30 stycznia 2013

Ja to mam szczęście!

Cały dzień byłam zajęta odciąganiem myśli od popołudniowej wizyty u dentysty. Posprzątałam całe mieszkanie, uprzątnęłam prosiakom klatkę, zrobiłam pranie, przygotowałam obiad, żółwim tempem (zazwyczaj robię to błyskawicznie) zrobiłam pełen make-up ;) oraz pojechałam (towarzysko) odebrać dziewczyny ze szkoły i przedszkola - nie chciałam zostać sama w domu. Jako że ślubny ma już pewnie po dziurki w nosie wysłuchiwania jak to się boję, itp., więc w samochodzie starałam się nie poruszać już tego tematu ;) Ale tylko starałam! :D
Mimo tych wszystkich usilnych starań ... wizja rzezi na fotelu dentystycznym i tak co chwila stawała mi przed oczami ... Trzęsąc portkami przez cały dzień nawet bym się nie spodziewała takiego obrotu sprawy ... Wyleczono mi maleńki ubytek - żeby nie wyszło, że przyszłam na marne (sama chciałam! jestem z siebie dumna ;), a cała reszta sprowadziła się do konsultacji, która tak naprawdę niewiele mi wyjaśniła. Zawiła sprawa mego uzębienia :D nadal pozostaje niewyjaśniona! A myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy! Nie w tej kwestii! :o W sobotę kolejna konsultacja. Tym razem z ortodontą! I na tym kończymy temat DENTYSTA, bo sama siebie słuchać nie mogę :P

Na koniec dnia, już po dentyście (a jednak! znów o nim wspomniałam! ;/), jeszcze cały czas będąc w szoku podentystowym , wpadłam na swoją ukochaną polonistkę jeszcze z czasów szkoły średniej, której nie widziałam od czasu matury ... Byłam tak zaskoczona, że zapomniałam języka w gębie :/ Wycałowałam ją wylewnie (uwielbiam kobitkę! to była dla mnie bardzo miła niespodzianka!) , wybąkałam, że miło mi ją widzieć, odpowiedziałam na jej pytanie:"Tak, to moje córy." , bardzo elokwentnie zapytałam: "A to pani wnuczka?" ... Obie trochę się spieszyłyśmy, ale że spotkałyśmy się na zajęciach dodatkowych (na które przyprowadziła ową wnuczkę), dodałam na pożegnanie, że pewnie jeszcze się spotkamy i ... i tyle :/
Już siedząc w  samochodzie, gdy trochę ochłonęłam, dotarło do mnie, że mój kochany Bażancik (tak nazywaliśmy ją za jej plecami) przez całą naszą jakże krótką rozmowę zwracał się do mnie per Pani, a ja w żaden sposób nie sprzeciwiłam się temu ... Wiem, że budzę respekt, ale bez przesady ;) Jakoś głupio mi z tym! Nie mogę doczekać się kolejnej środy, kiedy to liczę na szansę do sprostowania :)
Jezu! Czy ja nie mogę mieć ani jednego normalnego dnia?!! Bez złych wieści czy głupich i dziwnych sytuacji?
A teraz wybaczcie, ale marzę tylko o jednym ... ;)




Słodkich snów :*


29 stycznia 2013

Pizza do spalenia

Znacie perypetie niesfornego rodzeństwa bliźniaków Kuby i Buby? Dostępna jest cała seria książek opisujących zabawne przygody tego szalonego rodzeństwa. Książki w doskonały sposób łączą zabawę z elementem dydaktycznym. Czyta się je z nieustającym zainteresowaniem i ciekawością, co też jeszcze wymyślą pomysłowe dzieciaki. A pomysły dzieciaki mają przednie i potrafią nimi wyprowadzić z równowagi nawet świętego ... 
Poniżej fragment jednej z książek. Wieczorem czytałam ją dziewczynom do snu i tak oto narodził się pomysł nowego posta ;)

Są dwa sposoby na spalenie pizzy.
Pierwszy (prostszy) polega na tym, że zapominamy wyjąć pizzę z piekarnika.
Drugi (trudniejszy) polega na wykonaniu serii ćwiczeń fizycznych, podczas których odchudzamy się po zjedzeniu pizzy.* 

Uwielbiam Grzegorza Kasdepke! Za to jego niesamowite poczucie humoru, błyskotliwość i niebywałą zdolność wywoływania na mojej twarzy uśmiechu.

