24 grudnia 2013

Zdążyć przed pierwszą gwiazdką ...


WIERSZ STAROŚWIECKI     
      
Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
 w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
by wszystko się nam rozplatało,
węzły, konflikty, powikłania.

Oby się wszystkie trudne sprawy
porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy
zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
  
Niech anioł podrze każdy dramat
aż do rozdziału ostatniego,
i niech nastraszy każdy smutek,
tak jak goryla niemądrego.

Aby się wszystko uprościło -
było zwyczajne - proste sobie -
by szpak pstrokaty, zagrypiony,
 fikał koziołki nam na grobie.

Aby wątpiący się rozpłakał
na cud czekając w swej kolejce,
a Matka Boska - cichych, ufnych -
na zawsze wzięła w swoje ręce.
/ks. Jan Twardowski/ 


W ten szczególny czas niechaj nastanie spokój, ukojenie, miłość ... Niechaj każdy pomyśli dziś ciepło o innym człowieku ... Niechaj każdy dziś kogoś uszczęśliwi ... Niechaj każdy porzuci dziś troski i smutki ...

Zdążyć przed pierwszą gwiazdką ...
Tak łatwo  uszczęśliwić innego człowieka ... 
Chyba znów się udało ... :) Święta uratowane ...
Cudownie tak widzieć uśmiech na bliskich mi twarzyczkach ...,  iskierki radości w oczach, niecierpliwe oczekiwanie ... 
Cudownie ^^
Żeby tak móc zatrzymać czas ...
Chwilo trwaj!






:****

19 grudnia 2013

Szalony Adwentu czas

Ciężko trzymać się harmonogramu naszego adwentowego kalendarza ... Ciężko w samym środeczku tygodnia, po nielekkim dniu w pracy wykrzesać z siebie nadprogramową porcję energii ... A dziewczyny czekają ... Nigdy niezmordowane, żądne nowych zadań i wrażeń z nimi związanych. A matka ostatnio jak dętka - pozbawiona energii i niezbędnego w adwentowym planie zapału. Wypaliłam się chwilowo ... Kiepski nadszedł czas.
Dajemy z siebie ile tylko jest to możliwe w aktualnych okolicznościach. Przy sprzyjających wiatrach wszystko idzie leciutko i płynnie, a że nie zawsze ... Trudno :)
Kilka zadań odbębnionych "na lajcika" ... I tak czasem trzeba ...
Kilka zaległych wciąż przed nami ... Nie odpuścimy ... Nadrobimy zaległości z pewnością (!) Choćby w same święta, gdy świat na chwilę zwolni ... No bo przecież w końcu kiedyś musi! A świetnym pomysłom nie pozwolimy się zmarnować!
Kilka zadań zaliczonych na szóstkę! A wraz z nimi wiele niezmarnowanych wieczorów ... Takich jak lubimy najbardziej - wyciśniętych do ostatniej kropli ... ^^
Jednak tajemnicą nie jest, że gdyby nie kalendarz, nie zrobiłybyśmy połowy z tych rzeczy (!), cenny czas przeciekłby przez palce niezauważony ...

A poza tym ...
Płyną kolędy, dopiero co wyciągnięte świąteczne ozdoby cieszą zmęczone nocną porą oko, wszechobecne choinkowe lampki ocieplają ciemne wieczory, płoną świeczki, zapach pierników "dla choinki" wypełnia póki co całą kuchnię (nikt ich raczej nie pożre, gdyż wszyscy preferujemy zwykłe kruche, które to również lada dzień poczynimy), choinka "klimatyzuje" się w garażu, pierwsze na nią ozdoby choinkowe hand made już czekają na sobotnie wielkie ubieranie, zapakowane prezenty dumnie piętrzą się w czeluściach szafy (oby tylko nikt się na nie nie natknął ;),  ... A ja znów (!), jak co roku stwierdzam ze smutkiem, że kolejny raz wszystko na wariata ... , że cała radość z przygotowań umyka w całej tej gonitwie by ze wszystkim zdążyć na czas i w końcu dopada mnie myśl, że to nie tak miało być i tak naprawdę to nic a nic nie cieszy mnie widmo zbliżających się świąt ... :/ Może to drzemiąca we mnie natura niezadowolonego z siebie do końca perfekcjonisty, który chciałby choć raz dopiąć wszystko na ostatni guzik .... ? A może niemożność przeżycia tego czasu całym sobą ...

Cieszy mnie jedynie radość najbliższych czekających na nadchodzące dni ... I dużo myślę, "gdybam" sobie ... ;)
Najlepiej gdyby tydzień poprzedzający święta Bożego Narodzenia był ustawowo wolny od pracy! :D
Bynajmniej nie po to by spożytkować go na jakieś nic niewnoszące (prócz czystości oczywiście ;) porządki ... Lecz po to, by pobyć z rodziną ... , zwyczajnie, bez tykającego nad głową zegarka ... , by wytulić się za wszystkie czasy tuż po porannym przebudzeniu, wypić niejedną pyszną kawkę suto zakrapianą miłym słowem, pogadać bez pośpiechu, wysłuchać ... , zrozumieć ... , by pograć w Grzybobranie i w Memory, , zjeść wspólnie nieśpieszne śniadania, obiady, kolacje ... , obejrzeć setny raz "Królewnę Śnieżkę", wreszcie zrobić obiecany karmnik dla ptaków, wybrać się na długi spacer, zajrzeć do lasu i nastroić się duchowo do tego najpiękniejszego dnia w całym roku  ...

I znów marzę o prawdziwych świętach, takich od początku do końca przygotowanych przeze mnie, dla Nas ... Bez pośpiechu, bez przymusu, bez czyichś pretensji, czy niezadowolonej miny, bez sztucznej atmosfery pełnej nadęcia ... Takich w stu procentach szczerych i pełnych miłości Świętach ... Bo tak właśnie powinny One wyglądać. Bo nie mieści się w głowie, że może być inaczej ...
Może ...
I jak co roku spróbuję uratować te święta. Pewnie nawet mi się uda ... :)

Migawki grudniowe, mikołajkowe, urodzinowe i weekendowe :)
I niech zdjęcia przemówią ...















 


I piosenka ostatnich tygodni KLIK  Prawdziwy hicior! Z gatunku tych co to "chodzi"za człowiekiem i nie chce się odczepić ;)
I jeszcze ta! KLIK
Kto jeszcze nie widział "Krainy Lodu"- gorąco zachęca(MY)! Nasze wrażenia wyśmienite ^^ Można o nich przeczytać w komentarzach pod  TYM postem u Dragonfly :)


P.S. Jeśli tylko możecie ... , potraficie ... 
zwolnijcie tempo ...
Zatrzymajcie ten magiczny czas ...

:*


8 grudnia 2013

Muzycznie part 2

Przeszmuglowana od Sun ...
Bez zbędnych słów ... których tu naprawdę nie potrzeba ...
Ciarki na plecach, gęsia skórka i słona łza na policzku ...





Muzycznie

Myślałam, że Ellie będzie dla mnie artystką jednego przeboju ... KLIK
Jakże się myliłam ...




Mogę słuchać bez końca ...


6 grudnia 2013

Ho! Ho! Ho!

U nas już był Święty ^^
A u Was ... ?

Ale po kolei ...

Najpierw był kalendarz adwentowy ... Wcale nieplanowany. Wyprodukowany w jeden wieczór pod wpływem nagłego olśnienia "A dlaczego by nie ... ?".
To nasz pierwszy taki adwentowy drogowskaz. Pomyślałam, że to świetny sposób na afront przeciwko temu całemu świątecznemu zgiełkowi, dobra metoda by nie pogubić się w przedświątecznej gonitwie i ... przepadłam na AMEN :) Samo wykonanie, wymyślanie zadań na każdy dzień, nie mówiąc już o świetnej zabawie - polecam! Jeszcze nie jest za późno! My miałyśmy dwudniowe opóźnienie (!).

Kalendarz ...


 ... i na każdy dzień nowe zadanie.





Małe i duże marzenia ...Te różowe ... ;)

 

I ...


... te bardziej dorosłe ... :)


Aż nadszedł dzień piąty ...


I zrobiło się niezwykle klimatycznie ... Tak jak wszyscy najbardziej lubimy ^^ Czuć magię świąt! Gdyż dla nas tak naprawdę to one już tu są ... Bo to nie same święta, tylko właśnie ten czas oczekiwania jest w tym wszystkim najważniejszy i najprzyjemniejszy ...



Mała przekąska dla zmęczonego długą wędrówką Świętego ...
 Mleko oraz muffinka (oczywiście ze sklepu na L ;)
Miały być nasze ciasteczka, jednak zabrakło czasu. Ale co się odwlecze ... Spokojna głowa - przewidziane w późniejszym terminie w naszym adwentowym kalendarzu.
 W  tym roku nowość! Dodatkowy bonus w postaci smakołyku dla renifera - marchewki :)))



I cenna wskazówka Starszej dla Mikołaja, gdyby ten przypadkiem chciał sam schrupać reniferowe warzywko ;D


  Mikołaj w trakcie pracy ... 
Proszę nie przeszkadzać.
;)


Jak widać i Świętemu zasmakowały czekoladowe muffiny ;)


Zostawił dla nas kilka paczuszek ...
Nieświadome niczego dziewczyny smacznie chrapią w swoich łóżkach ^^ Ale już za kilka godzin WIELKIE ROZPAKOWYWANIE :)






A tuż po Mikołajkach wielkie święto Starszej. Nasz Świstak kończy 9 lat! 
Mikołaj jak widać dobrze poinformowany :)



Uciekam uszczknąć dla siebie choć trochę z tych marnych resztek nocy.
Dobranoc Wszystkim Pomocnikom Mikołaja!
:****



4 grudnia 2013

My November

Listopad.
Dyniowe lampiony ogrzewające parapet.
Zmieniająca się za oknem brzózka. Z dnia na dzień coraz chętniej pozbywająca się resztek swej jesiennej szaty. I wesoło po jej gałęziach skaczące barwne sikorki. (Jedna nawet zabłądziła i złożyła nam domową wizytę. Gość niebywały ^^)
Budowanie wieży z książek - wertowane zbiory i znajdowane w nich zapomniane prawdziwe skarby. Pamiątki z dzieciństwa - karty biblioteczne stworzone moją i mej siostry ręką ... , przykryte delikatną kołderką niepamięci, a teraz odzyskane ilustracje ... , pierwsze działania matematyczne zdobiące książkowe kartki, nakreślone drżącą ręką, ściskającą pewnie z niemałym przejęciem kredkę ...
Znów duuuużo czytania. I moc książek, których żal oddać do biblioteki. A wśród nich najulubieńsza "Pewnie, że Lotta umie jeździć na rowerze". (Ach! Te ilustracje!) Ale nie tylko ... Młodsza siostra bawi się rymem (z powodzeniem) i z tego to powodu coraz częściej otaczają nas wszelkie rymowanki.
Kredki, kredki i jeszcze raz kredki. I klej, brokat i nożyczki ...
A także nagłe zainteresowanie Młodszej literkami.
I wreszcie (!) najprawdziwszy sukces - definitywne polubienie przedszkola! Przez całe trzy lata uczęszczania bardzo różnie z tym bywało ... Tym bardziej szkoda że od września przedwczesne "Witaj szkoło!" ... :/
Pacynki i teatrzyki.
Nowa pasja Starszej - szycie!!! Ukłon w stronę szkolnych zajęć! - matka by jej tego nie nauczyła ... Chyba że znienawidzić ;)
Starsza recytująca o jesieni wcale nie w języku ojczystym. (Duma! Duma!)
Wreszcie przeczytana "McDusia" i towarzysząca temu walka z opadającymi powiekami, by doczytać jeszcze choć jedną jej stronę, by choć o tyle być bliżej zaspokojenia głodu znanego tylko miłośnikom Jeżycjady.
Kilka obejrzanych filmów.
Wyciągnięte na światło dzienne szydełko. (Póki co przyglądam mu się z bezpiecznej odległości.)
Ukochane muffiny czekoladowe z pewnego sklepu na L, jogurty  i hektolitry gorącej herbaty z miodem. A wszystko to pochłaniane w bardzo późnych godzinach nocnych i skutkujące lekkim przybraniem masy - nie rozpaczam.
Obecność wirusów. Nocny stolik zapełniony syropami. Dużo polegiwania, snucia się po domu w piżamach i grubych skarpetach. I niebywała cierpliwość i dzielność Młodszej w nierównej walce z jakby nie było nowym.
Wagary od przedszkola, a nawet od szkoły ... Ciii... ;)
Szkolna dyskoteka andrzejkowa Starszej.
Urodzinowe i świąteczne plany.
Upychanie po szafach pierwszych prezentów.
Aparat fotograficzny zalegający w szufladzie oraz kurzący się wysoko na szafie komputer (odłożony jak najwyżej, by nie kradł cennego na wagę złota czasu). W ostatnich tygodniach było mi nad wyraz nie po drodze z jednym i z drugim urządzeniem. Stąd moja tutejsza absencja.
Poprawię się. Obiecuję :)


 



11 listopada 2013

Budujemy wieżę, czyli o tym ile metrów książek znajduje się w dziecięcym pokoju

Książki były obecne w moim życiu od zawsze. I zawsze zajmowały w nim bardzo ważne, zaszczytne miejsce. Od najwcześniejszych lat.
Doskonale pamiętam wczesne niedzielne poranki, gdy to cały dom jeszcze sennie  posapywał, a w moim łóżku już szeleściły książkowe kartki ... Pamiętam ile frajdy sprawiało mi przesiadywanie w szkolnej bibliotece ... Pamiętam fascynację "Dziećmi z Bullerbyn" (i chęć przeżywania takich samych przygód), oczarowanie "Anią z Zielonego Wzgórza" i zachłyśnięcie się Jeżycjadą ...
Lata mijały, zmieniałam się ja, zmieniało się wszystko dookoła, a miłość do książek trwała przy mnie nieprzerwanie. Ba! Z roku na rok stawała się coraz to większa, dojrzalsza, inna ...

Historia zatoczyła koło. Teraz to mnie budzi szelest kartek dochodzący z dziecięcych łóżek ^^
Cieszy mnie każda jedna przytachana samodzielnie przez Starszą z biblioteki książka ... Serce raduje się, gdy widzę u Niej te same iskierki radości w oczach, to podniecenie przy dokonywaniu wyboru i przejęcie z jakim opowiada o nowych lekturach ... Niestety bywa, że przypadkiem zdradza całą fabułę, a ostatnio Matka lubi po dziecku przeczytać ... :) - bo Starszą zaczyna ciągnąć w coraz ciekawsze czytelnicze rejony ^^

Młodsza wertująca biblioteczne półki, czy "czytająca" po swojemu, rozczula tak, że oczy się pocą, a wszystkie troski i smutki znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ... A gdy kolejny wieczór z rzędu domaga się tej samej książki do poduszki, z radością rejestruję fakt, że znów się udało ... Rośnie nam kolejna wielbicielka książek ^^ Moja krew! Poprawka. Nasza krew! :)

Olga z bloga O tym, że ... zorganizowała bardzo ciekawą akcję Wybudujemy wieżę.
Bałyśmy się że nie zdążymy dołożyć naszej cegiełki, ale udało się! Z wielkim poślizgiem, ale jednak!
Oto nasza wieża, a właściwie dwie! Bo młodych czytelniczek w naszym domku sztuk 2, a każda należy do zupełnie innego przedziału czytelniczego. Cztery lata różnicy to wielka przepaść. Nie do przeskoczenia. Ale i temperament, zainteresowania, upodobania ... od początku inne. Rozpiętość książkowa więc u nas spora ... Tematyka różnorodna - od Hello Kitty, przez chów świnek morskich ;) , po książki tematyczne typu origami czy "zrób to sam".
Mimo to wspólne wieczorne czytanie od lat wychodzi nam świetnie :)

Wieża Młodszej - 122 cm wysokości. Większa jej część to spadek po starszej siostrze. Kilka tytułów nadal jest wspólnych (co kazano mi tutaj zaznaczyć jasno i wyraźnie! - to przecież nie przystoi by starsza siostra miała niższą wieżę ;))) i Starsza z lubością z nich korzysta - bo trudno na zawsze pożegnać się z niejedną lekturą i bohaterem ... Kilka tytułów i zdartych grzbietów zostanie zresztą z nami już na zawsze ... Póty mól futrzany, psotnik kołatek, pustosz kradnik czy rybik cukrowy nie strawią tego, co tak dla nas cenne ... Póty inne mole książkowe (te pięciopalczaste ;) nie sprawią, że owe eksponaty rozpadną się do reszty ...
No bo jak to tak? Wyrzucić tylko dlatego, że grzbiet w totalnej rozsypce? Że tematyka dla młodszego smyka ... ? Oddać komuś by później tęsknić i rzewnie żałować ... ? Nigdy w życiu!
I tak jest z nami kilka tytułów, które choć wiekowo już  nieodpowiednie, to jednak wciąż ukochane ... Doskonale pamiętamy, gdy uczyliśmy się z nimi pierwszych słówek i wskazywaliśmy pierwszego kotka, zamaszyście stukając w tekturowe strony ... Wszystkie te książki są cenne jak rodzinne fotografie ... Patrzę na daną książkę, a widzę nasze wspólne chwile spędzone nad nią ... Z każdą książką wiążą się jakieś wspomnienia ...
Cudowne wspomnienia. Wiele godzin spędzonych na wspólnym przewracaniu wciąż tych samych ukochanych stron ... Całe wersy, strony recytowane prosto  z głowy ^^ Ilustracje obejrzane z każdej perspektywy, rozłożone na czynniki pierwsze, ze znajomością najdrobniejszych detali ... :) Jak  choćby "Czerwony Kapturek" - nazywany przez wówczas dźwigającą się z raczkowaniem i stawaniem w łóżeczku Starszą "Kapim" ... Jedna z pierwszych książeczek Starszej, najulubieńsza ... - co widać gołym okiem (!). Z podartymi przez samą zainteresowaną kartkami, a później przez niemogąca odżałować mnie sklejone pieczołowicie. Patrzę na niego i z miejsca  cofam się osiem lat wstecz .. i widzę wszystko wyraźnie jakby to było wczoraj ...
Równie dużym sentymentem darzymy serię edukacyjną "ABC ... Uczę się" (chyba jedną z nielicznych ambitnych kolekcji Hachette - pewnie dlatego że powstała ona przy współpracy z Małgorzatą Strzałkowską, której nazwisko jest tutaj najlepszą rekomendacją). Zaczytywaliśmy się tymi rymowankami w czasach przedszkolnych początków Starszej. Długo były głównym daniem w wieczornym (i nie tylko) czytaniu ... "Anakonda Adelajda" recytowana na pamięć, wcale nie do znudzenia :), Barakuda Bronisława zabierana codziennie do przedszkola, "Cztery kotki" gubiące się na kartkach książki, co wieczór odszukiwane przez małe paluszki ... Wciąż te historyjki  ze Starszą pamiętamy i z Młodszą odświeżamy :)
Bardzo dłuuuugo byliśmy też wierni Panu Kuleczce i jego wesołej zwierzęcej gromadce ... Cudownie  to ciepła i rodzinna seria dla młodszych dzieci!
"Lotta z ulicy Awanturników" od lat wciąż, niezmiennie na tapecie ... Nie chce się znudzić nikomu ... :)
Wiersze Brzechwy i Tuwima - nigdy nie dane im było się zakurzyć ...
I wiele, wiele innych, o których można by pisać i pisać ...
Ale jest w tej wieży także kilka pozycji charakternych tylko i wyłącznie aktualnej właścicielce ... Bo to ona właśnie zapoczątkowała "modę" na Lottę z ulicy Awanturników i to ona przechodziła fascynację choćby książkami Hello Kitty (ku mojej rozpaczy!).
  Wielu książek niestety już z nami nie ma. Nie wytrzymały próby czasu, bądź zniknęły z naszych półek (powędrowały w świat) nim zrozumiałam, że to niewybaczalne ... - większości nie mogę odżałować.

