zapomnieć o tym, że czasami jednak wypadałoby się wyspać ;) A chroniczne niewyspanie może już skutkować obniżoną cierpliwością, mniejszą twórczością rodzicielską, itp. Koniec końców, choć niebezpośrednio, to jednak jedno wiąże się z drugim. Najważniejsze by zachować zdrowy rozsądek. W czym niestety nie jestem zbyt dobra ;/
      Przyjemnie tak czytać o czyichś spełniających się marzeniach. Optymistyczną wizję nakreśliłaś przede mną tym komentarzem ^^ Czyli jest nadzieja, że to wszystko kiedyś zwolni bieg ... , że będzie spokojniej i z uwzględnieniem moich nieskromnych przecież pragnień ;) Ciekawe kiedy przyjdzie na nie pora ... :) Czasami czuję, że to już, a zaraz potem życie brutalnie sprowadza mnie na ziemię.
      Pozdrawiam cieplutko!
      Uśmiechy ślę!

      Usuń
  15. daj sobie czas...odpocznij...nic na sile...rodzina jest najwazniejsza...spelniaj sie jako matka...
    my tu bedziemy czekac na Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła to świadomość czekających czytelników ^^ Będę ją miała na uwadze :)))
      Buźka :*

      Usuń
  16. Wróć kobiet, wróć jak już ogarniesz życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy to już, czy może tylko na moment, ale wróciłam :)))

      Usuń
  17. Pięknie, szczerze, świadomie - o tym co najważniejsze i jak wzruszająco. Pozdrawiam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak bardzo lubię, gdy mi tak piszesz ...
      Dziękuję Ci pięknie :)
      Pozdrawiam Cię mocno!
      Uściski serdeczne ślę!

      Usuń