No to jak Wam idzie spalanie pizzy i innych tuczących "świństw" ... mniam ... ? :D
Mnie chusteczkowo. Przeforsowałam się troszeczkę, ups! Mięśnie dają mi znać o sobie przy co niektórych czynnościach ... , np. przy wsiadaniu do samochodu! Aby to zadanie było wykonalne, musiałam nieco zmienić technikę - najpierw oczywiście sadzam pupę na fotelu, a dopiero potem wciągam do środka nogi ... ALE UWAGA! Ręcznie! Najpierw oburącz prawą, a później oburącz lewą ... :D Że twarz marszczy mi się przy tym boleśnie chyba nie muszę wspominać. Sąsiedzi muszą mieć ze mnie niezły ubaw! Podobnie ma się sprawa ze zdejmowaniem butów w pozycji stojącej. Jedną ręką podciągam sobie nogę i dopiero wtedy drugą wolną ręką zsuwam bucik ;)
Mięśnie brzucha również nie dają o sobie zapomnieć. Śmianie się to nie lada wyczyn! A dziś jak na złość odwiedził mnie w pracy pan, który zawsze raczy mnie porcją dowcipów. Nie powiem żeby było mi do śmiechu ... ;) Mięśnie auuu, auuu!

Tydzień mija mi pod hasłem "DENTYSTA" brrr... Wczoraj dentysta, dzisiaj dentysta, jutro dentysta ... Chyba muszę zacząć szukać sponsora ... :/ Może ktoś mi powie gdzie ja miałam mózg, gdy był czas na podejmowanie decyzji zawodowych ... ? Dlaczego nikt nie pokierował mną tak, bym poszła na stomatologię?!! Oczywiście nie piszę tego serio - dentysta byłby ze mnie marny, mdlałabym już przy wejściu do pracy :D

Oprócz dentysty odwiedziłam również fryzjera. Wiem, wiem, miałam zapuszczać! Niestety musiałam skrócić włosy :/ Ich stan był fatalny - smętnie wiszące cienkie końcówki wyglądały bardzo niekorzystnie ... Było mi trochę żal ... sięgały już do ramion. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ... :) Świetnie czuję się w nowej fryzurze i chyba zostanę przy niej na dlużej. A potem, jak już się opatrzy ... , to zobaczymy. Na razie nie zaprzątam tym sobie mojej ślicznej główki ;D







* Grzegorz Kasdepke "Tu i tam z Kubą i Bubą" - aktualnie czytamy!

27 stycznia 2013

Wszystko co dobre szybko się kończy

Koniec ferii :(( Buuuu... Od jutra znów wdrażamy się w system. Brutalny powrót do rzeczywistości. Nikt nie ma na niego ochoty. Szkoła, przedszkole, zajęcia dodatkowe, ciągłe rozjazdy i wieczny pośpiech. Nie czuję się wypoczęta, ani zrelaksowana. Mało mi!

W ramach pocieszenia zafundowałam sobie dziś wycisk. Poziom endorfin znacznie się podniósł. Ktoś się przyłącza ... ?










Kar



A już po ... zasłużony odpoczynek ... ^^





26 stycznia 2013

Wstaję rano

"Wstaję rano i witam kolejny piękny dzień" ... Spróbuję tak to widzieć ;)  Póki co ciężko mi to wychodzi. Robię makijaż ... przyodziewam maskę i zaczynam grać ... Kiepska ze mnie aktorka, ale mam nadzieję, że choć parę osób tego nie dostrzega ...
Obrałam sobie pewien cel. Swoją drogę spełnienia. Być może tylko tymczasowego. Na razie zbieram siły by ruszyć z miejsca ...






"Wiedz, że ty nigdy nie byłeś bez przyczyny tu
więc dziękuj za to
i świętuj każdy dzień za stu
nawet jeśli budzisz się
bez proroczego snu
to świętuj dzień po dniu
świętuj dzień po dniu
nic nie brakuje mi
bo w perspektywie mam kolejne dni
ciemność poza nami
nie ma sensu ciągle w przeszłości tkwić bo
kiedy witam nowy dzień
to marzę by dobrą nowinę przyniosło mi dziś
świeże powietrze
bo być może właśnie ten
okaże się ostatnim, w którym będę
mógł zmienić coś na lepsze
spośród stu milionów scen
dzisiaj wybiorę tę jedyną,
która całe złe myślenie zatrze
i nic nie brakuje mi ..."



Udanego weekendu Wszystkim :* 

24 stycznia 2013

Czas spełnienia?

Brak weny ... Nastrój zmienił mi się z minuty na minutę ...
Dziwny czas. Znów mam wrażenie, że życie przecieka mi przez palce, że mija dzień za dniem, jeden podobny do drugiego ... Mało w tym wszystkim szaleństwa, mało mnie ...Czegoś mi brak ... Tyle rzeczy chciałabym zrobić, tyle zmienić ... Nie mogę ... Bo jak w piosence "1000 metrów nad ziemią" są zasady, które trzymają mnie w klatce :/ Gdyby tak o nich zapomnieć ... i unieść się nad ziemię ... wysoko tak ...
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne ... tam gdzie chcą ... Kiedyś byłam niegrzeczna ... Gdzieś się pogubiłam ... Nie ma już tamtej Kamili ...Tęsknię za nią ...




 Znacie Indios Bravos?



21 stycznia 2013

Dzień świra

Spędzić weekend w towarzystwie osoby, która zaraża wszystkich dookoła swym pesymizmem  ... bezcenne. A jeśli dodatkowo osoba ta jest książkowym przykładem hipochondryka, to pozostaje jedynie załamać ręce nad spierdzielonym nastrojem ... Jak tak dalej pójdzie, to oprócz wszechogarniającego czarnowidztwa, zacznę dopatrywać się wszędzie czyhających na mnie chorób ...
Wczorajszy dzień to istny dzień świra! Cud, że nie doszło do rękoczynów ... Wysłuchiwać tuż przy swoim uchu mlaskania, chrupania jabłka i innych równie drażniących odgłosów ... bezcenne :D Co rusz dochodził kolejny dźwiękowy "smaczek"! Jakby wyprowadzenie mnie z równowagi było celem samym w sobie :P Jeju! Wszystko to szczególnie frustrujące, że w wykonaniu Pani Wszystko Lepiej Wiedzącej ... wrrrr..... Wyłączenie fonii było niemożliwe, ponieważ siedząc przy jednym stole, ramię w ramię wspólnie odwalałyśmy "brudną" robotę ... Wszelkie wizualizacje w stylu Ally McBeal nie skutkowały ... Powtarzanie sobie jak mantrę "Wcale mnie to nie wkurza. Jestem spokojna. Jestem bardzo spokojna." również nie pomagało ... Emocje narastały we mnie, zbliżając się niebezpiecznie do granic wytrzymałości ... W punkcie kulminacyjnym stwierdziłam, że zrobiłam się senna. I tylko to mnie uratowało. Wtedy już było mi wszystko jedno ... Jezuuuu! Jak ja jej kiedyś nie uduszę ... to będzie cud! ;)
A na deser ... Wrócić styraną po kilku dniach domowej absencji  i spotkać za drzwiami własnego domu zupełnie niespodziewanego gościa pod postacią teściowej ... BEZCENNE!

Mimo wszystko nie ma to jak w domu ... ^^



Ostatnie noce spędzam w towarzystwie ... kalkulatora :D Ale staram się też ukraść godzinkę dla Greya i z przykrością :P stwierdzam, że w ostatniej części coś mało tych rozbieranych scen ..., a wątek sensacyjny rozrasta się niemiłosiernie ;)
Ależ ja monotematyczna jestem! :) Wytrzymajcie jeszcze trochę. Już prawie kończę go czytać i skończymy ten temat raz na zawsze! :))))

I na koniec coś w ramach uspokojenia zszarganych nerwów ... ;)) Uwielbiam ^^ Poślubiony mówi, że to smutas ... Ja tak tego utworu nie odbieram. Wręcz przeciwnie. I jak to zwykle u mnie bywa... płynie z głośników raz za razem. Mmmmm... kocham tę piosenkę!


17 stycznia 2013

Budzikom śmierć ;)

Nauczona wcześniejszymi doświadczeniami ... :))) z góry proszę o przyjęcie posta z przymrużeniem oka ;)

Kolejny argument za Greyem ... ? ;) Po wczorajszej wieczornej lekturze miałam bardzo ciekawy sen ... :))) Gdyby nie bezlitosny budzik, dowiedziałabym się jakby to mogło być z ...
Może lepiej nie dokończę :P
W każdym bądź razie scena iście w stylu Greya ... , kropka w kropkę ... , podkręcanie atmosfery z minuty na minutę, napięcie rośnie między mną a Panem X, ... , odtwarzamy punkt po punkcie jedną ze scen (jedną z tych "waniliowych" - kto czytał, ten wie ... ;) ... No i gdy wreszcie zaczyna robić się naprawdę ciekawie ... , wtedy właśnie budzik w brutalny sposób sprowadził mnie na ziemię :((( Nigdy wcześniej nie byłam tak(!) wkurzona na dzwoniący budzik :D Budzikom śmierć!!!!!!!!!!!!!!!!
Z przerażeniem ;) obserwuję w jakim kierunku zmierza ten blog ... :P






Spodnie z Lidl-a za 34,90 spisują się znakomicie :) Jestem mile zaskoczona ich jakością. Spodziewałam się raczej "jednorazówek", a tu całkiem porządny materiał i dobre wykonanie. Kolor wprawiający w świetny humor, bezbłędnie koloruje szaro-burą zimę (wszędzie obrzydliwa brudna breja :///// brrr .... Gdzie ten śnieg???). Zdjęcia robione na szybko, nie oddają intensywności koloru - w dziennym świetle daje po oczach :) Taki pozytywny akcent na cały dzień.

14 stycznia 2013

Hu hu ha! Nasza zima zła! :)

Ferie mijają nam nadzwyczaj miło i przyjemnie, w atmosferze błogiego lenistwa i "nicnierobienia" ^^ Trochę leniuchujemy w domowych pieleszach (trochę porządkujemy, trochę pieczemy, trochę gramy, czytamy, ...), trochę korzystamy ze śnieżnej aury ... Były śnieżne kulanki, śnieżne "anioły" w pozycji horyzontalnej, rzucanie śnieżkami ma się rozumieć i polowanie na sople :) Miałyśmy też okazję obserwować, jak bardzo nie zna granic inwencja twórcza okolicznych dzieciaków ;) Okazuje się, że z górki można zjeżdżać na wszystkim. Dosłownie na WSZYSTKIM! Stare drzwi zyskały drugie życie :D
A wieczorami mamunia nadrabia filmowe* i książkowe zaległości ...  Pogłębia też blogowe znajomości ... ;) Żyć nie umierać :) Fajny czas ... Chwilo trwaj! Ale żeby nie było tak pięknie i kolorowo ... jutro do pracy! A pojutrze znów odpoczywamy :)






















W ostatnim "TS" wywiad z E.L.James (czyli Eriką Mitchel), autorką "Pięćdziesięciu twarzy Greya" ... Jeżeli ktoś nie ma jeszcze dość tego tematu, to polecam. W wywiadzie m.in. odpowiedź na pytanie skąd w książce tyle powtórzeń - główna bohaterka bowiem 30 razy "przygryza dolną wargę", 73 razy "przewraca oczami" i 25 razy "eksploduje" ;)  Ponoć "wydawca tak ciął koszty, że tekst poszedł do druku niemal niezredagowany". Marne wytłumaczenie, ale książkę oczywiście nadal polecam :D Choć trzecia część wciąż przede mną ... Czekam na swoją kolej (Justyna czytaj szybciej!!!!! ;).







*Bardzo (!) polecam film Tomasza Lewkowicza "Huśtawka", z Wojciechem Zielińskim, Joanną Orleańską i Karoliną Gorczycą w rolach głównych ^^ Gdzieś przeczytałam, że to "film nie o zdradzie, a o udawaniu ..." i podpisuję się pod tym obiema łapkami.
Blogowe koleżanki rozpisały się już na jego temat wystarczająco, więc ja tylko gorąco zachęcam :)

Dobranoc!


12 stycznia 2013

Czym skorupka za młodu nasiąknie ...

Czytamy ... Czytamy ... I jeszcze raz czytamy ...  Czym skorupka za młodu nasiąknie ... Już nasiąkła, domaga się coraz więcej i ciągle jej mało ;) Nie dość, że w ciągu dnia sama dużo czyta, to jeszcze wieczorem prosi o dodatkową porcję ... ^^ Młodsza "Skorupka" również idzie w ślady starszej. Często nie mam siły na to nasze czytanie (nierzadko oko mi się przymyka :/), ale nie ma zmiłuj!
Jednak są książki, po które sama sięgam z ogromną przyjemnością i wtedy ze zdwojoną siłą, bardziej żarliwie zaganiam dziewczyny do łóżek na wieczorne czytanie :)

"Magiczne drzewo" zabierze Was w cudowny świat magii, w którym wszystko jest możliwe ... Świetnie napisana, pełna ciepła, przygód i magii opowieść. Przygody szalonego rodzeństwa trzymają w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. A przy tym uczą miłości, przyjaźni i odpowiedzialności. Jeśli komuś spodobała się ekranizacja, to tym bardziej spodoba mu się książka. Podobnie jak kolejna pozycja - nie tylko dla młodego czytelnika :)

"Zezia i Giler" to książka niezwykła, skierowana do bardzo młodego czytelnika, a jednocześnie napisana tak, by i dorosły się nie nudził i miał ochotę przeczytać całość. Zabawna, napisana przystępnym językiem. Autorka doskonale obserwuje otaczający ją świat, a wyniki swoich obserwacji przekazuje czytelnikowi w ciekawy sposób. Czytając perypetie rodziny Zezik, sama kilka razy poczułam się zawstydzona trafnością podsumowań Agnieszki Chylińskiej ... 
Z tej książki możemy wiele się nauczyć. My dorośli przede wszystkim tego, że nasze dzieci są świetnymi obserwatorami i czasem wiedzą więcej na temat naszych relacji w domu, niż by nam się wydawało ... Agnieszka Chylińska porusza ważne tematy i budzi w czytelniku cały wachlarz uczuć - od uśmiechu do wzruszenia ... Pokazuje nam i naszym dzieciom, że nie wszyscy są tacy sami, uczy nas tolerancji i szacunku do drugiego człowieka. 
Jedynym minusem książki jest jej zakończenie, a właściwie jego brak. Historia kończy się nagle. Urywa się bez zapowiedzi, bez jakiegokolwiek wprowadzenia do zakończenia. Czytając je czytelnik ma wrażenie jakby ktoś złośliwie wyrwał mu kilka ostatnich kartek książki ;) Prawdopodobnie ma to być czytelny znak dla czytelnika, że ciąg dalszy nastąpi ... :)) Na co czekam!
Polecam! Tym dużym i tym małym!








 


11 stycznia 2013

Facebook

Nadal nie jestem przekonana ... Nie mam poczucia, że to coś dla mnie ... Cały czas się go uczę ... Istnieje prawdopodobieństwo, że któregoś dnia stwierdzę, że mam dość i nigdy więcej już tam nie zajrzę ...
Tak było ...
A teraz ...

 

 
 Czyli wciągnęło mnie ... ;)
I w końcu wystartował Fun Page! Znajdź nas na Facebooku! Zapraszam :)))







8 stycznia 2013

Jeden z tych dni ...

Jeden z tych dni, gdy to się nic nie chce ... Jeden z tych dni, gdy to nawet palec u lewej stopy z nygustwa ani drgnie ... Jeden z tych dni, gdy to sodoma i gomora opanowuje cały dom, kurzowe koty walają się po podłogach, a ja mam to w nosie ... Jeden z tych dni, gdy zrobienie obiadu czy czegokolwiek innego zupełnie mnie przerasta ... Jeden z tych dni, gdy to trudno wykrzesać mi z siebie jakąkolwiek (choćby najmniejszą) porcję energii ... Jeden z tych dni, gdy to marzę o zakopaniu się w pościeli i dotrwaniu w pozycji horyzontalnej do wieczora ... Dodatkowo dobiła mnie wizyta u dentysty ... Bo mimo że byłam jedynie "osobą towarzyszącą", to czuję, że po niej powietrze uszło ze mnie doszczętnie. Niczego nie boję się tak jak dentysty, a konkretnie to wyrywania zębów! Bo cała reszta to "pikuś". Ale wyrywanie ... Jezu, na samą myśl robi mi się słabo ... A wszystko przez doświadczenia z dzieciństwa. Niefart natrafić na niefachową obsługą; zresztą w tamtych czasach, to przecież był standard.

Tak więc wypompowana, zrezygnowana i bez energii, próbuję zmobilizować siły by pójść do kuchni po gorące kakao ;) i oddać się oglądaniu "Listów do M.", o których wczoraj pisałam z Julitą pod poprzednim postem, a dziś przypadkiem natrafiłam na ich powtórkę :))) Mam dziwne przeczucie, że to dobry omen :D

Już za parę dni ferie! JUHU!!! Hip hip hura! "Jezu jak się cieszę!" Nie ogarniam mojej rzeczywistości. Te kilka dni wolności są mi niezbędne do dalszej egzystencji! Do zebrania się w sobie i odzyskania sił!

I na koniec fotka!
Powiedzmy, że się zrehabilitował ... ;)




Jego specjalnością są również kanapkowe serduszka z papryki ^^

6 stycznia 2013

Holiday

Włosów nie obcięłam ... Stwierdziłam, że największą zmianą (a właśnie na tym zależy mi teraz najbardziej) będzie zapuszczenie ich! Nie zaczęłam ćwiczyć, bo nie było kiedy ... Nie wyspałam się, bo doba za krótka ... , a picie wina i dzikie tańce z przyjaciółmi (! - okazuje się że po winie zmieniają mi się gusta ;) są dla mnie istotniejsze niż jakaś tam potrzeba snu ... Nie zadzwoniłam do kogoś, choć bardzo chciałam, bo uznałam, że nie czas i miejsce ... Nie odbyłam z kimś poważnej rozmowy, choć powinnam, bo stwierdziłam, że ten kij ma dwa końce ... Lubię czuć, że jestem dla kogoś priorytetem ... , a nie mogę liczyć na tych, na których powinnam ...  Otacza mnie olbrzymich rozmiarów obojętność, która zaczyna mi ciążyć ... Kolejny raz nie wiem co dalej ... Kolejny raz spróbuję podjąć dobrą decyzję ... I obym kiedyś nie musiała pluć sobie w twarz ...

Szkoda, że nie obejrzałam go wcześniej ... A natykałam się na niego wielokrotnie (miałam go w domowej wypożyczalni już rok temu). To pewnie przez Cameron Diaz, za którą nie przepadam ... Od teraz będę ją kojarzyć z tym filmem i są szanse, że to się zmieni ;) Klimat trochę Bridget Jones, trochę Family Man ... Czyli lekko, odprężająco - na nic ciężkiego nie mam w tej chwili ochoty. To co lubię najbardziej ...Oglądany na raty przez trzy dni ... Zmęczona zasypiałam w trakcie "emisji", choć wcale nie było ku temu powodów! Ostatnio zdarza mi się pomyśleć, że przydałyby mi się takie "wakacje" ...



P.S.1 Znacie coś w podobnym klimacie ... ?
P.S.2 Na Vivie (!) puszczają stare odcinki "Seksu w wielkim mieście" ... :/ Zupełnie tego nie rozumiem ... , choć serial bardzo lubię!

2 stycznia 2013

1000 metrów nad ziemią

Sylwester i pierwszy dzień nowego roku spędziłam zgodnie z moimi wcześniejszymi zamierzeniami ... czyli w łóżku książką ... ^^ Żadną ambitną "niestety" ... Aż się boję napisać tytuł ;) , tyle negatywnych opinii wokół ... Ponoć po TE bestsellery sięgają niespełnione kobiety, znużone życiem kury domowe ... ha ha! :D "Dotyk Crossa", bo o niej mowa, wciągnął mnie jeszcze bardziej niż "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Akcja (bo jakaś tam jednak jest :) nieco żywotniejsza niż we wcześniej wspomnianej, niektóre sceny opisane jak dla mnie hardcorowo ;) (nie wiem co na to przeciwnicy Greya, którego to okrzyknęli "soft porno"!), ciekawsi bohaterzy, poza tym mnóstwo podobieństw. Kolejna lekka i przyjemna lektura. Polecam znudzonym życiem kobietom ... ;))))

W ramach noworocznych życzeń - słowa piosenki, która ostatnio chodzi mi po głowie i która jest mi bardzo bliska. Troszkę spóźnione ... ale co tam! Ode mnie dla Was :*

Mrozu - 1000 metrów nad ziemią

Gdyby tak zapomnieć o ...
zasadach co ...
trzymają w klatce nas.
Gdyby tak jak w stereo
usłyszeć głos
co ciągle woła ...


Znowu ktoś woła S.O.S
Ty z autopsji znasz to lecz
po co nam zawahania stan?
Potrzebujemy zmian.
Życie może być jak lunapark.
Miej odwagę by nacisnąć 'start'.
Życie może być jak niezły film.
Celebruj każdą z chwil.


Nawet sekundy dłużej nie wahaj się.

Gdyby tak zapomnieć o ...
zasadach co ...
trzymają w klatce nas.
Gdyby tak jak w stereo
usłyszeć głos
co ciągle woła ...
Unieś się nad ziemię x3
Wysoko tak.

Życie może być jak Babilon.
Nie pozwalaj by cię zwabił on.
Dlatego lepiej oddech weź.
Wszystko możemy przejść.
Dosyć już tych awantur masz.
Zadbaj lepiej o swój entourage.
Po co ciągle patrzeć wstecz.
Po swoje musisz biec.


Ani sekundy dłużej nie wahaj się.

Gdyby tak zapomnieć o ...
zasadach co ...
trzymają w klatce nas.
Gdyby tak jak w stereo
usłyszeć głos
co ciągle woła:
Unieś się nad ziemię x3
Wysoko tak.
Nad ziemię...
Unieś się nad ziemię x2
Wysoko tak.

Nieważne już co było, ale jaki masz plan.
1000 metrów nad ziemią.
My lubimy ten stan.
Niech będzie trampoliną
każdy kolejny dzień.
A ty wyżej...
Unieś się wyżej.
Nie wahaj się.


Gdyby tak zapomnieć o ...
zasadach co ...
trzymają w klatce nas.
Gdyby tak jak w stereo
usłyszeć głos
co ciągle woła:
Unieś się nad ziemię x3
Wysoko tak.
Nad ziemię...
Unieś się nad ziemię x2
Wysoko tak.


Życzę Wam i sobie abyśmy żyli tak jakby każdy dzień miał być naszym ostatnim ... Ani sekundy dłużej nie wahajcie się ... Dużo odwagi dla Was!