22 stycznia 2016

Kartka z kalendarza


"Tyle naprawdę żyjemy, ile żyje pamięć o nas."
Jan Karski

21-22 stycznia. Dwa dni zadumy. Częstszych powrotów do przeszłości. Pełne ciepłych wspomnień i nieodłącznych wzruszeń. Bo żadnej z tych osób nie ma już wśród nas.

Dwie babcie.
Dwa zupełnie inne bieguny wrażliwości.
A życie pokazuje jak wzorce nakładają się na miękki materiał jakim jest potomstwo.

Mama taty. Ukochana babcia. Oaza spokoju i serdeczności. Ciepła, dobra, troskliwa, dbająca o innych, zawsze najpierw myśląca o innych, a dopiero na końcu o sobie ... Zawsze pytająca o to co u nas ... ale nigdy nie nadgorliwa, ... zawsze taktowna ... Z spiżarką pełną śliwek w occie i brązowych pączków upudrowanych na biało cukrem pudrem, gorących drożdżówek z najlepszą na świecie kruszonką, z budyniem czekającym na białym kredensie ... Doglądająca wszystkich członków licznej rodziny jak ognia w swojej kuchni ... Do późnych lat w misternie upiętym koczku z długiego, cieniutkiego warkocza siwych włosów  ... W rozpuszczonych włosach mogłam ją ujrzeć jedynie gdy przyjeżdzałam do dziadków na wakacje, gdy babcia kładła się spać. Lubiłam wtedy na nią patrzeć.  Pamiętam że nie mogłam się nadziwić jak w maleńkim koczku mieszczą się tak długie pasma włosów ... Babcia Jadzia - mięciutka przytulanka w kwiecistym fartuchu pachnącym domowym ciastem ...
   
Mama matki - tak naprawdę nigdy niepoznana ... Słaby mieliśmy z nią kontakt. Może dlatego w mej pamięci pozostały jedynie powściągliwość w okazywaniu uczuć, dystans i obcość ... Niewiele zajmuje miejsca w mej pamięci.

W tym wszystkim ciocia Hela. Zupełnie jak trzecia babcia. Zresztą rodzona siostra ukochanej babci. Mieszkała z nami. Gotowała rosołek na gołąbkach,  a do niego gęstą mannę, którą potem pokrojoną w kostkę zalewała parującym i aromatycznym płynem. Zimą gdy wracałam ze szkoły,  w piecu czekały na mnie pieczone jabłka ... To Ona uczyła mnie pacierza, opowiadała o wojnie, pozwalała grzebać w swej przepastnej szafie rodem z Opowieści z Narnii, pachnącej naftaliną, ... i przymierzać długie nakrapiane sukienki, trzewiki na obcasiku i powojenne torebki ...
Zabierała mnie na cmentarz na grób swego męża oraz przedwcześnie zmarłego dziecka ... Co lato wspólnie pokrywałyśmy nową warstwą złotolu aniołka na jego maleńkim grobie.
Na maszynie szyła mi torebki na butelki, z którymi to chodziłam do sąsiadki po mleko ...
Lubiłam przybiegać do niej rankiem i wskakiwać do jej łóżka, pod ciężką pierzynę, prosto na prawdziwy, twardy i kłujący siennik, i prowadzić rozmowy, wypytywać o dawne dzieje, o nią i babcię, o jej stary zegar z kukułką, który wisiał przy białym piecu kaflowym ...
Wciąż mam ją przed oczami.  Uśmiechniętą. Siedzącą na podwórku na żółto-musztardowej obdrapanej ławce, pod garażem na drewnianym rozkładanym krzesełkiem w tym samym kolorze ... W fartuchu i chustce na głowie ... Z siwą trwałą na głowie ...

Dziadka od strony matki nigdy nie poznałam. Niewiele też mi o nim opowiadano.
Odszedł na zawsze nie zobaczywszy większości wnuków.