Na drugą wieżę ( 125 cm wysokości) Starsza miała już duży wpływ. Czytający czytelnik ma wszak swoje prawa :) Choć tak naprawdę ta wieża dopiero zaczyna powstawać. Rozrasta się w nieregularnym tempie. To rośnie, to maleje. Coś dokupimy, coś oddamy młodszej siostrze. Składają się na nią książki, po które sama chętnie bym sięgnęła. Bo żem wredna matka i nie kupię dziecku książki niewartościowej wedle mojej osobistej oceny ;P Bywa, że używam mądrej siły perswazji.
Mamy w posiadaniu klika cennych eksponatów. Niektóre najchętniej czytalibyśmy w ochronnych bawełnianych rękawiczkach ;D - z takim szczególnym namaszczeniem dbamy o limitowane podwójne wydanie "Karolci" (zrobiłam TU wstęp do niej, a później nie było czasu by polecić na forum). To jedna z ciekawszych lektur dla drugich klas - choć osobiście uważam, że przeznaczona jest dla młodszych dzieci - my poznaliśmy ją dużo wcześniej. Tuż obok zaszczytne miejsce zajmuje cykl powieści Andrzeja Maleszki "Magiczne drzewo" oraz książki Marcina Szczygielskiego i wszystkie nagrody książkowe. Się wie!
Ale nie tylko ...
Właścicielka ledwo nauczyła się czytać, już zaczęła sięgać po książki z naszych półek - na pierwszy ogień poszedł Harry Potter (jam jego fanka i absolutnie nie mugolka!). Przygarnęła go bardzo zachłannie, z otwartymi ramionami. Oddałam więc bez żalu w jej posiadanie. Podobnie jak całą kolekcję moich książek z dzieciństwa ^^ A wśród nich prawdziwe rarytasy :) : pokolorowany przeze mnie kilkadziesiąt lat wstecz "Doktor Dollittle" (momentu ćwiczenia matematyki na jego stronach nie kojarzę ;/ , choć ślady zbrodni widoczne aż nadto wyraźnie ;), "Fizia Pończoszanka" (mikołajkowy prezent podarowany przez moją pierwszą wielką miłość we wczesnych latach podstawówki ;) , "Nasza mama czarodziejka" (pierwsza nagroda za dobre wyniki w nauce) czy ukochany zbiór wierszy Ewy Szelburg-Zarembiny; a w nim najcudniej zalegające w pamięci "Na kasztanie"i "Idzie niebo". Znam na pamięć do dzisiejszego dnia ... Pamiętam jak namiętnie przekalkowywałam wszystkie ilustracje z tego zbioru.
I znów wiele, wiele innych ...
By już nie przedłużać ... zapraszam na fotorelację!
Przedstawiam Państwu nasze cenne zbiory!
:))))


 




 



  
 




 



W taki oto sposób powstał najdłuższy wpis w historii tego bloga :))
Mam nadzieję, że przynajmniej co niektórzy dotrwali do końca tej przydługiej opowieści i że nie przysnęli przy tym twardym snem ;D