Z kolei dziadek Antoni ... surowy dla własnych dzieci,  ale pobłażliwy dla wnuków. Owoce leszczyny upychał w papierowe torby i wraz z pieniążkami wręczał sprawiedliwie wszystkim wnukom. Bardzo nas wszystkich kochał.
Choć chyba nie potrafił okazywać uczuć i był w tej materii powściągliwy, to szybko się wzruszał. Małomówny. Nie rzucał słów po próżnicy.
W szybkim czasie, dość nagle zniedołężniał. Miał problemy z mową, trudno było mu się samodzielnie poruszać. Wstydząc się swej ułomności trzymał się na uboczu. Dziś nie pozwoliłabym mu na to.

Moja matka w roli babci powiela dobrze jej znane wzorce. Nie jest typem babci nadskakującej wnukom, nie do niej na ciepłe obiadki, wspomnienia i miłą rodzinną atmosferę. Choć mieszkamy w jednym domu, to dziewczyny zapytane o babcię niewiele mają do powiedzenia ... Chłód, obcość, nieobecność i zero potrzeby by to zmienić ... Niewiele zapisanych wspomnień.
Życie zatoczyło koło.

Tato - inna bajka. Choć jak to chłopak ze wsi wychowywany surowo, to nie uciekł przed wrażliwością babci ... Ciepły,  niespotykanie szczery i serdeczny, bardzo rodzinny, wrażliwy ... Dobry.
W jego dobrym spojrzeniu,  uśmiechu,  w każdym geście,  sylwetce ... widzę babcię. Troszczy się o nas, martwi, pomaga. To ten typ mężczyzny, który przez całe życie nie mieszał się żonie do garnków, a teraz gdy widzi że obowiązki znów piętrzą się na mojej głowie, to pozmywa naczynia, zrobi obiad, pójdzie po zakupy, posprząta za wnuczki klatkę zwierzaków, nakarmi nasz zwierzyniec, przyniesie do pracy gorącą herbatę i kanapki ... Lubi wyręczać innych, sprawiać im w ten sposób radość ...
A ja przez całe życie sądziłam że ta moja nadwrażliwość to wyssana z mlekiem matki.

Moje najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa wiążą się najmocniej z ludźmi, których już nie ma.
Im więcej lat w metryce,  tym dotkliwiej odczuwam ich nieobecność.
Tyle pytań zostawionych na zawsze bez odpowiedzi  ...
Tyle słów nieusłyszanych i niewypowiedzianych.
Jakże dobrze byłoby mieć ich wciąż przy sobie ... I czerpać z tego morza mądrości, i czerpać,  czerpać ...
Nie wyszła Bogu starość.









Fotorelacja z uwzględnieniem najcenniejszego mebla na całym górkowym pięterku - stołu po ukochanych dziadkach.



3 komentarze:

  1. Ja swoich dziadków wspominam z łezką w oku. Mieszkali daleko, ale raz w roku w czasie wakacji odwiedzaliśmy ich. Mój czas spędzony z nimi był na pewno dłuższy, niż czas spędzony przez moje dzieci z ich dziadkami, chociaż są blisko. A szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówi się że mamy "takie czasy"... Że dziadkowie dłużej pracują, na emeryturze muszą dorabiać by godnie żyć ... Ale to nieprawda. Może w niektórych przypadkach.
      Wszystko tak naprawdę zależy od podejścia dziadków, od tego by im zależało na umocnieniu więzi z wnukami. Przecież te relacje rodzinne kształtują nas na całe późniejsze życie, mają duży wpływ na to kim się stajemy, do czego dążymy i jakie rodziny tworzymy sami. I wcale nie potrzeba wiele. Czasem wystarczy kilka minut uwagi, zwykła rozmowa, spacer, jakiś miły gest ... Smutno i przykro gdy tego brakuje. A jeszcze gorzej gdy zamiast tego jest obojętność.
      Ściskam Cię cieplutko w ten mroźny poranek :)
      P.S Z nas to będą czaderskie babcie! ;)

      Usuń
  2. pięknie opisane...wspomnienia są cudowne...szkoda tylko,że nie wszystkich zdążyłam poznać...ale na szczęście jedna babcia jest :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń